Covidowy Zakopiec
stycznia 21, 2021Końcówkę pandemicznego roku 2020 postanowiłyśmy spędzić w przyjemnych górskich klimatach. Po dłuższym namyśle wybrałyśmy Tatry i Zakopane bo dysponowałyśmy całym wolnym tygodniem. Pomimo wielu zakazów i obostrzeń turystycznych znalezienie noclegu okazało się prostsze niż przypuszczałyśmy. Zarezerwowałyśmy pokój w prywatnej kwaterze blisko centrum i zaraz po świętach ruszyłyśmy Badylkiem do Zakopanego.
Widok z okna
Po zameldowaniu się na kwaterze obowiązkowo poszłyśmy na spacer po Krupówkach. Oczywiście nie omieszkałyśmy zjeść słynnego placka ziemniaczanego i wypić grzanego cydru.
Sprawdziłyśmy prognozy pogody na najbliższe dni i okazało się, że nie możemy liczyć na wiele słonecznych dni. A ponieważ właśnie taki dzień miał być nazajutrz, postanowiłyśmy pójść na spacer do Morskiego Oka. Miałyśmy tylko obawy czy droga będzie drożna bo dzień wcześniej halny połamał sporo drzew i TPN wydał ostrzeżenia w tej sprawie.
Trasa na Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami - 29.12.2020
Na szlak dotarło niewiele osób, spacer był więc bardzo przyjemny, a im wyżej się podchodziło, tym więcej śniegu się pojawiało. Po dotarciu do schroniska zrobiłyśmy sobie przerwę, zjadłyśmy na śniadanie kanapki i rozgrzałyśmy się herbatą z termosu.
Schronisko PTTK Morskie Oko
Postałyśmy chwilę nad stawem, podziwiając panoramę gór, po czym postanowiłyśmy ruszyć szlakiem w stronę Czarnego Stawu. Na szczęście szlak był przetarty. Podejście okazało się dość strome ale niezbyt długie. Czarny Staw był pokryty lodem i śniegiem. Spotkałyśmy tam parę osób z czekanami i linami, może przymierzali się do zdobywania Rysów.
Nad Czarnym Stawem
Czarny Staw
Zejście było dość karkołomne, pomimo założonych raczków. Bardzo widowiskowo prezentowało się Morskie Oko z góry. Pozamarzana powierzchnia utworzyła ciekawe kształty. Wróciłyśmy tą samą trasą i kupiłyśmy w schroniskowym okienku kawę. Tymczasem zebrało się dość sporo osób ale oczywiście daleko im było do normalnych w tym miejscu tłumów.
Widok na zamarznięte Morskie Oko z Czarnego Stawu
Rozpoczęłyśmy powrót do parkingu. Przeganiały nas konne wozy załadowane turystami ale i my w końcu dotarłyśmy do celu. I tak jak wyruszyłyśmy z parkingu jeszcze po ciemku, tak po ciemku skończyłyśmy spacer.
Ścieżka pod Reglami - Wielka Polana Małołącka, Dolina Strążyska zimą - 30.12.2020
Doszłyśmy do Wielkiej Polany w Dolinie Małej Łąki i po krótkim namyśle postanowiłyśmy wejść do Tatrzańskiego Parku. Na szczęście w miarę nabierania wysokości lód się kończył, a zaczynał śnieg i dzięki temu o wiele łatwiej było wędrować. Wielka Polana Małołącka nie oferowała nam niestety zbyt wielu widoków z powodu zachmurzenia ale fajnie, że chociaż na chwilę góry się odsłoniły.
Wielka Polana Małołącka
Ścieżką nad Reglami skierowałyśmy się w drogę powrotną przez Dolinę Strążyską, nie napotykając po drodze ani jednego człowieka. Dopiero w dolinie zaroiło się od ludzi, głównie rodzin z dziećmi. Wróciłyśmy do parkingu a potem na kwaterę. Spacer był bardzo przyjemny.
Polana Strążyska
Polana Rusinowa - 31.12.2020
Po dotarciu na polanę naszym oczom, zamiast przepięknej górskiej panoramy, ukazała się biel niknąca we mgle, ale za to podziwiać było można mnóstwo fantazyjnie ulepionych bałwanów.
Nie pokusiłyśmy się o wspinaczkę na Gęsią Szyję bo i tak nie otrzymałybyśmy nagrody w postaci pięknego widoku. Zamiast tego przeszłyśmy się kawałek niebieskim szlakiem a potem czarnym przez bajkowo ośnieżony las do Polany pod Wołoszynem. Stamtąd wróciłyśmy z powrotem na Rusinową Polanę i tą samą trasą do parkingu.
W Zakopanem zrobiłyśmy zakupy na sylwestrową kolację. Przeszłyśmy się po Krupówkach i zjadłyśmy na obiad placki ziemniaczane z okienka. Pani sprzedająca i smażąca placki była na takim rauszu, że ledwo dała radę nałożyć nam porcje. Widać było zresztą wszędzie, że sporo ludzi rozpoczęło już sylwestrowe imprezy.
My miałyśmy symboliczną buteleczkę Proseco więc toasty były raczej skromne. Poszłyśmy dość wcześnie spać bo na drugi dzień, czyli 1 stycznia w Nowy Rok miałyśmy wielkie plany trekkingowe. W końcu miało wyjść słońce więc chciałyśmy podziwiać widowiskowe tatrzańskie panoramy.
Czerwone Wierchy zimą - z Kasprowego do Kir - 1.01.2021
Wyruszyłyśmy w przepięknych okolicznościach przyrody z rozpościerającymi się przed nami ośnieżonymi szczytami Tatr. Z Kasprowego zeszłyśmy Suchą Przełęczą, a następnie czerwonym szlakiem przez Suche Czuby ruszyłyśmy w stronę Czerwonych Wierchów. Po drodze udało nam się zaobserwować kozicę a potem jeszcze trzy kolejne. Nawet nie okazywały strachu tylko spokojnie skubały trawę spod śniegu.
Suche Czuby
W okolicy Suchych Czubów trafiłyśmy na miejsce, które wyglądało niepozornie ale było dość niebezpieczne. Wąska, pochylona ukośnie skała, za którą znajduje się przepaść nie stanowi problemu dla kogoś o długich nogach ale my, gdyby nie pomoc przechodzącego turysty miałybyśmy z nią nie lada problem. Wziął od nas plecaki i asekurował. Obiecał, że w razie potrzeby będzie nas łapał. Idąca za nami grupka turystów też miała problem w tym miejscu.
Podejście na Kopę Kondracką i Małołączniak dały nam w kość, tym bardziej że pogoda zaczęła się diametralnie zmieniać. Dodatkowo mniej więcej przed Kopą Kondracką totalnie rozładowały nam się od zimna telefony a powerbank z wychłodzenia również nie chciał ładować. Szłyśmy więc dalej bez asysty gps i mapy szlaków. Zaczął zrywać się silny wiatr, a w powietrzu wirowały ostre kryształki lodu, które siłą wiatru sypały nam prosto w twarz. Opatuliłyśmy się wszystkim, co ze sobą miałyśmy, założyłyśmy dodatkowe kurtki przeciw wiatrowe i brnęłyśmy dalej przed siebie.
Kopa Kondracka (2005)
Widok z Kopy Kondrackiej na Giewont
Małołączniak
Małołączniak
Na Małołączniaku (2096)
Szkoda że nie mogłyśmy postać dłużej na wierzchołkach by podziwiać piękne tatrzańskie panoramy. Wiatr skutecznie wyganiał nas w dalszą drogę i trzeba było się ruszać by nie zmarznąć. Zawiewało też szlaki, przez co w pewnych momentach gubiłyśmy wydeptane ścieżki i zastawiałyśmy się którędy w ogóle iść, tym bardziej że turystów było niewielu. Przed nami były jeszcze dwa szczyty Czerwonych Wierchów - Krzesanica i Ciemniak. Zmiana planów i wcześniejsze zejście nie wchodziło oczywiście w grę. Szłyśmy twardo przed siebie.
Na Krzesanicy (2122)
Mułowa Przełęcz a za nią Ciemniak
Na Ciemniaku (2096)
Pomału kończył się dzień a nas czekało jeszcze 3 godzinne, dość strome zejście do Doliny Kościeliskiej. Zmęczone nogi pomału odmawiały już posłuszeństwa więc nie było mowy o szybkim, łatwym zejściu. Z Ciemniaka Twardą Kopą skierowałyśmy się na Chudą Turnię, gdzie czekało nas przejście Chudą Przełączką. W pamięci miałyśmy przejście tamtędy sprzed 3 lat (link), kiedy to Chuda Przełączka dostarczyła nam sporo adrenaliny, gdyż szlak wiódł wtedy, ze względu na śnieg, centralnie przez Chudą Turnię. Tym razem na szczęście dało się ją obejść bokiem i niepotrzebnie obawiałyśmy się tego momentu. Było co prawda wąsko i nad przepaścią ale idąc ostrożnie było całkiem bezpiecznie.
Twarda Kopa (2026)
Chuda Przełączka (1850)
Chuda Turnia (1858)
Obejście Chudej Turni
Po dotarciu do Pieca, usiadłyśmy na skałach i zrobiłyśmy sobie przerwę na kanapki i gorącą herbatę. Trwał zachód słońca i zaczynało się robić ciemno. Na szczęście czołówki w takich sytuacjach mamy zawsze ze sobą. Dno doliny osiągnęłyśmy już w całkowitych ciemnościach.
Piec (1460)
Po dotarciu do szosy nie mogłyśmy złapać żadnego transportu do Zakopanego. Zmęczone czekałyśmy na przystanku ponad pół godziny i zaczynałyśmy już trząść się z zimna. Zatrzymałyśmy w końcu taksówkę i za niewygórowaną stawkę dotarłyśmy do Krupówek. Oczywiście byłyśmy strasznie głodne i zmarznięte więc rzuciłyśmy się od razu na kwaśnicę. Udało nam się namierzyć fajną karczmę z dobrym jedzeniem. Po powrocie gorący prysznic, herbata i maści przeciwbólowe trochę nam poprawiły nastrój. Oczywiście był to najciekawszy i najlepszy dzień z całego pobytu.
Dolina Kościeliska zimą - 2.01.2021
Ostatni dzień naszego urlopu przypadł w sobotę więc zjechało się sporo ludzi na weekend. Byłyśmy obolałe po wczorajszym trekkingu więc postanowiłyśmy tym razem pójść na łatwy spacer po płaskim terenie. Wybrałyśmy Dolinę Kościeliską gdzie można bardzo przyjemnie spędzić czas w górskim klimacie.
Rano było jeszcze dość spokojnie ale z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej turystów. Doszłyśmy do końca doliny i przy schronisku na Hali Ornak zjadłyśmy drugie śniadanie.
Postanowiłyśmy jeszcze podejść czarnym szlakiem do Smreczyńskiego Stawu, bardzo uroczego miejsca. Bez pośpiechu wróciłyśmy do parkingu, mijając po drodze tabuny ludzi. Przykro nam było opuszczać Tatry, chociaż czułyśmy jeszcze mocno w nogach wczorajszą wędrówkę.
Smereczyński Staw
Po powrocie do Zakopanego poszłyśmy na Krupówki kupić trochę oscypków na prezenty oraz do odkrytej wcześniej karczmy Zapiecek by kupić na wynos giczkę jagnięcą oraz gulasz jagnięcy z hałuskami. Wcześniej próbowałyśmy tam kwaśnicy na baraninie i barszczu z pasztecikami z jagnięciny i wszystko było przepyszne, tak więc dania główne zamówiłyśmy w ciemno, byłyśmy pewne, że również będą przepyszne i rzeczywiście były. Do tego prawdziwe zakopiańskie piwko i obiado-kolacja na pożegnanie wypadu wypadła wyśmienicie.
Giczka
Gulasz
Nazajutrz rano po śniadaniu spakowałyśmy się i wyruszyłyśmy w podróż powrotną, unikając na szczęście korków.
Jeśli chodzi o informacje praktyczne to z powodu pandemii nie było nam dane korzystać z większości turystycznych atrakcji. Za parking w Palenicy Białczańskiej zapłaciłyśmy 30zł, za parking Wierch Poroniec 25zł a za parking przy Dolinie Kościeliskiej 15zł. Busik do Kuźnic kosztował 4zł. Ceny biletów do TPN to 6zł za normalny bilet. Za wjazd kolejką na Kasprowy Wierch zapłaciłyśmy po 75zł. Ze względu na covidowe obostrzenia nie były dla nas dostępne kawiarnie, restauracje, baseny, termy. Ale dzięki temu nie było też tłumów turystów, w porównaniu do normalnej sytuacji o tej porze roku. Był to więc bardzo dobry pomysł na spędzenie kilku dni w Tatrach na spokojnych, niezatłoczonych szlakach.
Zakopane, 28.12.2020-3.01.2021
2 komentarze
Super wpis
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tam
OdpowiedzUsuń