Gorące Podlasie

czerwca 01, 2018


Kolejna majówka na Podlasiu. Z jednej strony fajnie byłoby wyjechać w jakieś nowe miejsce, a z drugiej Podlasie jest tak niesamowite, nieodkryte i za każdym razem inne, że nie zastanawiamy się długo i pakujemy sprzęt.


Podlasie wiosenny birdwatching - Narew i Biebrza


Podlasie - jak się spakować na majówkę

Decydujemy się na Narew i Biebrzę. Nauczone doświadczeniem pakujemy dużo ciepłych rzeczy, w tym także kurtki puchowe i grube skarpety. Pogoda płata nam jednak figla, bo zamiast zwyczajowych chłodów niespodziewanie majówka przynosi wysokie temperatury i bardzo słoneczne, upalne dni. Ściągnęło to mnóstwo ludzi a dla nas oznaczało niestety gorsze obserwacje i zdjęcia.


Ze względu na sporą odległość jedziemy jak zwykle od razu po pracy. Tym razem jednak nie nocujemy na stacji benzynowej, tylko u koleżanek z Warszawy. To też fajna okazja żeby się z nimi spotkać i pogadać bo dawno się nie widziałyśmy. Spędzamy z nimi miły wieczór oraz połowę następnego dnia. Dziewczyny zabierają nas na przyjemny spacer po okolicznych Stawach Raszyńskich. Mamy nadzieję na spotkanie z pelikanem, który ostatnio był tam widywany ale niestety nie udaje się.
Koło południa ruszamy w dalszą trasę. Jedziemy do znanego nam z poprzedniego roku miejsca w Waniewie przy kładce na Narwi.

Podlasie - Waniewo kładka na Narwi 



Niestety okazuje się, że kładka jest remontowana i nie można z niej korzystać. Wielka szkoda bo całe stada batalionów żerują w pewnym oddaleniu od brzegu i z kładki można byłoby je sfotografować. Rozkładamy się ze statywem, aparatami i lornetką w oczekiwaniu na zachód słońca. (opis zeszłorocznego pobytu w Waniewie i pływanie tratwami między kładkami tutaj)



 
   

Obserwujemy gęsi, czarnego bociana, łabędzie, kaczki i inne ptactwo wodne. Słuchamy tokujących bekasów. Po zachodzie idziemy na nocleg do samochodu. Ustawiamy budzik na 5 rano żeby sfotografować świt. Nieopatrznie jednak sprawdziłyśmy godzinę wschodu słońca dla Leszna. Jesteśmy kilkaset kilometrów na wschód i słońce wschodzi tu znacznie wcześniej. Zrywamy się o pół godziny za późno. Wschód jest jednak taki sobie.

 



Podlasie - śladami przydrożnych kapliczek i krzyży i wiatraków

Nie mamy szczęścia do tego miejsca. Odjeżdżamy po porannej kawie i śniadaniu. Tym razem objeżdżamy Narew z prawej strony. Po drodze fotografujemy przydrożne i przydomowe krzyże i stare kapliczki. Jest ich tutaj mnóstwo, dodają okolicy kolorytu.

 




Na niektórych skrzyżowaniach stoi nawet po kilka krzyży lub krzyż na krzyżu, różne ciekawe konfiguracje ludowej twórczości.


 


Spotykamy też zabytkowe wiatraki/młyny. Niestety jeden z nich jest w trakcie rozbiórki i przenosin. Spóźniłyśmy się o kilka dni. Szkoda bo wyglądał pięknie i okazale. Dojeżdżamy do miejscowości Śliwno, po przeciwnej stronie Waniewa.




Podlasie - Supraśl, Kruszyniany i tatarskie przysmaki

Postanawiamy pojechać dalej na wschód. Zmierzamy do Supraśla, gdzie zwiedzamy to urokliwe miasteczko, w którym mieszkał podlaski fotograf przyrody Wiktor Wołkow. Znajduje się tu słynne muzeum ikon, niestety ze względu na sporą ilość turystów nie jest dane nam go obejrzeć.


   

 
Poznając Podlasie warto odkrywać je również od strony kulinarnej. Tutejsza kuchnia jest bardzo różnorodna ze względu na różnorodność ludności zamieszkującej te tereny. Tatarzy np. jako naród koczowniczy przywieźli tutaj ze sobą smaki pochodzące z krajów przez które wędrowali, czyli wpływy kuchni kaukaskiej, chińskiej, tureckiej, ukraińskiej czy rosyjskiej. W lokalnej restauracji "Przysmaki Tatarskie" próbujemy zatem tatarskich specjałów. Zamawiamy kołduny i manty w rosole a na deser gęstą tatarską kawę z tygielka z halwą. Tatarska halwa w smaku, wyglądzie i konsystencji przypomina bardziej krówkę niż tradycyjną hałwę. Robi się ją z miodu, mąki i masła, a przygotowanie jej jest niezwykle pracochłonne.



Z Supraśla jedziemy dalej na wschód do Kruszynian. Mieszka tu kilkanaście rodzin tatarskich. Zwiedzamy zabytkowy drewniany meczet i wysłuchujemy rodowitego tatara opowiadającego o ich przybyciu na te ziemie i ciekawych obyczajach, a potem kierujemy się do słynnej Jurty Tatarskiej na obiad. 





Chociaż sezon dopiero się zaczyna w Jurcie jest mnóstwo gości. Można tu również obejrzeć rodzinne pamiątki właścicieli, skorzystać z jazdy konnej lub noclegu. Panuje tu przemiła atmosfera. Uśmiechnięta właścicielka rozmawia z klientami, obsługa jest sprawna i miła. Delektujemy się tatarskimi smakołykami, które są tak bardzo zróżnicowane, jak sami Tatarzy. Zamawiamy babkę ziemniaczaną, chłodnik, kompot z rokitnika i przepyszne manty na słodko, które smakują tak pysznie jak wyglądają na zdjęciu. 






Koniecznie należy w tym miejscu spróbować także czak-czaki, czyli tatarskich ciasteczek oblanych miodem i posypanych makiem, rodzynkami i orzechami. Są przepyszne! Bierzemy na wynos paczuszki dla rodziny i przyjaciół.


Następnego dnia Jurta doszczętnie spłonęła na skutek niespodziewanego pożaru. Była to dla nas szokująca wiadomość. Straty oszacowano na 1,5 mln. zł. Załamani właściciele zapowiedzieli, że zrobią wszystko co w ich mocy by ją odbudować.

Podlasie - Gobiaty - opuszczone torowisko MIR

Następnie zmierzamy do samej granicy białoruskiej. W małej miejscowości Gobiaty znajduje się stare torowisko, którym jechały do Polski pociągi ze Związku Radzieckiego. Po upadku bloku wschodniego przejazd został zamknięty. Pozostały zasieki i napis cyrylicą „MIR”. Granicę stanowi rzeka Świsłacz, leniwie płynąca pod wiaduktem kolejowym.

 



Podlasie - Gugny 

W końcu kierujemy się do naszej kwatery w Gugnach. Pani Bronia wita nas bardzo miło i proponuje nocleg w garażu przerobionym na duży apartament dla gości. Na nasze szczęście apartament jeszcze nie jest gotowy bo inaczej nie miałybyśmy gdzie zanocować. Cały dom jest zapchany gośćmi a do tego w minicamperze na podwórku nocuje starsze małżeństwo z Niemiec. Tak im tu dobrze, że zasiedzieli się znacznie dłużej niż planowali. Z dumą prezentują nam swój domek na kółkach, którym odbyli już wiele podróży, m.in. do Norwegii i na Islandię. U Broni spotykamy się z ludźmi poznanymi rok i dwa lata wcześniej - stała, sprawdzona ekipa.



Rano budzimy się wypoczęte i po śniadaniu jedziemy do Dolistowa nad Biebrzę w poszukiwaniu batalionów. Po drodze obserwujemy parkę bażantów. 




Podlasie - Dolistowo - bataliony

Batalionów jest rzeczywiście mnóstwo i zawzięcie tokują po obu brzegach rzeki. Kiedy co jakiś czas podrywają się do lotu, wyglądają jak stada szarańczy. Szkoda, że ostre słońce uniemożliwia zrobienie dobrych zdjęć. Dojeżdżamy dziurawą drogą do ścieżki wiodącej do leśniczówki Grzędy, jednak nie decydujemy się, żeby brodzić po pas w bagnie. 
   
 

 

 
  

Podlasie - łosie na Carskiej Drodze

Jedziemy do Osowca obejrzeć gniazdo remiza, a na koniec dnia na Carskiej Drodze spotykamy oczywiście łosie. Jeden z nich spokojnie i dostojnie przechodzi sobie na drugą stronę jezdni.




   
 
 

Podlasie - Burzyn i Grądy Woniecko

Następnego dnia zrywamy się bardzo wcześnie, żeby zdążyć na wschód słońca do Burzyna, po drugiej stronie Biebrzy. Jest tu wieża widokowa im. Wiktora Wołkowa. Bardzo często przyjeżdżał on tutaj fotografować wschód nad Biebrzą. My również obserwujemy ten poranny spektakl. 

 

Następnie jedziemy na Grądy-Woniecko w poszukiwaniu batalionów. Drogę przebiega nam spłoszony łoś, chyba znacznie mniej oswojony z ludźmi niż jego pobratymcy z Carskiej Drogi. 



 
Na Grądach całe stada batalionów, niestety dojście do nich możliwe jest tylko w woderach. Na rozlewiskach widać poustawiane czatownie fotografów.

 



Wracamy do Gugien na pyszne śniadanie, a potem pożyczamy rowery od Broni i jedziemy na przejażdżkę po okolicy. 





Podlasie - zachód słońca na Górze Strękowej

Na zachód słońca chcemy skoczyć na Górę Strękową. Po drodze wpadamy w wielką burzę gradową. Zatrzymujemy się i przeczekujemy w obawie, że grad rozbije nam szybę. Na szczęście szybko przechodzi ale przy drodze leżą wielkie grudy gradowe, niektóre wielkości orzechów. Objeżdżamy wały wzdłuż Narwii.


   


Na Górze Strękowej zebrała się już grupka fotografów. Wokół unoszą się mgły po burzy, a słońce zachodzi odbijając się w rzece na czerwono.


     

Podlasie - Bagno Ławki

Rano znów wstajemy przed świtem i jedziemy na rozlewiska Narwii w nadziei na fajny wschód słońca. Pogoda jednak nie sprzyja spektakularnym kolorom i jesteśmy trochę rozczarowane. Odwiedzamy kładkę na bagnie Ławki, gdzie fotografujemy bardzo rzadką w Polsce roślinę - szachownicę kostkowatą. Przy kładce zamieniamy kilka zdań z Tomaszem Kłosowskim - znanym z programu "Dzika Polska", a następnie spieszymy się na śniadanie. Po drodze spotykamy łosia, który też już śniada. 


 




Podlasie - Biały Grąd

Na popołudnie mamy zarezerwowane kajaki. Jedziemy więc do tego czasu powłóczyć się na Biały Grąd, bez większych nadziei na obserwacje ornitologiczne. Jest już zdecydowanie zbyt mało wody i o wiele za ciepło żeby spotkać ptaki. Rozlewiska się skurczyły, a gorące powietrze przeszkadza w robieniu zdjęć. 







Na Białym Grądzie obserwujemy ciekawą próbę przejęcia gniazda przez bociana. Samce stoczyły między sobą ostry pojedynek i intruz został przepędzony. Radość została zaznaczona głośnym klekotem zwycięzcy. 

 

Podlasie - kajakiem po Biebrzy z Brzostowa do Wizny

Po południu docieramy do portu w Wiźnie i ładujemy się z kajakami do busika. W Brzostowie robimy zrzut na rzekę i zaczynamy spływ po starorzeczach z nadzieją na lepsze obserwacje niż dotychczas. Z poziomu kajaka w końcu jest nam dane zobaczyć z bliska sporo ptaków, głównie batalionów i rycyków. Są też olbrzymie stada rybitw i łabędzi.






  




 

W trakcie spływu pogoda się psuje i trochę marzniemy. Do Wizny dobijamy o zachodzie słońca, a po drodze obserwujemy jeszcze żerujące bobry.



 


Podlasie - u Moni

W drodze powrotnej odwiedzamy jeszcze poznaną rok temu u Broni sympatyczną dziewczynę z tysiącem oryginalnych pomysłów. Przy nalewce z aronii opowiada nam jak weszła w posiadanie fajnego, starego, drewnianego domu i jakie miała przygody z wyremontowaniem go. W sierpniu zamierza zrealizować plan objechania Polski rowerem. Będziemy mocno trzymać za nią kciuki.
Ostatniego dnia żegnamy się z miłą Panią Bronią i jej mamą. Szkoda, że tak szybko minęły te dni na Podlasiu. Szkoda, że trzeba już wracać i że następna majówka dopiero za rok.

P.S. Skleciłyśmy z tego pobytu filmik. Jeśli ktoś ma cierpliwość to zapraszamy do obejrzenia.


Podlasie 27.04 - 3.05.2018

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram