Pętla z trampkami w tle

maja 24, 2017

Pętla konwaliowa kajakiem
 
Zimna tegoroczna wiosna nie pozwala nam cieszyć się sezonem kajakowym tak jak byśmy tego chciały. Dlatego w pierwszy wolny, cieplejszy weekend wyskakujemy z Bajdarką na Pętlę Konwaliową. Stan wody w tym roku jest dość wysoki więc mamy nadzieję na domknięcie pętli. Nie było nam to dane od dwóch lat.
Startujemy jak zwykle w Wieleniu przy kanale wpływającym do jeziora Wieleńskiego. Sprawnie rozkładamy kajaczek, co zajmuje nam ok. 50 min. Ładujemy niezbędne minimum na dwa dni spływu i wodujemy się. Woda zimna i wiatr zimny więc Agata stawia na wygodnictwo i postanawia nie wchodzić do wody i nie zdejmować trampek. 


Pogoda się trochę psuje i oprócz zimnego wiatru zaczyna mżyć. Płyniemy ciągiem jezior: Wieleńskim, Osłonińskiem, Górskim i Olejnickim do Wyspy Konwaliowej. Na plaży w Olejnicy robimy krótką przerwę na rozprostowanie kości. Agata wychodząc z kajaka oczywiście nie zdejmuje trampek.
  
   


Przepływając w pobliżu wyspy czujemy słodki, intensywny zapach kwitnących konwalii. Płyniemy dalej jeziorem Radomierskim i Przemęckim do Błotnicy. Na cyplu stoi nowa wiata z pomostem, teren jest zadbany i przygotowany dla kajakarzy. Można tu spokojnie zanocować. My płyniemy dalej kanałem Błotnickim, który o dziwo nie jest zarośnięty. 


  



Dopiero w dalszej części pojawia się więcej trzcin ale można je spokojnie przepłynąć. Na trasie nieustannie towarzyszy nam piosenka trzciniaków. Na jeziorach ruch ptactwa wodnego. Perkozy wysiadują jajka i nurkują pod kajakiem, łabędzie siedzą na gniazdach, a gęsi prowadzą przy brzegach stadka młodych gąsiątek. Są też gągoły i głowienki.




  

Dopływamy do jeziora Boszkowskiego. Ze względu na wysoki stan wody próbujemy przedostać się kanałem do jeziora Trzebidzkiego. Niestety kanał jest zamulony i zarośnięty więc musimy się wycofać. Zauważamy tam jednak wąsatkę ale wiatr sprawia, że ciężko ją sfotografować. 

  
 


Dalszymi kanałami docieramy do jeziora Wielkiego, gdzie znajduje się Samotnia. Dzięki uprzejmości właściciela Sadyby w Boszkowie możemy tu nocować podczas opływania pętli. Agata wysiada na pomoście by nie musieć ściągać trampek. Rozbijamy obóz i robimy szybkiego grilla. Jesteśmy jednak zmarznięte i przewiane na wskroś dzisiejszym zimnym wiatrem. Grzejemy się w namiocie w ciepłych śpiworach. Na szczęście robi się cieplej więc siedzimy przy pomoście i słuchamy ptasich odgłosów. Zbieramy przy brzegu miętę wodną  bo zapomniałyśmy herbaty i robimy sobie gorący napar.







Rano pogoda zdecydowanie lepsza. Wiatr co prawda jeszcze silniejszy ale wyszło słońce i ociepla się. Robimy śniadanie, parzymy świeżo zebraną pokrzywę a później kawę i rozleniwiamy się w tej sielankowej atmosferze. 



Niestety trzeba w końcu płynąć dalej. W Boszkowie przerzucamy kajak przez jaz na jezioro Dominickie. Agata oczywiście wychodzi wcześniej by nie ściągać trampek. Na boszkowskiej plaży odpoczywają stada gęsich przedszkoli.









Silny wiatr rozbujał fale, kołyszemy się na nich i pomału zmierzamy do kanału, gdzie przerzucamy kajak przez jezdnię na jezioro Krzywce. Agacie znowu udaje się wysiąść w trampkach. Na jeziorze zauważamy perkoza z czterema maluchami na grzbiecie. Piękny widok. Z tego malutkiego jeziorka w lesie rozpoczynamy 3 km przewózkę kajaka do Papierni. Na trasie spotykamy brzydulę - kukułkę. Po drodze zbaczamy jeszcze nad jezioro Moszynek bo chcemy być cwane i skrócić sobie drogę ale jedynie ją wydłużamy. Zapomniałyśmy o istnieniu tego jeziora i pomyliłyśmy go z jeziorem Brzeźnie.


 
 
 
 



Docieramy do Papierni i znajdujemy tam szkielet kajaka - samoróbki, podobny do szkieletu bajdarki. Ciekawe czy ktoś upłynął tym chociaż kawałek. Jemy lunch w postaci kanapek i piwa. Do plaży dopływają dwa kajaki. Kajakarze uspokajają nas, że Miałkie jest spławne. 


Agata nadal w trampkach!


Płyniemy dalej urokliwymi kanałami i jeziorami. 

 




Miałkie ma niewiele wody ale rzeczywiście bez problemu daje się przepłynąć. 



Na ostatnim jeziorze Trzytoniowym wita nas wielka fala i silny wiatr. Płyniemy wzdłuż brzegu do miejsca startu i mety w Wieleniu. 



Teraz tylko zasłużony obiad przy plaży i wracamy. Pętla zostaje zamknięta. 



Z ciekawostek: Agacie udało się przez cały spływ ani razu nie zdjąć trampek (prócz noclegu). Żeby było śmieszniej, Patrycja zgubiła swoje trampki nad czym bardzo ubolewała. Na szczęście na drugi dzień znalazła je pod schodami. 

Szlak Konwaliowy, 20-21.05.2017

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram