Ruprechticky Spicak z kamyków

lipca 10, 2020


Ruprechticki Spicak w Górach Suchych już kiedyś dał nam się we znaki, kiedy to zimą miałyśmy do niego zaledwie kilkaset metrów, a mimo to musiałyśmy zrezygnować i wrócić (link do posta). Kiedy chciałyśmy zrobić drugie podejście, covid19 pokrzyżował plany. Ale jak to się mówi - do trzech razy sztuka, więc umówiłyśmy się z koleżankami na wspólne zdejmowanie spicakowej klątwy.

Kamieniołom Kamyki

Na miejsce startu wybrałyśmy nieczynny od lat 70tych Kamieniołom Kamyki w którym wydobywano melafir. Aktualnie służy on jako miejsce rekreacji mieszkańców pobliskiej Głuszycy i okolic. Zalane wodą wyrobisko stało się malowniczym kąpieliskiem, łowiskiem oraz miejscem biwakowym. Niestety każde przyjemne miejsce przyciąga sporo ludzi, z czego niektórzy to po prostu imprezowicze. Tak też było podczas naszego noclegu przy kamieniołomie. Zjechało się trochę hałaśliwego towarzystwa. Na szczęście noc była dość zimna więc nie wytrzymali długo na zewnątrz. Rano plaża świeciła pustkami i mogłyśmy w ciszy delektować się kawą i widokami. W oczekiwaniu na koleżanki, poszłyśmy na spacer na taras widokowy, z którego pięknie widać cały kamieniołom. 






Pozostałości po wieży kolejki linowej, która transportowała urobiony kamień do młyna i sortowni znajdujących się w pobliżu linii kolejowej Wałbrzych-Kłodzko






Ruprechticky Spicak

Na Ruprechticky Spicak wyruszyłyśmy prosto spod kamieniołomu leśną drogą, omijając Raróg. Niebawem weszłyśmy na niebieski, grzbietowy szlak. Idąc tą samą trasą ale o innej porze roku rozpoznawałyśmy znajome miejsca – przełęcz Trzy Koguty czy rozstaje pod Jaworowym Wierchem. 






Letni szlak jest oczywiście bez porównania łatwiejszy ale stromizny nie zmniejszyły się niestety ani trochę. Podejścia były forsowne. Schodząc w dół było nawet ciężej niż zimą kiedy to śnieg trochę amortyzował obciążone stawy.








Szlak nie jest raczej popularny. Nie napotkałyśmy prawie żadnych turystów. Być może była to też zasługa pandemii koronawirusa. Dotarłyśmy w końcu do pamiętnego miejsca, skąd musiałyśmy zawrócić przy zimowym podejściu. Tym razem nie było oczywiście takiej potrzeby i za chwilę zamajaczyła w oddali wieża na Spicaku. 




Widok na Ruprechticky Spicak z wieżą obserwacyjną 

Dojście do wieży wymagało wprawdzie jeszcze trochę wysiłku bo najpierw stromego zejścia a potem znów stromego podejścia. Za to widoki z góry zdecydowanie warte są tego trudu. Z wieży roztacza się wspaniała panorama okolicznych pasm górskich.



Ruprechticky Spicak 880m





Mieroszów


W tle Ślęża, Radunia i Góry Sowie

W tle główny grzbiet Gór Kamiennych

W tle Masyw Śnieżnika

Široký vrch 



Pod wieżą zrobiłyśmy popas i wspólnie postanowiłyśmy wracać inną trasą. Nie chciało nam się drugi raz pokonywać stromych grzbietów gór, zeszłyśmy więc doliną do Łomnicy, która okazała się malowniczą, spokojną wioską, a stamtąd asfaltówką dotarłyśmy wprost do kamieniołomu. 









Rzeka Łomnica















Była to trasa ciut dłuższa ale na pewno mniej forsowna. Półtora godziny, obiecane w pierwszej wersji koleżankom, zamieniło się w ponad 5 godzin a kilka km w 19. Takie spacerki tylko z nami! Na szczęście wspólnie i jednogłośnie stwierdziłyśmy, że klątwa Spicaka została wreszcie zdjęta. Na koniec zaparzyłyśmy badylkową kawę, która poprawiła humory i uśmiechnięte ruszyłyśmy do domów. Polecamy się na przyszłość wszystkim naszym znajomym.


Ruprechticky Spicak, 17.05.2020 r.

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram