Porto Palermo, Twierdza Alego Paszy i Kalaja e Borshit
sierpnia 17, 2022Dopiero z rana doceniłyśmy zatokę Porto Palermo. Gdy dojechałyśmy tam wczoraj wieczorem na nocleg, wydawała się trochę obskurna i mało ciekawa (link do posta). Byłyśmy oczywiście w błędzie.
Porto Palermo
Porto Palermo jest wg nas jednym z ciekawszych miejsc Albańskiej Riwiery. Pod nazwą tą kryje się urocza, skalista zatoczka z niewielką plażą oraz położoną na półwyspie twierdzą Alego Paszy. Dodatkowo jest to świetne miejsce do robienia niezliczonej ilości zdjęć, ze względu na wyjątkowo fotogeniczny krajobraz. W każdym innym kraju byłaby to turystyczna perełka, albo ktoś zrobiłby tu kompleks hotelowy, ale póki co, Porto Palermo położone w jednym z najpiękniejszym zakątków bałkańskiego wybrzeża, dostępne jest dla wszystkich. Zanim jednak zaczęłyśmy zwiedzanie atrakcji Porto Palermo, udałyśmy się na kawę do pobliskiej restauracji, stojącej naprzeciw naszej miejscówki. Do kawy wzięłyśmy pyszne trilece.
Twierdza Alego Paszy w Porto Palermo
Pokrzepione kawą i deserem, poszłyśmy zwiedzać twierdzę Alego Paszy, stojącą na cyplu przy zatoce. Właściwie to nocowałyśmy obok podejścia na twierdzę. Bilety wstępu kosztują jakieś nieduże pieniądze i zdecydowanie warto tu zajrzeć, choćby dla podziwiania pięknych widoków roztaczających się z murów twierdzy. Postać Alego Paszy przewija się przez całą Albanię. Jest to chyba najbardziej charakterystyczna postać historyczna. Zamki, twierdze i inne budowle wykonane za czasów jego panowania rozsiane są po całej południowej Albanii.
Historia tej konkretnej twierdzy sięga akurat średniowiecza, kiedy to powstały tu pierwsze umocnienia, dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku Ali Pasza przebudował dawny zamek w potężną cytadelę. W nowszej historii twierdza w Porto Palermo była punktem internowania osób, które naraziły się władzy Hodży.
Porto Palermo to również idealne miejsce dla plażowiczów, w szczególności tych lubiących nurkować. Woda w tej okolicy jest bardzo przejrzysta i niesamowicie czysta, o czym świadczy pokaźna ilość jeżowców. Po powrocie z twierdzy postanowiłyśmy zatem wypróbować w końcu maskę do nurkowania. Założyłyśmy oczywiście buty do wody bo zatoka roiła się od jeżowców.
No i wody Porto Palermo rzeczywiście okazały się najprawdziwszym rajem. Niezliczone jeżowce, kolorowe ryby i inne stworzenia sprawiły, że nie mogłyśmy się zmusić do wyjścia z wody. Woda była tak przejrzysta, że miałyśmy wrażenie pływania w akwarium. W zatoce było nam tak dobrze i błogo, że niechętnie zaczęłyśmy się w końcu zbierać w dalszą podróż. Kierowałyśmy się do zamku w pobliskiej miejscowości Borsh. Po drodze zatrzymałyśmy się jeszcze w bazie okrętów podwodnych.
Baza okrętów podwodnych
Poradziecka baza okrętów podwodnych w Porto Palermo to kolejne ciekawe miejsce w okolicy. Baza wykorzystywała dogodne warunki zatoki - w skalistych klifach wykuto schrony, w których w razie zagrożenia można było ukryć okręty. W latach 60-tych Hodża obraził się na ZSRR, zerwał sojusz, i przy okazji zarekwirował okręty. Wtedy też w obawie przed odwetem ZSRR w Albanii powstało tysiące bunkrów. Niestety teren bazy nie jest na razie dostępny dla turystów, usunięto też pordzewiałe stare okręty podwodne, które jeszcze parę lat temu można było obserwować z oddali. Szkoda bardzo bo liczyłyśmy na fajne zdjęcia. Oczywiście podjechałyśmy do bazy ale była zabezpieczona i pilnowana przez wojsko.
Kalaja e Borshit
Minęłyśmy klimatyczne Queparo z zamiarem powrotu tam na kolację i dotarłyśmy do miasteczka Borsch. Następnie skręciłyśmy wąską drogą w stronę ruin zamku, górujących nad okolicą. Samochód zostawiłyśmy przy końcu drogi i ruszyłyśmy pieszo pod górkę kamienną dróżką. Poza nami nie było tu żadnych turystów. Widać było, że droga prowadząca do zamku jest wykorzystywana do przepędzania owiec i kóz bo pełno było na niej zwierzęcych bobków.
Nad ruinami powiewała albańska flaga. Poza tym był spokój. Widoki z góry były naprawdę bajeczne. Z jednej strony morze, w dole miasteczko. W przeciwnym kierunku wznosiły się góry i starodawne drogi prowadzące przełęczami do dawnego seraju Paszy i w dalszych, nieznanych kierunkach.
Chociaż duża część zamku została zniszczona, zachowała się brama wjazdowa i duża część murów obronnych, a także meczet przy wejściu. Pierwsze zabudowania zamku pochodzą z IV wieku p.n.e., z czasów plemienia Chaonów. Uważa się, że zamek budowano w 4 kolejnych fazach, w okresie bizantyjskim i średniowieczu.
Zamek na przestrzeni wieków wielokrotnie przechodził z rąk do rąk i ulegał zniszczeniom. Kiedy wpadł w ręce osmańskie w XV wieku, przeprowadzono głęboką renowację i dodano meczet Haxhi Bendo. Meczet został nazwany na cześć Haxhi Bendo Vasila, który urodził się w Borsh i służył pod rządami osmańskiego władcy Ali Paszy z Tepeleny. Podczas zakazu praktyk religijnych w czasach komunizmu meczet został poważnie uszkodzony, a część minaretu zaginęła. Niestety nie podjęto jeszcze żadnych prób odrestaurowania zamku i jego meczetu.
Wróciłyśmy do Queparo. Miałyśmy tu namiar na fajną, rodzinną knajpkę. Zamierzałyśmy tam zjeść solidną kolację bo mocno nam już burczało w brzuchach. Najpierw podjechałyśmy w stronę górnego Queparo. Dojechałyśmy prawie do końca ale tymczasem zaszło słońce i stwierdziłyśmy, że i tak nie zrobimy zdjęć. Tak bardzo żałowałyśmy potem tej decyzji, że za dwa dni tu wróciłyśmy, ale o tym później.
Górne Queparo
Zjeżdżałyśmy krętą, wąską drogą i dotarłyśmy do zaznaczonej miejscówki - Taverny Dhrami. Małżeństwo prowadzące tawernę wyszło nam naprzeciw. Bardzo się ucieszyli z gości. Zresztą wkrótce po nas dotarła tu jeszcze para Francuzów z dzieckiem. Czyli dokładnie 4 dorosłe osoby plus dziecko byli gośćmi tawerny. Cała kolacja przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Można tu zamówić tylko takie mięso jakie akurat jest w danym dniu serwowane. Tego dnia była wieprzowina, czego trochę żałowałyśmy bo miałyśmy ochotę na jakąś rybę. Ale albańska wieprzowina jest całkiem inna niż polska. Do tego stopnia, że nie mogłyśmy uwierzyć, że to w ogóle wieprzowina. Była po prostu pełna smaku. Zresztą jedzenie tutaj to całkiem osobny temat. Zwierzęta żyją na wolności i jedzą głównie to co znajdą przy drogach i na łąkach, czyli głównie zioła, co przekłada się na smak mięsa. Wieprzowina została ładnie zgrillowana, do tego zamówiłyśmy patatas, czyli grubo krojone frytki oraz jak zawsze sałatkę ze świeżych warzyw i owczego sera. Do tego pyszne wino domowej roboty. Nie byłyśmy w stanie przejeść tego wszystkiego, chociaż prawie cały dzień nic nie jadłyśmy. Na koniec dostałyśmy deser w postaci pokrojonego arbuza. Jest to bardzo miły albański zwyczaj. Prawie zawsze dostaje się po posiłku jakieś owoce.
Taverna Dhrami
Bardzo polecamy tą knajpkę. Namiar dostałyśmy od znajomych i również udostępniamy dane bo zdecydowanie warto tam zawitać będąc w okolicy. Dodatkowo miejsce jest malowniczo położone z tarasem na panoramę Queparo i morze.
Objedzone do granic możliwości opuściłyśmy lokal i ruszyłyśmy w dół do miejscówki znajdującej się bezpośrednio przy morzu. Droga szutrowa biegła wzdłuż plaży i mogłyśmy sobie wybrać miejsce najbardziej nam odpowiadające. Oprócz nas były tu oczywiście inne kampery ale w dość sporej odległości. Każdy więc mógł zaznać prywatności.
Miejscówka noclegowa o poranku - gps: 40.049167, 19.843333
Badylkiem wokół Albanii, Porto Palermo, Twierdza Alego Paszy i Kalaja e Borshit, dzień 15 - 23.09.2021
0 komentarze