Jajce na powrocie

lipca 04, 2020

Jajce wodospad

Jajce odwiedziłyśmy rzutem na taśmę, w drodze powrotnej do Polski. Nie byłyśmy co prawda w nastrojach do zwiedzania po wczorajszym incydencie z rabusiami, ale postanowiłyśmy się zatrzymać choć na chwilę i złapać ostatnie okruchy Bałkanów. 
Wyczytałyśmy gdzieś, że w centrum miasta znajduje się całkiem spory wodospad i to on właściwie stał się powodem naszego przystanku. 

Wodospad Jajce

Wodospad to najbardziej znana atrakcja turystyczna miejscowości Jajce. Ma on 23 metry wysokości. W tym miejscu rzeka Pliva spada potężnym impetem do rzeki Vrbas, tworząc niezwykłe widowisko przyrodnicze. Rzeczywiście wodospad robi wrażenie.  




Pokręciłyśmy się trochę przy nim, zeszłyśmy też na platformę widokową, jednak spadająca woda tak mocno chlapie, że nie sposób robić zdjęcia z tego miejsca. O wiele większe wrażenie niż wodospad zrobiło na nas jednak samo miasto. 




Jajce historia

Nazwa Jajce pochodzi prawdopodobnie od jajowatego kształtu wzgórza, na którym miasto zostało wybudowane. Znajdują się tutaj pozostałości starożytnej świątyni Mitry, ruiny fortecy i szczątki obwarowań średniowiecznych, romańska dzwonnica oraz katakumby z kryptą królewską z XV wieku.


Jajce

Ruiny kościoła św. Marii z dzwonnicą św. Łukasza z XIIw. - miejsce koronacji ostatniego bośniackiego króla.




Pierwsze wzmianki o samym mieście pochodzą z końcówki XIV w., a już w pierwszej połowie XV wieku Jajce zostało siedzibą królów Bośni – państwa, które swą niepodległą historię ma niezwykle krótką – istniało zaledwie ok.100 lat. Drugie „życie” dostało dopiero w wyniku układu w Dayton po zakończeniu wojny domowej w byłej Jugosławii w 1995 r. To w Jajce życie stracił ostatni z królów bośniackich, który w 1463r. poddał miasto Turkom, w zamian za obietnicę darowania życia swojego i rodziny. Turcy obietnicy jednak nie dotrzymali, ścinając króla już następnego dnia. Szkielet króla do dziś leży w szklanej trumnie w monastyrze św. Lukasza w Jajce.





Meczet Esme Sultanija  - jeden z rzadkich o żeńskim imieniu i jeden z najpiękniejszych w kraju.


Brama Banjalucka

W 1943r. w Jajce odbył się zjazd, który zdecydował o powstaniu Federacyjnej Ludowej Republiki Jugosławii. Po rozpoczęciu wojny domowej w latach 90-tych XX wieku z miasta uciekła mniejszość serbska (ok.20% ludności). Po ataku wojsk serbskich na miasto w 1992r., uciekła z niego pozostała ludność czyli Muzułmanie i Chorwaci, którzy wrócili po wojnie. Mniejszość serbska nigdy nie wróciła. Miasto wyzwolili Chorwaci w 1995r. W wyniku wojny domowej liczba mieszkańców zmniejszyła się o połowę, a samo miasto zostało bardzo zniszczone.

W tle charakterystyczny cmentarz ofiar wojny domowej






Ulice w Jajce są kręte, wyłożone brukiem, czasem przechodzą w strome schody więc spacer potrafi naprawdę zmęczyć. Wędrując tymi zaułkami można poczuć się jak w starym filmie. Klimat jest trochę odjechany, jakby miasto było jednym wielkim urbexem, jakby zostało opuszczone lub zapomniane. Bardzo lubimy takie klimaty więc spacer po Jajce zrobił na nas zdecydowanie większe wrażenie niż wodospad. 










Jajce - XVII-wieczne młyny na Plivie

Niestety nie trafiłyśmy nigdzie w mieście na informacje, że niedaleko Jajce (ok. 5 km), nad Plivskim Jeziorem znajdują się zabytkowe młyny, pochodzące z czasów osmańskich. Te bajkowe małe, drewniane młyny przypominają porzucone drewniane domki krasnoludków, zbudowane są na kamieniach i jest ich ok. 20. Młyny służyły okolicznym mieszkańcom do mielenia zboża. Wokół młynów znajdują się małe mostki otoczone kaskadami spływającej rzeki Plivy i wszystko to wygląda po prostu niesamowicie - trochę podobnie jak młyny odwiedzone przez nas na początku wyprawy w miasteczku Slunj Rastoke w Chorwacji. 
Przy młynach można też zabiwakować nad jeziorem, o czym nie wiedziałyśmy, a szkoda. Warto czasami poczytać przewodniki o miejscach, w które się jedzie, a nie zdawać się tylko i wyłącznie na spontan - taka mała rada dla nas na przyszłość. 



Powrót do domu

Żałując, że to już koniec wakacyjnej włóczęgi i ubolewając nad tym, że nie można jej przedłużyć, zaczęłyśmy przemieszczać się już prosto do domu. Starałyśmy się nie myśleć zbyt wiele o incydencie z Sarajewa bo cała podróż, prócz tego jednego zdarzenia była dla nas fantastyczną przygodą i ciekawym doświadczeniem. Wracałyśmy przez Banja Lukę i Republikę Serbską wzdłuż pięknej rzeki Vrbas. Po drodze cieszyłyśmy oczy pięknymi górskimi krajobrazami i szmaragdowym odcieniem rzeki wijącej się wśród skał.  





Gradiska - przejście graniczne między BiH a Chorwacją

Nocleg znalazłyśmy nad chorwackim jeziorem w pobliżu miejscowości Virovitnica. Było spokojnie, bezludnie i bardzo przyjemnie. 

Nocleg w Virovitnicy



Po porannej kawie skierowałyśmy się na Węgry nad Balaton. Pogoda była deszczowa więc długo tam nie zabawiłyśmy. Po posileniu się langoszem ruszyłyśmy w dalszą trasę. 

Węgierskie miejscowości


Badylek nad Balatonem





Z Węgier wjechałyśmy do Austrii, a potem przez Czechy do Polski. Było już późno więc zanocowałyśmy na MOP-ie za Gliwicami i przed południem wylądowałyśmy w Lesznie.


Wróciłyśmy co prawda bez bagaży ale za to z bagażem emocji, wspomnień i doświadczeń. Bałkany są zdecydowanie w naszych klimatach i spędziłyśmy tam o wiele za mało czasu!

Dzień 14, 15, 16, "Bałkany Badylkiem" - Jajce i powrót, 3-5.05.2019

You Might Also Like

2 komentarze

Instagram