W pogoni za zapachem stulecia, wylądowałyśmy w Kazanłyku. To miasto na pierwszy rzut oka nie rzuca na kolana. Wręcz przeciwnie – bardziej przypomina miejsce, gdzie marzenia o potędze umarły w latach 90tych.
Zacznijmy od tego, że Bezłudża to nie jest zwykłe "must see" w Bułgarii, ale prawdziwa perła socrealizmu, idealna dla miłośników urbexu i kosmicznych widoków.
Naszym kolejnym przystankiem były okolice Burgas, ale nie interesował nas oczywiście ten mocno przereklamowany kurort turystyczny. W niedalekiej okolicy znajduje się różowe, słone jezioro Atanasovsko.
Kontynuowałyśmy naszą bułgarską podróż, przemieszczając się dalej wzdłuż Morza Czarnego. Na śniadanie zjechałyśmy w malownicze miejsce, tuż przy ujściu rzeki Karadera do morza.
Kolejnym obowiązkowym punktem naszej objazdówki po Bułgarii były błotne jeziorka i siarkowe wody termalne. Po wizycie w Szabła ciągle było nam mało.
Kolejnym naszym przystankiem miała być plaża Rusałka. Tak naprawdę to chciałyśmy zwiedzić opuszczony ośrodek wczasowy z czasów komuny ale niestety nie dało się tam dostać. Zagrodzona brama broniła dostępu.
Kawałek za Tyulenovem leży bardzo ciekawy punkt, zdecydowanie wart odwiedzenia. Jest nim rezerwat archeologiczny Yailata. Można zaparkować tuż przy wejściu, kupić bilety za kilka lewów i rozpocząć zwiedzanie tego wyjątkowego zakątka wybrzeża Morza Czarnego.
Kontynuując naszą podróż wzdłuż bułgarskiego wybrzeża podjechałyśmy na sam skraj klifu, gdzie zjadłyśmy śniadanie i zrobiłyśmy kawę.