Park Narodowy Lovcen i Cetynia
grudnia 09, 2019
Po spokojnej, zapewnionej przez "łaskawych" policjantów nocy nad Zatoką Kotorską, ruszyłyśmy Badylkiem w dalszą trasę.
Poranek nad Zatoką Kotorską
Park Narodowy Lovcen
Głównym punktem dnia miał być Park Narodowy Lovcen, który dla mieszkańców Czarnogóry jest tym, czym Olimp dla Greków. O utworzeniu tego parku w 1952 r. zadecydowały nie tylko względy historyczne ale także przyrodnicze. Na terenie parku występują rzadkie zjawiska krasowe, formy i procesy geomorfologicze, a także ciekawe gatunki flory i fauny. Stwierdzono tam 1158 gatunków roślin chronionych, w tym cztery endemiczne. A my chciałyśmy choć jakiś wycinek tego parku zobaczyć na własne oczy i nacieszyć je pięknymi lovceńskimi krajobrazami.
Czarnogórskie miasteczka na trasie - wszechobecne ślady wojny
Budva
Brajici
Do Parku Narodowego Lovcen pojechałyśmy lepszą, niż tą prowadzącą z Kotoru drogą, czyli od strony Cetyni. Zresztą jak się później okazało droga z Kotoru była właśnie w trakcie remontu by na sezon mogła zostać oddana nowa i bezpieczna. Do Cetyni jechałyśmy malowniczą trasą ale im wyżej się wspinałyśmy, tym szanse na zobaczenie czegokolwiek malały. Powyżej Cetyni mgła stawała się coraz bardziej gęsta, pojawił się śnieg i dodatkowo zaczął padać deszcz i grad. Wszystko to nadawało trasie dodatkowego dramatyzmu, ponieważ znajdowały się na niej nieosłonięte przepaście i niebezpieczne momenty.
Kiedy dojechałyśmy na parking prowadzący na punkt widokowy, widoczność była praktycznie zerowa. Posiedziałyśmy w Badylku w nadziei, że się przejaśni ale nic na to nie wskazywało, do tego było bardzo zimno.
Zrobiłyśmy próbę i wspięłyśmy się schodami do tunelu prowadzącego na Jezerski Vrh, z którego podobno roztaczają się nieziemskie widoki. W dobrą pogodę można stąd zobaczyć prawie całą Czarnogórę, a my nie zobaczyłyśmy zupełnie niczego prócz mgły. Kiedy stwierdziłyśmy, że dalszy spacer nie ma najmniejszego sensu, wróciłyśmy do Badylka i zarządziłyśmy odwrót. Teoretycznie mogłyśmy zwiedzić chociaż mieszczące się na szczycie Mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza, który był ostatnim władcą Czarnogóry ale to na krajobrazach nam zależało a nie na grobowcach.
Zrobiłyśmy próbę i wspięłyśmy się schodami do tunelu prowadzącego na Jezerski Vrh, z którego podobno roztaczają się nieziemskie widoki. W dobrą pogodę można stąd zobaczyć prawie całą Czarnogórę, a my nie zobaczyłyśmy zupełnie niczego prócz mgły. Kiedy stwierdziłyśmy, że dalszy spacer nie ma najmniejszego sensu, wróciłyśmy do Badylka i zarządziłyśmy odwrót. Teoretycznie mogłyśmy zwiedzić chociaż mieszczące się na szczycie Mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza, który był ostatnim władcą Czarnogóry ale to na krajobrazach nam zależało a nie na grobowcach.
Schody prowadzące na Jezerski Vrh, z którego podziwiać miałyśmy niesamowite widoki
Powrót do Cetyni
Wróciłyśmy tą samą trasą do Cetyni, a że dysponowałyśmy lekkim zapasem czasu, to postanowiłyśmy zaparkować Badylka, trochę połazić i przy okazji znaleźć coś do jedzenia.
Cetinje - Cetynia - historczyna stolica Czarnogóry
Cetynia to małe (ok. 15tys. mieszkańców), otoczone górami miasteczko. Leży ono w krasowej dolinie na wysokości ok. 650m n.p.m., tuż u stóp masywu górskiego – Parku Narodowego Lovcen. Jeszcze 100 lat temu było stolicą Czarnogóry i to tutaj rozwijała się kultura tego górzystego kraju. Są tu pałace, budynki starych ambasad i inne wspaniałe budowle, które są dowodem wielkości dawnej Czarnogóry.
Deptak miejski w Cetinje
Spacerując po urokliwych uliczkach można od razu zauważyć, że panuje tam spokojna, wręcz senna atmosfera. Być może przez deszczową pogodę lub przedsezon ale zarówno kawiarnie, jak i restauracje świeciły pustkami. W jednej z uliczek znalazłyśmy lokalny bar dla miejscowych, podający tradycyjne czarnogórskie potrawy. Troszkę dziwnie na nas wszyscy patrzyli bo pewnie nie często trafiają tam turyści, ale za to zamówione cievapi były przepyszne.
Pyszne lokalne cievapi, podane tradycyjnie z cebulą
Ambasada Turecka
Niestety szczęście nam tego dnia nie dopisało i Park Narodowy Lovcen, na który tak liczyłyśmy pozostawił wielki krajobrazowy niedosyt. Tak samo deszczowa Cetinje, której przez deszcz nie zdołałyśmy dokładnie zwiedzić. Aparat tego dnia przeleżał w plecaku, a zdjęcia do tego posta pochodzą głównie z telefonów i screenów video. Pozostaje wierzyć, że jeszcze tutaj wrócimy i może wtedy pogoda nie spłata figla.
W dalszej części dnia przemieściłyśmy się do Starego Baru (Stari Bar) by obejrzeć historyczne miasto ruin i duchów.
Dzień 10 "Bałkany Badylkiem" - Lovcen, Cetynia - Czarnogóra, 29.04.2019
0 komentarze