Barcelona w jeden dzień, czy jest sens
lutego 24, 2021Barcelonę bardzo chciałyśmy zobaczyć ale zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że jeden dzień na obejrzenie tego miasta to zdecydowanie za mało.
Nie miałyśmy jej we wstępnych planach więc nie rozkminiłyśmy Barcelony pod kątem zwiedzania nic a nic. Dodatkowy problem polegał na tym, że starym dieslem, jakim bezsprzecznie jest Badylek nie da się wjechać do centrum. Próbowałyśmy wcześniej znaleźć w internetach jakiekolwiek informacje o wklejkach dających taką możliwość ale za chiny ludowe nie udało nam się znaleźć żadnych konkretów. W każdym razie jakoś tak nie po drodze było nam z tą Barceloną od samego początku ale pokonując trasę do Hiszpanii i zbliżając się coraz bardziej nie byłyśmy w stanie odpuścić i szybko zaczęłyśmy kombinować jak by to zrobić technicznie i czasowo. Nocleg wypadł nam na hiszpańskiej autostradzie, tuż przed samą Barceloną więc plan sam się ułożył - rano przemieszczamy się do miasta, zwiedzamy ile wlezie, potem powrót do Badyla na nocleg i następnego dnia ruszamy dalej.
Nocleg na autostradzie przed Barceloną
Jak zaplanowałyśmy, tak zrobiłyśmy. Wyczaiłyśmy podziemny parking na obrzeżach miasta, tuż przy plaży (PARKING PASEO GARCIA FARIA - ESPRONCEDA), gdzie postanowiłyśmy bezpiecznie zaparkować Badylka na całą dobę (koszt 35€) i tam też przenocować po powrocie ze zwiedzania. O tym co to był za nocleg napiszemy niżej.
Barcelona w jeden dzień na piechotę
Po małych perturbacjach ze znalezieniem parkingu, problemach z obsługą automatu płatniczego, kilku telefonach do obsługi i rozmowie z hiszpańską sprzątaczką tegoż parkingu w końcu zaparkowałyśmy i ruszyłyśmy w miasto. Szłyśmy piękną nadmorską promenadą przy głośnym akompaniamencie koczujących w palmach dzikich papug. Kierowałyśmy się do Barri Gotic - urokliwej dzielnicy gotyckiej. Średniowieczna Dzielnica Gotycka poprzecinana jest mnóstwem malowniczych, wąskich uliczek, usianych modnymi barami, klubami, sklepikami i restauracjami katalońskimi. Można się bez problemu zagubić w ich labiryncie.
La Rambla
Pałac Guell
Pałac Guell
Mercat de la Boqueria
Będąc w pobliżu nie mogłyśmy sobie odmówić wizyty na słynnym, tętniącym życiem krytym bazarze - Mercat de Sant Josep de la Boqueria. Ma on aż 13.631m2 powierzchni. Początki La Boquerii datuje się na 1217 rok. Właśnie wtedy na tej ulicy wiodącej z portu do Placu Katalonii pojawili się pierwsi kupcy sprzedający mięso i jego przetwory.
Na La Boquerii kupić można niemal wszystko – od świeżej sałatki owocowej po baranie łby (przysmak Katalończyków). Wiele stoisk prowadzi obecnie trzecie czy nawet czwarte już pokolenie handlowców. To prawdziwe królestwo hiszpańskich smaków i zapachów. Niezwykły jest również sam klimat tego miejsca. Gwar i unosząca się w powietrzu atmosfera codziennego życia mieszkańców Barcelony robią duże wrażenie.
La Boqueria to również doskonałe miejsce, w którym można przekąsić coś świeżego i pysznego, z czego oczywiście skorzystałyśmy. Zamówiłyśmy ośmiorniczki stir fry, a do tego pyszne katalońskie piwo, które w ten upalny dzień było jak zbawienie. Na wychodne poczęstowano nas darmowymi chupitos - kieliszkami likieru na trawienie. To taka fajna i miła tradycja. Opuszczając bazar kupiłyśmy jeszcze hiszpańskie przysmaki do ręki i ruszyłyśmy dalej La Ramblą w kierunku Plaça de Catalunya, a następnie ulicą Passeig de Gracia w kierunku Parku Güell, podziwiając po drodze piękne dzieła Gaudiego.
Plac Kataloński - otoczony drzewami plac w centrum, z rzeźbami, kawiarniami i sklepami
Casa Batlló – fantazyjna, falista kamienica autorstwa Gaudiego, kryta dachem o smoczych łuskach
Casa Milà – arcydzieło Gaudiego, przypomina nierównomierny kamień, pełen obłych wykończeń i falistych kształtów. Hiszpanie nazywają go “La Pedrera” - “kamieniołom”. Fasada przypomina taflę wzburzonego morza, żelazne balustrady balkonowe to dzika winorośl, kominy przypominają dym, a rozmieszczone na zewnątrz budynku sylwetki ptaków zdają się szykować do odlotu.
Park Güell
W końcu dotarłyśmy do Parku Güell, jednego z największych osiągnięć Antoniego Gaudiego, miejsca pełnego magii, niesamowitych rozwiązań oraz tajemnic.
W 1900 r. Eusebi Güell, przemysłowiec z Barcelony zdecydował się sfinansować stworzenie osiedla dla bogatej klasy średniej. Miało być ono inspirowanego angielskimi "miastami-ogrodami", a ponieważ Güell był zachwycony projektami Gaudiego, obaj panowie szybko nawiązali współpracę. Inwestycja zakładała powstanie kompleksu 60 domów. Niestety już po wybudowaniu pierwszego z nich w 1904r., nie było chętnych do jego kupna. Po 14 latach prac ukończonych zostało jedynie 5 budynków (w jednym z nich zamieszkał ostatecznie sam Antonio Gaudi), jednak żaden z nich nie został sprzedany. W 1922r. teren został kupiony przez miasto i zamieniony na park miejski.
Park Güell dzieli się na dwie części, zamknięty środek, w którym znajdziemy dzieła Gaudiego, oraz na otaczającą go część otwartą - po której możemy dowolnie spacerować. Koszt wstępu do części płatnej to 10€.
Schody przy wejściu głównym
Słynna mozaikowa salamandra
Sala kolumnowa
Dach Sali Kolumnowej stanowi główny plac w Parku Güell. Oplata go ławka o falistym kształcie. Jej długość to 110 metrów. Pokryta jest w całości mieniącą się wieloma kolorami ceramiczną mozaiką. Plac spełnia funkcję tarasu widokowego. Rozciąga się z niego piękna panorama Barcelony i wybrzeża. Nazywany jest obecnie Placem Natury, choć w pierwotnym projekcie miał spełniać funkcję miejsca przedstawień na wolnym powietrzu i nosić nazwę Teatru Greckiego. Na tej słynnej ławce poleżałyśmy sobie dłuższy czas, odpoczywając w cieniu przed okropnie palącym słońcem.
Domki z piernika
Po lewej stronie parku możemy przejść się krętą dróżką, oraz pospacerować po kamiennej ścieżce, która wygląda niczym z filmu fantasy.
Zmęczone całodziennym chodzeniem i upałem z parku udałyśmy się na piechotę w drogę powrotną. Teoretycznie mogłyśmy wrócić jakimś środkiem transportu ale wspólnie uznałyśmy, że pieszo więcej zobaczymy. Po drodze zjadłyśmy przepyszne tapas. Ale co to było za tapas! Kanapka - obłęd, chociaż nie do końca wiemy co to było bo nie potrafiłyśmy dogadać się po hiszpańsku. Tak pokrzepione skierowałyśmy się ku Sagrada Familia.
Sagrada Família - niespełniony sen Gaudiego
Sagrada Família to niezwykła bazylika. Jest prawdopodobnie jednym z najbardziej charakterystycznych budynków nie tylko w Barcelonie, ale i w całej Hiszpanii, a nawet świecie. Jest symbolem tego kraju.
Nad świątynią Gaudi pracował przez ponad czterdzieści lat. W ostatnich latach nie podejmował się już innych projektów koncentrując się jedynie na Sagradzie. Zamieszkał na terenie budowy i przestał o siebie dbać, całą energię kierując ku pracy. Niestety skończyło się to tragicznie. W 1926 roku Gaudi wyszedł na ulicę i nie zauważył nadjeżdżającego tramwaju. Wprawdzie architekt przeżył wypadek, ale uznano go za bezdomnego i umieszczono w przytułku. Kiedy Gaudiego rozpoznano było już za późno na ratunek, zresztą sam twórca odmówił przeniesienia do lepszego szpitala. Chciał umrzeć wśród biedoty, a po śmierci zostać pochowanym w krypcie Sagrady. Jego życzeniu stało się zadość.
Mimo że Gaudi spędził nad projektem 40 lat, Sagrada Familia nie została wybudowana za jego życia. Co więcej, jej budowa nadal trwa, co czyni ją jednym z najdłużej budowanych obiektów na świecie, bo trwa już ponad 130 lat. Obecnie Sagrada Familia jest w ostatniej fazie budowy, a jej ukończenie planuje się na lata 2026-2028.
Sagradę obejrzałyśmy tylko z zewnątrz i naprawdę architektura robi niesamowite wrażenie. Wnętrza muszą wyglądać niesamowicie.
Zaczynało robić się późno, a my nadal wędrowałyśmy barcelońskimi uliczkami. Podziwiałyśmy nocne życie miasta, kosztowałyśmy hiszpańskich przysmaków i chłonęłyśmy klimat. Pomału jednak kierowałyśmy się już do Badylka. Wracałyśmy plażą, powietrze było już bardziej przyjemne i wreszcie chłodniejsze.
Miałyśmy w nogach 30km chodzenia w ogromnym upale i już trochę marzyłyśmy by zalec w wyrze i odpocząć. Po dotarciu do Badylka uderzyła nas duchota panująca w podziemnym parkingu. Najwidoczniej nagrzał się podczas upalnego dnia, a brak wentylacji i cyrkulacji powodował zaleganie tej okropnej, gorącej masy powietrza. Mimo to położyłyśmy się w nadziei, że jakoś uda nam się zasnąć, chociażby ze zmęczenia. Niestety noc stała się horrorem, brakowało nam powietrza, brakowało tlenu, czułyśmy się jak ryby wyjęte z wody, jak byśmy za chwilę miały wyzionąć ducha. Pootwierałyśmy drzwi ale i tak nie mogłyśmy zasnąć. Miałyśmy ochotę stamtąd uciekać ale na myśl o tym, że będziemy musiały po nocach szukać miejsca na nocleg odechciewało nam się wszystkiego. Zostałyśmy ale tę noc zapamiętamy do końca życia, bo trauma zostaje. Obiecałyśmy sobie jednak, że nigdy więcej takich przeżyć. Zrobiłyśmy głupio, że nie poszłyśmy spać chociażby na plażę pod gołym niebem.
Czy warto było poświęcić ten dzień na zwiedzanie Barcelony? Na pewno stolica Katalonii zasługuje na więcej czasu i nawet kilka dni by nie starczyło by ją zeksplorować. Nie zobaczyłyśmy mnóstwa atrakcji. Miałyśmy jednak do dyspozycji tylko tyle czasu i wykorzystałyśmy go chyba najlepiej jak się dało. A może kiedyś uda nam się tu przyjechać na dłużej.
Następny dzień spędziłyśmy w bajkowej Siuranie.
3 dzień 14.09.21 - Barcelona - Badylkiem dookoła Półwyspu Iberyjskiego
0 komentarze