Pilicą do Zalewu Sulejowskiego
listopada 26, 2022W tym roku odrobinę później, bo dopiero w lipcu odkurzyłyśmy Bajdarkę. Aż nie chce się wierzyć, że dopiero w połowie lata ruszyłyśmy na spływ kajakowy.
Na początek pojechałyśmy odwiedzić znajomych w Piotrkowie Trybunalskim. Akurat byli w trakcie generalnego remontu domu więc trochę obawiałyśmy się zwalać im się na głowę. Było jednak bardzo miło, zostałyśmy oprowadzone po całym terenie a potem spędziliśmy wspólnie wieczór przy ognisku i piekliśmy na ruszcie rozmaite smakołyki.
Nocleg w Badylku
Początkowo miałyśmy w planach płynąć dolnym biegiem Pilicy, za Zalewem Sulejowskim, jednak po konsultacji z naszymi znajomymi zmieniłyśmy trasę na nieco ciekawszą, czyli górny bieg rzeki – do Zalewu. Dodatkowo nasza znajoma zadeklarowała się, że zapewni nam logistykę – odstawi na miejsce startu i odbierze z mety, gdziekolwiek by ona wypadła.
Spływ kajakowy Pilicą Maluszyn - Zalew Sulejowski
Nazajutrz, dość późno po południu, znajoma odstawiła nas na miejsce startu do Maluszyna. Złożyłyśmy kajak i spakowałyśmy wszystkie tobołki, jak zwykle zastanawiając się czy nam się zmieszczą do środka. Ale oczywiście udało się wszystko upchnąć.
Dość późno zeszłyśmy na wodę bo musiałyśmy jeszcze napoić się kawą itd. ale przynajmniej minął najgorszy upał. Po upłynięciu kilkudziesięciu metrów natknęłyśmy się na niespodziankę w postaci progu wodnego. Na szczęście próg był niewysoki ale i tak utknęłyśmy na nim kajakiem. Nie miałyśmy szans się wycofać ze względu na silny nurt. Na szczęście po kilku energicznych szarpnięciach w przód kajak zsunął się z progu i popłynęłyśmy dalej. Warto wiedzieć o tym progu bo można po prostu zacząć spływ kawałek dalej.
Nie upłynąwszy daleko, bo może parę kilometrów, znalazłyśmy wprost idealne miejsce na biwak w zakolu rzeki. Uznałyśmy, że skoro trafiła się taka miejscóweczka to grzechem byłoby nie skorzystać. Rozbiłyśmy namiot z zamiarem posiedzenia wieczorem nad wodą i pochillowania ale niestety po kąpieli musiałyśmy ekspresowo uciekać do namiotu by schronić się przed krwiożerczym atakiem komarów. Było ich takie zatrzęsienie, że nie dało się wysiedzieć na zewnątrz. W nocy obudziło nas chrumkanie dzików, prawdopodobnie z drugiego brzegu rzeki. Poza tym nic nie zakłóciło nam spokoju.
Poranek był ciepły i słoneczny. Drzewa chroniły nas przed upałem. Zwlekałyśmy z zejściem na wodę, tak przyjemnie nam było w tym miejscu. W końcu jednak ruszyłyśmy się.
Nie spieszyłyśmy się zanadto. Tym razem postawiłyśmy na totalny relaks. Późno wstawałyśmy, wcześnie kończyłyśmy. Nie miałyśmy wyznaczonego miejsca docelowego. Rzeka pięknie meandrowała wśród lasów. W pewnym momencie nasz spokój zmąciła sarna, która wskoczyła przed Bajdarką do rzeki by przedostać się na drugą jej stronę.
Było tak gorąco, że co jakiś czas musiałyśmy się chłodzić. Napotkane po drodze krowy też potrzebowały chłodzenia.
Tego dnia znów znalazłyśmy wspaniałe miejsce biwakowe, na niewielkim wzniesieniu wśród sosenek. Tym razem nie jadły nas komary i można było w końcu pochillować nad rzeką. Jedynie w nocy przyjechał wędkarz i trochę nam zakłócił spokój świecąc szperaczami.
Biwak z lotu ptaka - nasz namiot to zielony punkt po prawej, między sosnami
Kolejny dzień płynęłyśmy na pełnym relaksie, kąpiąc się po drodze w dogodnych miejscach. Pilica przypominała nam Nidę, była piaszczysta i bardzo płytka. Nieraz osiadałyśmy na mieliznach. Za to idealnie nadawała się do kąpieli. Na wysokości Doliny Górnej Pilicy minęła nas grupa Czechów na dmuchańcach.
W Przedborzu zaliczyłyśmy małą przygodę, a mianowicie przepływając pod mostem nadziałyśmy się na pale starego mostu, zanurzone w wodzie w taki sposób, że nie było ich widać. Nie dało się zepchnąć kajaka, który jakoś niefortunnie utknął między dwoma palami a nurt mocno ciągnął. Trzeba więc było wskoczyć do wody żeby odciążyć Bajdarkę, dobrze, że było ciepło. Zaraz za mostem zrobiłyśmy dłuższy postój. Spotkałyśmy się tu z 6-osobową grupą czeskich kajakarzy, którzy mijali nas wcześniej. Płynęli fajnymi Gumotexami - kanadyjkami i mieli przerwę na posiłek w lokalnej restauracji. My skorzystałyśmy z pobliskiego food trucka i zjadłyśmy po bardzo smacznym burgerze. Oprócz tego uzupełniłyśmy zapasy prowiantu a zwłaszcza wody. Przeczekałyśmy również deszcz.
Tak wyglądało pod mostem, nie było widać którędy płynąć. Część pali wystawała a część była schowana. Po lewej stronie zdjęcia widać załamanie wody, w które wpłynęłyśmy.
Bajdarka wśród gumotexów
Po odpłynięciu z Przedborza minęłyśmy kilka kamiennych progów wodnych. Na przystani kajakowej wypatrzyłyśmy grupę kajakarzy, którzy zdążyli rozbić już obozowisko. My szukałyśmy miejscówki na dziko, co po niedługim czasie się udało. Znów trafiłyśmy na idealne miejsce z łagodnym piaszczystym zejściem do wody. Mogłyśmy od razu się wykąpać i rozstawiać namiot. Spędziłyśmy też kolejny przyjemny wieczór nad rzeką w oczekiwaniu na zachód słońca.
Cudna miejscówka pod lasem
Kolejny dzień był kontynuacją poprzedniego. Najpierw długi i leniwy poranek, celebrowanie śniadania i kawy. Potem równie leniwe płynięcie, odpoczynki w cieniu, kąpiele w rzece. Na trasie sporo zimorodków. Zimorodkowi rodzice uczyli dzieci łowić rybki. Niestety krótki obiektyw był na aparacie.
Biwaczek w porannych mgłach
Poranna toaleta
Nie widać zbytnio ale są tutaj trzy zimorodki
Nocleg wypadł nam tym razem za wioską w miejscu licznie odwiedzanym ale tego akurat wieczoru całkiem bezludnym. Jedyną atrakcję stanowił pracownik, który przepłynął na pychówce rzekę i odjechał zostawionym tu wcześniej samochodem. Wieczór spędziłyśmy w namiocie bo znów komary dały znać o sobie.
Upalny poranek szybko wygonił nas z namiotu. Poszukałyśmy odrobiny cienia by spokojnie zrobić śniadanie. Nazrywałyśmy też słodkich jeżyn rosnących tuż obok.
Wśród kocanek
Płynięcie znów było czystym relaksem i nic tego dnia nie uatrakcyjniło nam spływu, chyba że "Małpi" Most Wiszący nad Pilicą. Żadna z nas nie dała rady przejść nim na drugą stronę. W okolicy Szarbska zatrzymałyśmy się na Skarpie Widokowej nad Pilicą by się wykąpać i zjeść obiad.
Przerwa na przystani "Kajmary" i 3 km spacer po do sklepu
"Małpi Most"
Skarpa Widokowa nad Pilicą
Widok ze skarpy
Na koniec dnia dość długo szukałyśmy dogodnego miejsca na nocleg. Rzeka zrobiła się bardziej zagospodarowana i ciężko było znaleźć jakieś dzikie miejsce. A i spływowiczów zrobiło się jakby więcej. W końcu musiałyśmy zadowolić się dziką plażą przy wiosce, za to otoczoną ziołami i kwiatami. Miałyśmy nadzieję, że nikt nie przyjdzie urządzać imprezy. Przy okazji poszłyśmy do czyjegoś domu poprosić o wodę pitną. Noc minęła na szczęście spokojnie.
Rankiem po zdjęciach porannych mgieł, śniadaniu i herbacie ze świeżo nazrywanej pokrzywy ruszyłyśmy na ostatni odcinek spływu.
Nurogęsi
Zaliczyłyśmy małą kąpiel, przepłynęłyśmy Sulejów i wpłynęłyśmy w rozlewiska zalewu. Umówiłyśmy się z koleżanką, że popływamy trochę po zalewie i dobijemy gdzieś w dogodnym miejscu. Zalew był bardzo dziki i niesamowicie nam się podobał. Wszędzie były zatoczki, rozlewiska i wysepki. Zauważyłyśmy też na dronie wyspę w kształcie serca.
Ostatecznie dopłynęłyśmy do Barkowic i na tamtejszej plaży rozparcelowałyśmy kajaczek. Akurat jak skończyłyśmy go składać przyjechała nasza znajoma i zabrała nas do Piotrkowa. Spędziliśmy wieczór w basenie ogrodowym i na pogaduchach.
Postanowiłyśmy spędzić następny dzień na zwiedzaniu okolic i skoczyć do Spały, Inowłodza i Teofilowa. Są to tereny teoretycznie bliskie ale nigdy przez nas nieodwiedzane a bardzo ciekawe. Miasteczka są malownicze, pełne starych budynków. Spała jest starą miejscowością wypoczynkową a w Inowłodzu trafiłyśmy akurat na występy ludowe. Po powrocie do Piotrkowa poszliśmy na sushi i ramen. Niestety zaczęło strasznie padać więc nie udało nam się zbytnio pozwiedzać miasta. Wstąpiliśmy tylko do lokalnego browaru i zakupiliśmy buteleczki piwa na wieczór. Podziękowałyśmy serdecznie znajomym za miłą gościnę i obsługę logistyczną. Dzięki temu ten spływ był totalnie lajtowy i chyba najbardziej relaksujący ze wszystkich jakie miałyśmy. W przyszłości chętnie jednak popłyniemy Pilicą dalej w stronę Wisły.
Pilica, 24-29.07.2022
3 komentarze
Super !!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJestem zachwycona
OdpowiedzUsuń