Mierzeja Wiślana na dziko

października 01, 2024


Sierpniowy długi weekend postanowiłyśmy spędzić w rytmie slow nad naszym polskim morzem. Nie odstraszyły nas nawet potencjalne tłumy wczasowiczów, tym bardziej, że zapowiadał się upał.

Mierzeja Wiślana vanlife na dziko

Dotarłyśmy w środę przed wieczorem do upatrzonej miejscówki, czyli leśnego parkingu w Przebrnie. Jest to miejsce na totalnym odludziu, przy drodze wiodącej do Krynicy Morskiej. Ponieważ nie ma tu żadnej infrastruktury to można spokojnie znaleźć miejsce parkingowe. Zakoczowałyśmy tutaj na kilka dni a razem z nami też parę innych vanów i kamperów. Ogólnie miejsce jest bardzo spokojne oraz darmowe, co obecnie na Mierzei jest już raczej ewenementem.
Z parkingu do plaży miałyśmy około kilometra i akurat udało nam się zdążyć na zachód słońca. Zrobiłyśmy sobie spacer plażą do przekopu Mierzei. W sumie tam i z powrotem wyszło nas to jakieś 5 km. Zjadłyśmy potem niewielką kolację i poszłyśmy spać. Na szczęście miejsce było naprawdę spokojne i nikt nie zakłócał odpoczynku przez te kilka nocy.





Rano zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy od razu na plażę. W końcu mogłyśmy popływać w morzu, które okazało się bardzo ciepłe. Tego samego zdania były też meduzy, których zatrzęsienie pływało przy brzegu. Na szczęście nie parzyły ale co jakiś czas pływając dotykało się „galaretek”. 








Kąty Rybackie - rowerowo i kulinarnie

Kiedy słońce zaczęło zdrowo przypiekać, wróciłyśmy do auta i wskoczyłyśmy na rowery. Naszym celem były Kąty Rybackie, oddalone o 11 km. Trasa rowerowa R10 jest bardzo przyjemnie poprowadzona szutrową, utwardzoną drogą przez las. Cień drzew był mega atutem. Przejechałyśmy przekop Mierzei, „podziwiając” ten "cud techniki" nie służący niczemu (w tym też miejscu Agata zorientowała się, że nie wzięła karty do drona więc robił jedynie zrzuty ekranu) i dalej przez las dojechałyśmy w końcu do Kątów. Akurat przeprowadzano remont głównej drogi więc pogratulowałyśmy sobie wczorajszego przyjazdu bo dziś pewnie tkwiłybyśmy w gigantycznym korku.


Przekop mierzei



Kąty Rybckie są, pomimo ciągłego napływu ludzi, nadal przyjemną, uroczą miejscowością rybacką. Na wjeździe zahaczyłyśmy o sklep rybny i wzięłyśmy wędzone śledzie, flądry i sielawy. Zamierzałyśmy zjeść je na obiad. Namierzyłyśmy też fajny bar gdzie zamówiłyśmy zupę rybną. Obok baru była wędzarnia ryb i okazało się, że za parę chwil wyjmą ciepłe, świeżo uwędzone ryby. Musiałyśmy więc oczywiście poczekać. W międzyczasie zjadłyśmy sałatkę śledziową z pieczonym ziemniakiem w kolejnym punkcie gastronomicznym. Z wędzarni kupiłyśmy tylko po świeżo uwędzonym śledziu ale za to zamierzałyśmy go zjeść natychmiast. Podjechałyśmy do pobliskiego, starego i trochę urbeksowego portu. Tutaj postanowiłyśmy delektować się świeżymi śledziami z wędzarni. Były naprawdę pyszne. 




Zupa rybna

Sałatka śledziowa z pieczonym ziemniakiem z foodtrucka

Port w Kątach




Świeże gorące wędzone śledzie


Wcześniej kupione ryby przeznaczyłyśmy na inny posiłek bo już nic byśmy nie wcisnęły w siebie. Co prawda wracając minęłyśmy lodziarnię z lodami rzemieślniczymi i nie odmówiłyśmy sobie porcyjki. Wróciłyśmy tą samą trasą do samochodu i miałyśmy jeszcze sporo czasu żeby iść na plażę na epicką kąpiel o zachodzie słońca. Nocka przebiegła nam tak samo spokojnie jak poprzednio.





Testy zakupionej u Chińczyka moskitiery


Piękna trasa rowerowa R10 - wzdłuż Mierzei Wiślanej

Rano po śniadaniu (wędzone ryby) wskoczyłyśmy na rowerki, czekała nas dziś dłuższa wycieczka wzdłuż Mierzei. Naszym celem była Krynica Morska, Piaski a na końcu granica Polsko-Rosyjska. 





Trasa rowerowa R10 wzdłuż Mierzei jest po prostu przepiękna. Biegnie przez las, w cieniu drzew, a spory odcinek tuż przy morzu. W Krynicy musiałyśmy pojechać do centrum w poszukiwaniu karty pamięci do drona. Na szczęście udało się ją kupić bez problemu. Odwiedziłyśmy też ławeczkę znanej pisarki Joanny Chmielewskiej, która pojawiała się w tych okolicach na zbiory bursztynu. Może następnym razem uda nam się też coś nazbierać. 





Z ulgą opuściłyśmy Krynicę bo można tu znaleźć wszystko oprócz spokoju. Wróciłyśmy na trasę i jechałyśmy dalej przyjemną drogą w lesie. Kilometry uciekały a my dotarłyśmy w końcu do szlabanu oznaczającego koniec Polski. Przyczepiłyśmy rowerki do drzewa i poszłyśmy na plażę gdzie zalegał już tłum takich jak my rowerzystów. Od razu wskoczyłyśmy do wody żeby zmyć z siebie pot i kurz upalnej drogi. Potem poleżałyśmy sobie trochę na plaży ale niezbyt długo bo czekał nas przecież jeszcze powrót. 





Wracając wjechałyśmy do Piasków zjeść obiad. Udało nam się znaleźć dość przyjemne miejsce i zamówiłyśmy dorsza w pomidorach oraz pieczoną kaczkę z jabłkami. Przejechałyśmy się potem wzdłuż głównej ulicy i w maleńkim porcie puściłyśmy drona. Wróciłyśmy z powrotem na ścieżkę i już trzymałyśmy się jej do końca. W Krynicy zatrzymałyśmy się na lody a potem na kolejne i kawę. 





Blisko naszego parkingu, gdzie trasa prowadziła przy samej plaży zrobiłyśmy postój na kąpiel w zachodzącym słońcu. W ciemnościach dotarłyśmy do auta i poszłyśmy spać. Cała trasa wyszła około 50 km.




Rano odwiedziła nas koleżanka z Gdańska - Monika. Przyjechała ze swoimi dwoma pieskami i poszła od razu na plażę, my jeszcze spałyśmy. Wróciła akurat na śniadanie w postaci jajecznicy z pomidorami. Przywiozła nam swojskie ogórki kiszone a na koniec zrobiłyśmy jeszcze kawę. Potem poszłyśmy razem na spacer lasem do przekopu Mierzei. Jeśli chodzi o ruch statków to jest on bardzo mizerny ale miejsce jest tłumnie odwiedzane przez turystów. Brakuje tylko budek z hotdogami. Niestety było bardzo gorąco i stare psy kiepsko znosiły te upały. Trzeba było zrobić dłuższą przerwę a potem Monika zdecydowała się na jak najszybszy powrót do auta. My próbowałyśmy dotrzeć do Zalewu Wiślanego jednak wszystko było tak zrośnięte, że było to praktycznie niemożliwe. Prowadzi tu rzekomo szlak pieszy ale nie bardzo wiem w jaki sposób ktoś mógłby iść wzdłuż Zalewu skoro ścieżka ginie w chaszczach trzcin i pokrzyw a przez cały czas trzeba się odganiać przed tysiącami komarów. Wróciłyśmy do głównej drogi i po niedługim czasie dotarłyśmy do parkingu. Postanowiłyśmy opuścić naszą miejscówkę i przemieścić się bliżej Gdańska. Musiałyśmy w tym celu przedrzeć się przez korki w Kątach Rybackich (ruch wahadłowy). 








W Stegnie zatrzymałyśmy się na obiad bo już głód nam doskwierał. Weszłyśmy do smażalni gdzie było sporo ludzi, co mogło świadczyć o dobrej kuchni. Zamówiłyśmy smażone filety z flądry i były całkiem smaczne. Potem poszłyśmy jeszcze na lody i kawę ale kiepsko trafiłyśmy bo były nieciekawe, o kawie nawet nie wspominając. Postanowiłyśmy już więcej nie zamawiać kawy w tego typu lokalach bo jest to po prostu strata pieniędzy. Zwykle dostaje się coś tak ohydnego, że ciężko to wypić. 




Mikoszewo 

Pojechałyśmy dalej i ostatecznie w Mikoszewie, na samym końcu miejscowości wjechałyśmy w boczną drogę i zaparkowałyśmy na przyjemnym, leśnym parkingu w cieniu drzew. Zdążyłyśmy jeszcze pojechać rowerami na plażę na zachód słońca. Co prawda pogoda się zepsuła i zachodu jako takiego nie było ale popływałyśmy trochę w morzu i pospacerowałyśmy. Zerwał się zimny wiatr i wygonił nas przedwcześnie z plaży. Wróciłyśmy do auta i zjadłyśmy jakąś małą kolację.











Noc minęła równie spokojnie jak poprzednie. Parking był nawet fajniejszy bo wszędzie były drzewa i przyjemny cień a poza tym nie słychać było hałasów od drogi. 

Jantar

Po śniadaniu pojechałyśmy rowerami do Jantaru, gdzie zamierzałyśmy nakupić trochę wędzonych ryb. Najpierw jednak poszłyśmy na plażing i kąpiel w morzu. Dziś dość mocno wiało i były spore fale. Jednak nie przeszkadzało to w niczym dzikim tłumom plażowiczów. My przedrałowałyśmy kilka km wzdłuż plaży by znaleźć bardziej ustronne miejsce. 







Przy wyjściu z plaży kupiłyśmy sobie fiszki - smażone szprotki, a potem dokupiłyśmy wędzone karmazyny i dorsza z zamiarem dowiezienia ich do domu. Pojechałyśmy wzdłuż głównego deptaka i namierzyłyśmy jeszcze jedną fajną wędzarnię, gdzie wzięłyśmy jeszcze śledzie i trewala. Potem poszłyśmy na pysznego gofra i wróciłyśmy do auta. 




Zapasy wędzonych ryb

Była już 16ta więc najwyższa pora na powrót do domu. Udało nam się dojechać w 6 godzin do Leszna, pomimo korków na autostradzie.

Mierzeja Wiślana Badylkiem, 14-18.08.2024

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram