Pętla Augustowska z Rospudą
lipca 07, 2017
Niespodziewanie nadszedł czerwiec i czas urlopu. Jak zwykle nie mamy nic zaplanowane, chociaż wiemy, że chcemy spędzić urlop w kajaku. Początkowy pomysł spływu Narwią odpada ze względu na zbyt małą ilość czasu. Poza tym chcemy jakiegoś urozmaicenia.
Przychodzi nam do głowy Kanał Augustowski wraz z pojezierzem, Czarną Hańczą i Rospudą. Dalekie ale za to piękne tereny. Nie mamy już głowy ani czasu na rozplanowanie trasy. Kupujemy tylko plan rzeki Rospudy i Czarnej Hańczy z Kanałem Augustowskim. Powinno wystarczyć. Jedziemy w środę po pracy i nocujemy w samochodzie na znanym nam już parkingu za Warszawą. Przynajmniej nie tracimy całego dnia na dojazd.
Pętla Augustowska kajakiem
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 1 - Rospuda
W czwartek około południa dojeżdżamy do miejscowości Małe Raczki nad Rospudą. Jest tu młyn wodny z zastawką i stąd zaczynamy spływ. Samochód zostawiamy na terenie agroturystyki przy młynie. Rozkładamy Bajdarkę, pakujemy ją i ruszamy.
Rospuda okazuje się niedużą, płytką rzeczką o przejrzystej wodzie i kamienistym dnie. Co jakiś czas osiadamy na płyciznach i przeciągamy kajak na głębszą wodę. Poziom rzeki jest naprawdę niewysoki. Mimo to płynie się bardzo przyjemnie i leniwie. Prawie nie wiosłujemy, unosimy się tylko z nurtem. Wzdłuż rzeki rozmieszczonych jest wiele prywatnych pól biwakowych. Niektóre z nich posiadają oryginalne tabliczki informujące o przeróżnych zakazach. Większość z nich jednak to informacje o zakazie wstępu, terenie prywatnym i płatnym postoju.
Docieramy pod koniec dnia do miejsca oznaczonego jako uroczysko "Święte Miejsce". Obecnie związane jest ono z kultem katolickim, jednak legenda tego miejsca sięga czasów i obrzędów prasłowiańskich. Znajduje się tu niesamowita, drewniana kapliczka obwieszona różańcami, krzyżykami, medalionami i obrazkami. Za mostem na małej polance ulokowała się grupa kajakarzy. Nam pozostaje rozbić się przed mostem na niewielkim cypelku. Mamy wiatę, kawałek trawy na namiot i widok na rzekę.
Mijamy jezioro Necko i po południu wpływamy na jezioro Białe Augustowskie. Jesteśmy wściekle głodne bo od rana nic nie jadłyśmy. Dobijamy do brzegu i zamawiamy w pobliskiej smażalni ryb przystawkę w postaci talerzyka stynki (małej rybki stanowiącej lokalny przysmak) oraz smażonej sielawy i okonia. Ryby w połączeniu ze świeżą Łomżą zdecydowanie stawiają nas na nogi. W tym miejscu koniecznie trzeba wspomnieć, że po wrzuceniu zdjęcia stynek na insta, instagramowy znajomy robsonk123 (pięknie fotografuje krajobrazy) skomentował wrzutkę, że za chwilę też się tam wybiera. Okazało się, że siedział z żoną na ławce, tam gdzie przybiłyśmy Bajdarką. Powiedziałyśmy im nawet "dzień dobry". Niestety wszystko wydało się trochę za późno by pogadać na żywo. Szkoda, ale może kiedyś jeszcze będzie okazja bo świat jest przecież bardzo mały.
Płyniemy teraz do najbliższego miejsca biwakowego, malowniczo usytuowanego na cyplu Ostry Róg i rozbijamy obóz. Korzystając z czystego jeziora i piaszczystego dna bierzemy kąpiel. Tak odświeżone kładziemy się spać.
Płyniemy dalej kanałem i napawamy się samotnością. Dzięki remontowi śluzy nie pływają statki ani żadne jednostki większe niż kajaki. Zatapiamy się w ciszy i uroku Kanału Augustowskiego.
Za mostem wpływamy w boczny kanał. Jest niesamowicie tajemniczy i piękny. Docieramy nim do jazu, gdzie przerzucamy kajak na jezioro Serwy.
Pogoda zmienia się. Nadciąga burza. Staramy się znaleźć jakieś pole namiotowe zanim spadnie deszcz ale docieramy tylko do wsi Mołowiste i zaczyna padać. Chronimy się na brzegu pod wiatą.
Kawałek dalej jest camping więc kiedy przestaje lać podpływamy kilkadziesiąt metrów i po uzgodnieniu z właścicielami rozbijamy namiot. Przy okazji dogadujemy się w sprawie transportu kajaka na jezioro Wigry. Odległość wynosi jakieś 12 km więc obawiamy się, że nasz wózek kajakowy temu nie podoła. Ta przyjemność ma kosztować nas 60 zł co wydaje się ceną trochę wygórowaną ale nie targujemy się.
Nad brzegiem jeziora Wigry jest tak przyjemnie, że nie chce nam się stąd ruszać. Kupujemy podpiwek w sklepie i sączymy go przez godzinę przy kajaku w cieniu. Jakiś miejscowy pan majstrujący przy łódce zagaduje ciekaw naszego kajaka i podróży którą odbywamy. Okazuje się, że zwiedził kajakiem sporo interesujących rzek, między innymi na Litwie, Łotwie i Białorusi. Rozmawia nam się bardzo miło, niestety jego wzywają przez telefon a nam też już czas w drogę.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 2 - Jezioro Białe Augustowskie i cudne stynki
Rano ruszamy dalej. Rospuda zmienia charakter. Z szybkiej, bystrej rzeki przeistacza się w rozlewisko z powolnym nurtem i niezauważenie przechodzi w jezioro Rospuda.Mijamy jezioro Necko i po południu wpływamy na jezioro Białe Augustowskie. Jesteśmy wściekle głodne bo od rana nic nie jadłyśmy. Dobijamy do brzegu i zamawiamy w pobliskiej smażalni ryb przystawkę w postaci talerzyka stynki (małej rybki stanowiącej lokalny przysmak) oraz smażonej sielawy i okonia. Ryby w połączeniu ze świeżą Łomżą zdecydowanie stawiają nas na nogi. W tym miejscu koniecznie trzeba wspomnieć, że po wrzuceniu zdjęcia stynek na insta, instagramowy znajomy robsonk123 (pięknie fotografuje krajobrazy) skomentował wrzutkę, że za chwilę też się tam wybiera. Okazało się, że siedział z żoną na ławce, tam gdzie przybiłyśmy Bajdarką. Powiedziałyśmy im nawet "dzień dobry". Niestety wszystko wydało się trochę za późno by pogadać na żywo. Szkoda, ale może kiedyś jeszcze będzie okazja bo świat jest przecież bardzo mały.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 3 - przepiękny Kanał Augustowski
Następnego dnia przepływamy jezioro Białe Augustowskie do końca i śluzujemy się na kolejne – Studzienicze. Za tym jeziorem jest następna śluza ale niestety nieczynna bo w remoncie. Przewozimy kajak na wózeczku, po czym robimy krótką przerwę na posiłek. W tym czasie z drugiej strony przypływa grupa Niemców na kajakach składanych. Podziwiamy ich wypacykowane, śliczne kajaczki.Płyniemy dalej kanałem i napawamy się samotnością. Dzięki remontowi śluzy nie pływają statki ani żadne jednostki większe niż kajaki. Zatapiamy się w ciszy i uroku Kanału Augustowskiego.
Za mostem wpływamy w boczny kanał. Jest niesamowicie tajemniczy i piękny. Docieramy nim do jazu, gdzie przerzucamy kajak na jezioro Serwy.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 4 - zjawiskowe Jezioro Wigry
Rano właścicielka przynosi nam własnoręcznie robione jagodzianki. Kupujemy od niej jeszcze jajka od szczęśliwych kur i robimy sobie wystawne śniadanie. Syn właścicieli przewozi nas do wsi Bryzgiel.Nad brzegiem jeziora Wigry jest tak przyjemnie, że nie chce nam się stąd ruszać. Kupujemy podpiwek w sklepie i sączymy go przez godzinę przy kajaku w cieniu. Jakiś miejscowy pan majstrujący przy łódce zagaduje ciekaw naszego kajaka i podróży którą odbywamy. Okazuje się, że zwiedził kajakiem sporo interesujących rzek, między innymi na Litwie, Łotwie i Białorusi. Rozmawia nam się bardzo miło, niestety jego wzywają przez telefon a nam też już czas w drogę.
Jezioro Wigry jest tak piękne, że nie możemy się napatrzyć w jego przejrzystą toń. Pod nami przesuwają się rośliny jak rafa koralowa, wszelkich kształtów i kolorów.
Staramy się zbliżyć do jeziora Białego Wigierskiego. Kiedyś można było tam wpłynąć kajakiem. Obecnie przesmyk został zasypany a na jeziorze ustanowiono ścisły rezerwat. Jest to jezioro o najczystszej wodzie w Polsce. Jego przejrzystość określana jest na 7 m. W jego głębi rosną niesamowite, rzadkie rośliny i stanowi olbrzymią gratkę dla nurków i fotografów podwodnych.
Szukamy miejsca gdzie Wigry styka się z Białym. Podpływa do nas łódką poznany chwilę wcześniej znajomy. Pyta czy szukamy dojścia do Białego i podprowadza nas najbliżej jak się da. Wbijamy się w trzciny i brodzimy do grobli wśród larw żółtobrzeżka i innych, mniej lub bardziej strasznych stworzeń.
Z trudem udaje nam się przedostać na Białe, oczywiście bez kajaka. Podziwiamy z brzegu jego piękno, moczymy w nim nogi i wracamy szczęśliwe do Bajdarki.
Płyniemy dalej, przemierzając Wigry aż do cypla Rosochaty Róg, gdzie natykamy się na bardzo fajny i zadbany teren z wykoszoną trawą i wiatami. Okazuje się, że właścicieli nie ma akurat w domu ale po rozmowie telefonicznej zgadzają się żebyśmy zostały na noc. Po należność zjawia się ich sąsiadka a my mamy cały teren dla siebie.
Odświeżamy się w jeziorze i idziemy do pobliskiej karczmy na smaczny obiad składający się z domowego rosołu, kartaczy i blina. Wszystko okraszone świeżą zimną Łomżą z nalewaka.
Tak pokrzepione wracamy do namiotu i z pomostu oglądamy zachód słońca nad klasztorem w Wigrach. Malowniczo.
Są też jagodzianki i inne smakołyki na szlaku.
Czarna Hańcza wije się urokliwie wśród łąk i drzew. W każdej wsi mnogość pól namiotowych. To najlepiej zagospodarowana rzeka po jakiej zdarzyło nam się płynąć. Co krok wykoszona trawa i postawione wiaty. Może to trochę odstręczać szukających dzikości i spokoju turystów. Z drugiej jednak strony można do woli przebierać w miejscach biwakowych. Jest jeszcze przed sezonem więc ruch na wodzie mizerny, domyślamy się jednak, że w pełni lata odbywa się tu spływ za spływem. We wsi Maćkowa Ruda robimy przerwę na zakupy i wypicie piwa (Łomża, oczywiście). Znacznie później dowiadujemy się, że mieszka tu znany artysta Andrzej Strumiłło, malarz, grafik, rzeźbiarz, fotograf, poeta i pisarz. Nietuzinkowa postać. Współpracował z wieloma artystami, m.in. fotografem Wiktorem Wołkowem. W tym roku przypada jubileusz jego twórczości i Strumiłło ma wiele wernisaży i wieczorków poetyckich w okolicy. O tym wszystkim jednak nie wiemy przepływając przez Maćkową Rudę. Szkoda. Ruszamy dalej.
Płyniemy leniwie z prądem i docieramy pod koniec dnia do wsi Studziany Las. Zatrzymujemy się na nocleg u właścicieli pola namiotowego. Bierzemy kąpiel w lodowatej rzece. Mamy mały kłopot z zasięgiem. Jedyne miejsce gdzie można się połączyć z siecią znajduje się kawałek dalej na drodze przy krzyżu. Określamy to mianem „świętego miejsca” i tkwimy tu przez dłuższy czas nie zważając na wściekły atak komarów i meszek.
Pod wodą rosną całe łany roślin przypominających trawy więc staramy się zrobić parę zdjęć, korzystając z kijka teleskopowego i mijanych mostów.
Pogoda się jednak psuje i burza zbliża się nieuchronnie. Jedną przeczekujemy pod mostem, niestety kolejna łapie nas na rzece. Grad zmusza nas do schronienia się pod najbliższym drzewem. Pomimo fartuchów i kurtek woda przedostaje się każdą szczeliną i moczy nam ubrania. Na szczęście wychodzi słońce więc płynąc schniemy. Tego dnia przechodzi ulewa za ulewą. Docieramy do baru w stanicy wodnej we Frąckach. Jemy sielawę na obiad i przeczekujemy ostatnią ulewę. Potem na szczęście pogoda się stabilizuje.
Dopływamy do miejscówki przy rzece w Dworczyskach. Stoi tu już parę namiotów i kajaków. Jak się potem okazuje jest to spływ uczniów gimnazjum z Sejn. Dotarli do nich rodzice i robią wielkie ognisko. My się przyłączamy i pieczemy kiełbaski, cudem kupione u miejscowej sołtysowej. Rozmawiamy do późna i kładziemy się spać. Niestety parę osób rozochoconych ogniskiem koczuje do rana dokładając bez przerwy drewno i dyskutując zawzięcie.
Zrywa się bardzo silny wiatr. Męczymy się na jeziorze Mikaszewo więc robimy sobie krótką przerwę. Następnie docieramy do śluzy Perkuć i wpływamy na małe jeziorko Krzywe.
Znów podnoszą nas w górę, tym razem jest to śluza dwukomorowa - Paniewo. Robimy przerwę obiadową w pobliskiej karczmie Starożyn. Dostajemy tu przepyszną botwinkę i placki ziemniaczane. Do tego oczywiście Łomża. Wiatr nie ustaje, marzniemy więc zwijamy się do dalszej drogi. Zaczynamy rozglądać się za miejscem biwakowym ale ponieważ zależy nam na prysznicu nie jest to takie proste. Mijamy jezioro Paniewo i wpływamy na Orle. Za jeziorem znajduje się śluza Gorczyca ale dopływamy po czasie. Na szczęście śluzowy - miły człowiek - zgodził się nas prześluzować. To ostatnia śluza, która nas wznosi. Dotychczasowe śluzy należały do zlewni Niemna. Teraz znajdujemy się w zlewni Wisły i każda następna śluza będzie nas opuszczać.
Zaraz za Goryczycą znajdujemy poletko przy gospodarstwie agroturystycznym. Jest późno więc nie grymasimy, że nie jest to idealne miejsce. Po bliższych oględzinach okazuje się na szczęście, że zamiast straszących w podwórzu wychodków są sanitariaty i do tego bardzo czyste. Jest też wiata osłonięta od wiatru i jest nawet (rzadko spotykany na polach) prysznic! A co najfajniejsze, mamy cudny widok na jezioro i przez przypadek udaje nam się nawet sfotografować świt. Do tego wszystkiego gospodyni robi nam pyszne śniadanie, składające się z jajecznicy oraz wędlin i serów własnego wyrobu.
Na śluzie Swoboda znów przerzucamy sprawnie kajak i wpływamy ponownie na jezioro Studzienicze. Śluzujemy się na jezioro Białe Augustowskie i dopływamy w dość silnym wietrze do znanej nam z początku spływu smażalni ryb przy ul. Turystycznej. Załapujemy się na ostatni stos smażonej stynki. Wykupiłyśmy całą jaka została. Degustacja oczywiście w towarzystwie Łomży.
Składamy kajak i pakujemy wszystko do samochodu. Zamykamy pętlę, która wraz z Rospudą wyniosła ok. 170 km. Zmierzamy nad jezioro Wigry na nocleg.
W Suwałkach spędzamy sporo czasu, potem zmierzamy do Turtula gdzie odbywa się tzw. Święto Rosy, odpowiednik Nocy Kupały. Na nocleg jedziemy nad najgłębsze polskie jezioro Hańcza.
Rano budzi nas ulewa. Przeczekujemy najgorszy deszcz, jemy owsiankę i jedziemy dalej. Zwiedzamy po drodze różne punkty widokowe i rezerwaty.
Mijamy na trasie znak kierujący na mosty w Stańczykach. Nie jest to daleko więc spontanicznie postanawiamy tam podjechać. Odwiedzamy również trójstyk granic we wsi Wisztyniec. Stamtąd jedziemy okrężną drogą do Wigier, gdzie zwiedzamy okazały pokamedulski klasztor. Swego czasu był to jeden z najbogatszych klasztorów w Polsce. Wrażenie robią niesamowite marmury.
W klasztorze znajduje się apartament papieski oraz eksponat składanego kajaka, jakim pływał JP II.
Następnie jedziemy do Sejn. Niestety wszystko jest tu już pozamykane. Idziemy więc na obiad do Domu Litewskiego, gdzie zamawiamy dania kuchni litewskiej: rosół z kołdunami i kapuśniak, gotowane wędzone uszy wieprzowe z kaszą i fasolą oraz czenaki, czyli mięso z warzywami i blin. Do tego piwo litewskie i kwas chlebowy. Pycha!
Z trudem udaje nam się przedostać na Białe, oczywiście bez kajaka. Podziwiamy z brzegu jego piękno, moczymy w nim nogi i wracamy szczęśliwe do Bajdarki.
Płyniemy dalej, przemierzając Wigry aż do cypla Rosochaty Róg, gdzie natykamy się na bardzo fajny i zadbany teren z wykoszoną trawą i wiatami. Okazuje się, że właścicieli nie ma akurat w domu ale po rozmowie telefonicznej zgadzają się żebyśmy zostały na noc. Po należność zjawia się ich sąsiadka a my mamy cały teren dla siebie.
Odświeżamy się w jeziorze i idziemy do pobliskiej karczmy na smaczny obiad składający się z domowego rosołu, kartaczy i blina. Wszystko okraszone świeżą zimną Łomżą z nalewaka.
Tak pokrzepione wracamy do namiotu i z pomostu oglądamy zachód słońca nad klasztorem w Wigrach. Malowniczo.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 5 - Czarna Hańcza
Nazajutrz leniwie opuszczamy Wigry i wpływamy na szlak Czarnej Hańczy. Kupujemy bilety do Parku Wigierskiego. Rzeka jest bardzo czysta z piaszczystym dnem.Są też jagodzianki i inne smakołyki na szlaku.
Czarna Hańcza wije się urokliwie wśród łąk i drzew. W każdej wsi mnogość pól namiotowych. To najlepiej zagospodarowana rzeka po jakiej zdarzyło nam się płynąć. Co krok wykoszona trawa i postawione wiaty. Może to trochę odstręczać szukających dzikości i spokoju turystów. Z drugiej jednak strony można do woli przebierać w miejscach biwakowych. Jest jeszcze przed sezonem więc ruch na wodzie mizerny, domyślamy się jednak, że w pełni lata odbywa się tu spływ za spływem. We wsi Maćkowa Ruda robimy przerwę na zakupy i wypicie piwa (Łomża, oczywiście). Znacznie później dowiadujemy się, że mieszka tu znany artysta Andrzej Strumiłło, malarz, grafik, rzeźbiarz, fotograf, poeta i pisarz. Nietuzinkowa postać. Współpracował z wieloma artystami, m.in. fotografem Wiktorem Wołkowem. W tym roku przypada jubileusz jego twórczości i Strumiłło ma wiele wernisaży i wieczorków poetyckich w okolicy. O tym wszystkim jednak nie wiemy przepływając przez Maćkową Rudę. Szkoda. Ruszamy dalej.
Płyniemy leniwie z prądem i docieramy pod koniec dnia do wsi Studziany Las. Zatrzymujemy się na nocleg u właścicieli pola namiotowego. Bierzemy kąpiel w lodowatej rzece. Mamy mały kłopot z zasięgiem. Jedyne miejsce gdzie można się połączyć z siecią znajduje się kawałek dalej na drodze przy krzyżu. Określamy to mianem „świętego miejsca” i tkwimy tu przez dłuższy czas nie zważając na wściekły atak komarów i meszek.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 6 - Czarna Hańcza ciąg dalszy
Rano po śniadaniu płyniemy niespiesznie z nurtem rzeki.Pod wodą rosną całe łany roślin przypominających trawy więc staramy się zrobić parę zdjęć, korzystając z kijka teleskopowego i mijanych mostów.
Pogoda się jednak psuje i burza zbliża się nieuchronnie. Jedną przeczekujemy pod mostem, niestety kolejna łapie nas na rzece. Grad zmusza nas do schronienia się pod najbliższym drzewem. Pomimo fartuchów i kurtek woda przedostaje się każdą szczeliną i moczy nam ubrania. Na szczęście wychodzi słońce więc płynąc schniemy. Tego dnia przechodzi ulewa za ulewą. Docieramy do baru w stanicy wodnej we Frąckach. Jemy sielawę na obiad i przeczekujemy ostatnią ulewę. Potem na szczęście pogoda się stabilizuje.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 7 - Kanał Augustowski
Nie do końca przespana noc ale wstajemy rano i zbieramy się do dalszej drogi. Opuszczamy Czarną Hańczę i wpływamy w Kanał Augustowski. Tablica informuje nas, że w lewo dopływa się do granicy z Białorusią a dalej do Niemna, w prawo natomiast do Augustowa. To nasza droga. Za chwilę czeka nas (pierwsze z pięciu dziś) śluzowanie w górę na śluzie Sosnówek. Na śluzie Mikaszówka natykamy się na parę w pontonie wypełnionym po brzegi bagażem przykrytym foliami. Dowiadujemy się, że właśnie przepłynęli Czarna Hańczę i zmierzają jak my do Augustowa a następnie planują płynąć Rospudą. Za śluzą skręcają w stronę restauracji, my natomiast płyniemy dalej.Zrywa się bardzo silny wiatr. Męczymy się na jeziorze Mikaszewo więc robimy sobie krótką przerwę. Następnie docieramy do śluzy Perkuć i wpływamy na małe jeziorko Krzywe.
Znów podnoszą nas w górę, tym razem jest to śluza dwukomorowa - Paniewo. Robimy przerwę obiadową w pobliskiej karczmie Starożyn. Dostajemy tu przepyszną botwinkę i placki ziemniaczane. Do tego oczywiście Łomża. Wiatr nie ustaje, marzniemy więc zwijamy się do dalszej drogi. Zaczynamy rozglądać się za miejscem biwakowym ale ponieważ zależy nam na prysznicu nie jest to takie proste. Mijamy jezioro Paniewo i wpływamy na Orle. Za jeziorem znajduje się śluza Gorczyca ale dopływamy po czasie. Na szczęście śluzowy - miły człowiek - zgodził się nas prześluzować. To ostatnia śluza, która nas wznosi. Dotychczasowe śluzy należały do zlewni Niemna. Teraz znajdujemy się w zlewni Wisły i każda następna śluza będzie nas opuszczać.
Pętla Augustowska kajakiem - dzień 8 - Kanał Augustowski i powrót na stynki
Wiatr nieco słabnie i na Kanale Augustowskim, którym płyniemy nie daje się już tak mocno we znaki. Kanał obrośnięty jest kwitnącymi na różne kolory krzewami. Dokoła roznosi się nieziemska kwiatowa woń i panuje cisza jak makiem zasiał. Płyniemy napawając się tym spokojem.Na śluzie Swoboda znów przerzucamy sprawnie kajak i wpływamy ponownie na jezioro Studzienicze. Śluzujemy się na jezioro Białe Augustowskie i dopływamy w dość silnym wietrze do znanej nam z początku spływu smażalni ryb przy ul. Turystycznej. Załapujemy się na ostatni stos smażonej stynki. Wykupiłyśmy całą jaka została. Degustacja oczywiście w towarzystwie Łomży.
Pętla Augustowska kajakiem - Augustów - finish i powrót po auto
Zastanawiamy się jak dotrzeć do samochodu pozostawionego nad Rospudą. Odległość nie jest duża – około 25 km. Jest już jednak późno, PKS nie kursuje, prywatne busy też nie. Dopływamy do portu Augustów i ostatecznie decydujemy się na taksówkę. Niestety taksówkarz okazał się naciągaczem, który umówiwszy się na konkretną kwotę za przejazd, na miejscu zażądał dopłaty.Resztka urlopu - Suwalszczyzna
Mamy jeszcze dwa dni do końca urlopu. Wykorzystujemy je na zwiedzanie Suwalszczyzny.W Suwałkach spędzamy sporo czasu, potem zmierzamy do Turtula gdzie odbywa się tzw. Święto Rosy, odpowiednik Nocy Kupały. Na nocleg jedziemy nad najgłębsze polskie jezioro Hańcza.
W klasztorze znajduje się apartament papieski oraz eksponat składanego kajaka, jakim pływał JP II.
Pora na powrót do domu. Wieczorem docieramy nad Biebrzę, do miejsca znanego nam z wiosennych wojaży (link tutaj). Śpimy w samochodzie tuż przy rzece. O świcie obserwujemy piękny wschód słońca. Rano chcemy załapać się na pływające krowy w Brzostowie, jednak przyjeżdżamy zbyt późno i są już na drugiej stronie.
Jedziemy do Łomży na śniadanie i wracamy do domu. Suwalszczyzna to jedne z najpiękniejszych terenów w Polsce. Jedyny zgrzyt stanowią mieszkańcy o dość specyficznej mentalności. Ale może trzeba do tego po prostu przywyknąć. Na pewno warto tu jeszcze powrócić i na pewno wrócimy.
Jedziemy do Łomży na śniadanie i wracamy do domu. Suwalszczyzna to jedne z najpiękniejszych terenów w Polsce. Jedyny zgrzyt stanowią mieszkańcy o dość specyficznej mentalności. Ale może trzeba do tego po prostu przywyknąć. Na pewno warto tu jeszcze powrócić i na pewno wrócimy.
Pętla Augustowska, 15-25.06.2017
5 komentarze
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńSuper relacja i piękne zdjęcia. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńUwielbiam odkrywać takie miejsca.
OdpowiedzUsuń