Boka Kotorska - najpiękniejsza zatoka w Europie

listopada 05, 2019


Szczyty górskie wcinają się w turkusowe wody Adriatyku, stwarzając krajobraz przypominający fiordy Norwegii. Krajobraz ten sprawia, że Boka (Zatoka) Kotorska uznawana jest za jedno z najpiękniejszych miejsc nie tylko na Bałkanach, ale i w całej Europie.

Zatoka Kotorska

Wzdłuż linii brzegowej zatoki można zobaczyć starożytne i średniowieczne miasta otoczone obronnymi murami. Dachy w kolorze ochry idealnie komponują się z kolorem wody, a wąskie uliczki tutejszych miejscowości kryją fascynujące zabytki. Jej niezwykłość potwierdza fakt umieszczenia tego miejsca na Liście Światowego Dziedzictwa Kultury i Natury - UNESCO. Powierzchnia całego akwenu to 87 km² a wybrzeże ma długość 128 km.


My na Zatokę Kotorską poświęciłyśmy jeden dzień badylkowych Bałkanów. Była ona koniecznym punktem naszego pobytu w Czarnogórze. W pierwszej kolejności odwiedziłyśmy malownicze portowe miasteczko Herceg Novi przy którym nocowałyśmy, następnie Perast, a na na samym końcu niesamowity Kotor.

Zatoka Kotorska - Herceg Novi

Po spokojnej nocy nad zatoką dopiero rano, w blasku słońca, byłyśmy w stanie ujrzeć jej niesamowite piękno. Kiedy dojechałyśmy tu poprzedniego dnia na nocleg było już zupełnie ciemno. Teraz na naszych oczach woda w zatoce odbijała błękit nieba, mieniąc się wieloma odcieniami turkusu i otulając się zachwycającymi górami. Zjadłyśmy śniadanie i wypiłyśmy kawę ciesząc oczy tym niesamowitym widokiem i ruszyłyśmy na eksplorację malowniczego miasteczka Herceg Novi.



Herceg Novi zostało założone dopiero w XIV wieku, jednak mimo to, jest jednym z najciekawszych i najbardziej obfitujących w zabytki miejsc w całej Czarnogórze. Miasto leży u stóp góry Orjen osłaniającej je od północy. Od południa zaś zlokalizowane jest na wprost wejścia do Zatoki Kotorskiej, w odległości 7 km od otwartego morza. Nazywane jest „miastem kwiatów”, gdyż w porównaniu z innymi czarnogórskimi miastami wybrzeża, ma ono najbardziej śródziemnomorski charakter, z cyprysami, palmami i drzewami cytrusowymi oraz architekturą zarówno romańską, bizantyńską, barokową, jak i orientalną. 





Wąskimi uliczkami, po wszechobecnej schodowej wspinaczce dostałyśmy się na Trg Nikole Djurkovica czyli do samego serca miasta. Plac ten podobno o każdej porze dnia i nocy wypełniony jest ludźmi w kawiarnianych ogródkach. My odwiedziłyśmy go kwietniowym rankiem wiec wyglądał na zupełnie bezludny.  

  Trg (plac) Nikole Djurkovica 

Wieża zegarowa na placu Djurkovica, przejście na plac Scjepana

Schodami pod wieżą zegarową dotarłyśmy do placu Scjepana, z którego roztaczają się niesamowite widoki na Bokę Kotorską. Po środku znajduje się przepiękna cerkiew św. Michała Archanioła. Obok mieści się studnia Karacza, skąd można napić się wody.

Plac Bellavista / Trg Herceg Scjepana


 Cerkiew św. Michała Archanioła

Dalej dotarłyśmy na plac Micica Pavlovica z kościołem św. Hieronima i dzwonnicą z 1856 roku. 

Kościół św. Hieronima

 Odwiedziłyśmy też Twierdzę Forte Mare i podziwiałyśmy widoki roztaczające się z niej na zatokę.

Forte Mare czyli Twierdza Morza, strzegąca niegdyś wejścia do Zatoki Kotorskiej w Herceg Novi




Przespacerowałyśmy się też kolejny raz promenadą Herceg Novi. Gdy zwiedzałyśmy ją dzień wcześniej było już ciemno. Ma ona kilka kilometrów długości i uważana jest za jedną z najładniejszych adriatyckich promenad. Łączy Igalo i Meljine, dwie miejscowości sąsiadujące z Herceg Novi i jest ulubionym miejscem turystów z uwagi na piękne widoki, bujną roślinność oraz mnogość kawiarni i restauracji.









W Herceg Novi jest oczywiście o wiele więcej ciekawych miejsc, wartych zobaczenia jak np. Monastyr Savina, Twierdza Kani Kula, Twierdza Spanjola, czy położona nieopodal arcyciekawa kamienna wioska Zlijebi (Žlijebi), leżąca na wysokości 700 m n.p.m. Niestety nasz czas był mocno ograniczony więc ruszyłyśmy Badylkiem prosto do Perastu.

 

Zatoka Kotorska - Perast

Perast znajduje się ok. 30 km kilometrów od Herceg Novi i jest dużo mniejszym miasteczkiem, można nawet rzec - maleńkim bo mieszka tu zaledwie 300 osób. Miasteczko jest położone bardzo malowniczo u podnóża góry Kason.




Od pierwszej chwili w Peraście zachwyciły nas imponujące weneckie pałace (w latach 1420-1797 miasto należało do Republiki Weneckiej). Jak na tak maleńkie miasteczko, znajduje się tutaj całkiem sporo, bo aż dziewiętnaście, starych willi kapitańskich i kilka kościołów. Najważniejszy jest kościół św. Mikołaja na rynku głównym, z górującą nad miastem dzwonnicą.



W Peraście znajduję się też malowniczy port, wzdłuż którego zaparkowane są kolorowe motorówki. Można nimi popłynąć na jedną z dwóch, leżących na przeciwko wysepek - Wyspę Matki Boskiej ze Skały z barokowym kościołem i wyspę św. Jerzego (Sveti Djordje), na której mieści się męski klasztor, zabytkowy kościół św. Jerzego z XII w. oraz niewielki cmentarz.



 Widok z portu na obie wyspy

 Wyspa Matki Boskiej ze Skały

Wyspa św. Jerzego z klasztorem i zabytkowym kościołem

Naganiacze oczywiście próbowali namówić nas na rejs ale, że nie byłyśmy nim zainteresowane, to nie omieszkali okazać nam swojego niezadowolenia. Nasz plan był trochę inny, chciałyśmy wypożyczyć w Peraście kajak i opłynąć wspomniane wysepki samodzielnie. W tym celu przebrałyśmy się w kajakowe ciuchy, zapakowałyśmy worki wodoszczelne i ruszyłyśmy na poszukiwanie wypożyczalni. Namiary miałyśmy z google. Niestety wszystkie miejsca, które obeszłyśmy były nieczynne, a wszyscy miejscowi, których pytałyśmy o kajak byli bardzo zdziwieni i o dziwo nic o kajakach nie wiedzieli. Może nie chcieli polecać konkurencji? Bardzo niepocieszone w końcu odpuściłyśmy. Widocznie przed sezonem o kajak bardzo trudno tutaj. Następnym razem bierzemy Bajdarkę ze sobą.

 





Poszwendałyśmy się jeszcze trochę po okolicy, pozachwycałyśmy widokami na zatokę, po czym znalazłyśmy miłą knajpeczkę nad samym brzegiem zatoki, podającą świeżutkie mule. Nie omieszkałyśmy ich skosztować i tak posilone ruszyłyśmy prosto do Kotoru.




Zatoka Kotorska - Kotor

Do Kotoru dotarłyśmy po godzinie 16tej. Na miejscówkę wybrałyśmy namiar pobrany z apki Park4Night, z widokiem na całą, przepiękną Zatokę Kotorską. Oprócz nas parkował tutaj niemiecki camper a później dojechał biały serbski brat Badylka. Parking nad zatoką był olbrzymi, opustoszały i wyglądał w miarę bezpiecznie. Nie tracąc więc cennego czasu znalazłyśmy idealne miejsce dla Badylka i ruszyłyśmy z buta na zwiedzanie starego miasta. 




Z daleka rysował się niesamowity krajobraz tego wyjątkowego miasteczka, wtopionego w poszarpane pasmo górskie. Widać też było z daleka mieniącą się na zboczu góry twierdzę z murami obronnymi Kotoru. To jedno z nielicznych miast na wybrzeżu Adriatyku, które pomimo licznych wojen i trzęsień ziemi zachowało oryginalny pierścień średniowiecznych murów obronnych. Liczą one 4,5 km długości, od 2 do 16 m grubości i 20 m wysokości w najwyższym punkcie. Wspinają się od wschodu i północy na strome wzgórze Sveti Ivan, dochodząc aż do potężnej twierdzy Kaštel.



 Widok na  mury obronne Kotoru

Po drodze minęłyśmy opuszczony hotel Fjord, który był naszym celem urbexowym. Ze smutkiem stwierdziłyśmy, że spóźniłyśmy się o włos, bo wyburzony został całkiem niedawno. Bardzo szkoda.

Pozostałość po Hotelu Fjord 

To samo miejsce przed wyburzeniem - Hotel Fjord ©Borisa Medenica (www.archdaily.com)

Do starego miasta dotarłyśmy od strony Bramy Morskiej z XVIw. Wejść można także Bramą Północną i Bramą Południową. Od razu zaczęłyśmy spacer pomiędzy zabytkowymi budowlami, chłonąc klimat miejsca. Bardzo łatwo stracić orientację i pogubić się w plątaninie wąskich kotorskich uliczek, dodatkowo budynki i place są do siebie bardzo podobne.

Mury obronne

 Brama Morska, wejście na Stari Grad

Plac Broni z wieżą zegarową i pręgierzem



Katedra św. Tryfona




Cały Kotor emanuje niezwykłym klimatem i może uchodzić za najciekawsze miasto Czarnogóry. 






Turystom towarzyszą wszechobecne, przyjazne futrzaki. Koty są tam wszędzie i można by wręcz pomyśleć, że nazwa miasta wywodzi się właśnie od nich.




Podążając drogowskazami dotarłyśmy do wejścia na twierdzę św. Jana. Prowadzą do niej kręte kamieniste ścieżki z zakosami. Stojąc na dole, zniechęcającym wydawało się wdrapywanie na górę, jednak 1500 stopni później widoki wynagrodziły nam wysiłek. 

 

 Kościół Matki Boskiej od Zdrowia

 
 

Widok z góry na Bokę zapiera dech w piersiach, a my dodatkowo trafiłyśmy na zachód słońca. Po chwili zaczęło się ściemniać więc ruszyłyśmy w dół, a że było bardzo przyjemnie, to postanowiłyśmy jeszcze trochę pospacerować po kotorskich uliczkach i złapać jeszcze odrobinę miejscowego klimatu.
 



 


 


Zadowolone z udanego i pełnego wrażeń dnia, po godz.23.00 wróciłyśmy do Badylka. Pomału zaczęłyśmy szykować się do spania, kiedy nagle podjechał do nas radiowóz. Dwoje policjantów, którzy przyuważyli nas w tym miejscu, gdy przyjechałyśmy (jedli wtedy w pobliskim barze) wymyśliło sobie sposób na łatwy zarobek (przekonane jesteśmy, że chodziło o próbę wymuszenia na nas łapówki). Nie zapukali do campera stojącego obok, a do nas. Może mieli nadzieję, że z wystraszonymi kobietami pójdzie im lekko? Sytuacja wyglądała w ten sposób, że poinformowali nas o zakazie biwakowania na dziko, który obowiązuje w Czarnogórze (taki sam zakaz obowiązuje również w Polsce), po czym przystąpili do straszenia wysokim mandatem (300 Euro) za coś, do czego nie zdążyło dojść. Nie pomagały żadne tłumaczenia, ani prośby. Poinformowałyśmy ich, że w takim razie za minutę odjedziemy i nie będziemy w tym miejscu nocowały. Jeden z policjantów był jednak nieugięty i zaczął wypisywać mandat. Nie wiedziałyśmy jak się zachować. Sytuacja była naprawdę nieprzyjemna i nerwowa. Drugi z policjantów prosił tego upartego by nam odpuścił ale on chciał koniecznie postawić na swoim. Kiedy uznał, że na pewno nie zaproponujemy żadnej łapówki, o dziwo dał się namówić temu dobremu by nas zostawił w spokoju. Nakazał nam opuszczenie terenu. Kamień spadł nam z serca i zaczęłyśmy się zwijać, mimo iż nie cieszyła nas perspektywa nocnych poszukiwań campingu. Po chwili wrócili i powiedzieli, że możemy zostać do rana. Do campera nawet nie podeszli. Ot, taka niefajna, niesmaczna, rozczarowująca historia. Wniosek? Może lepiej unikać takich biwakowych aplikacji i szukać miejscówek na własną rękę, bo jak widać, nie tylko biwakowicze z nich korzystają. 
Nazajutrz ruszyłyśmy Badylkiem do Parku Narodowego Lovcen i Cetyni.


Dzień 9 "Bałkany Badylkiem" - Herceg Novi, Perast, Kotor - Czarnogóra, 28.04.2019

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram