Powrót nad Jezioro Szkoderskie

marca 19, 2024


W drodze do Albanii, przejeżdżając przez Czarnogórę, postanowiłyśmy po raz drugi odwiedzić cudowne Jezioro Szkoderskie. Relacja z pierwszej wizyty znajduje się (tutaj)

Jezioro Szkoderskie i czarnogórski kačamak

Droga prowadząca nas nad Jezioro Szkoderskie była niezwykle malownicza, wiła się wydrążonymi w skałach kilometrami tuneli i serwowała niekończące się górskie krajobrazy. 
W porze obiadowej postanowiłyśmy namierzyć jakąś knajpkę z typowo czarnogórskim jedzeniem. Udało nam się to w miejscowości Gornje Polje w restauracji Floyd Food Factory. Zamówiłyśmy pieczoną kozinę serwowaną z domowym chlebem kukurydzianym oraz tradycyjny czarnogórski kaćamak. Kačamak był bardzo popularny wśród ludzi żyjących na wsi, gdzie pewnie stanowił doskonałe źródło energii dla ciężkiej pracy w polu. Rodzajów kacamaku jest sporo: klasyczny (jak polenta), warzywny, z dodatkiem popularnego na Bałkanach kajmaku, sera czy jak w wersji czarnogórskiej – ziemniaków. Najczęściej kačamak przygotowuje się gotując grubo mieloną mąkę lub kaszkę kukurydzianą (w proporcji: 2 szklanki wody na 1 szklankę kaszy). Poza jajkiem lub kajmakiem można dodać do dania również ser w rodzaju fety lub owczego sera. Kacamaku nie udało nam się niestety w siebie wepchnąć bo porcje były bardzo obfite więc wzięłyśmy go na wynos i zjadłyśmy ze smakiem następnego dnia z chlebem kukurydzianym. Było pyszne. W tej knajpce przydarzyła nam się jeszcze niefajna sytuacja - Patrycja zgubiła polską kartę sim, która niefortunnie wpadła gdzieś pomiędzy deski podłogi. Przeszukałyśmy calutka podłogę wszerz i wzdłuż i nie udało nam się jej znaleźć. 








Dojechałyśmy na miejsce późnym wieczorem i zjechałyśmy na parking w pobliżu miejscowości Bijelo Polje. Początkowo chciałyśmy dotrzeć nad samo jezioro ale jedyna tu droga kończyła się przed bramą hotelu. Nie chciało nam się już szukać ciekawszej miejscówki, pozostałyśmy więc na spokojnym parkingu. Rano poszłyśmy na mały spacer wzdłuż kanału wpadającego do jeziora i nazrywałyśmy kilka rosnących dziko granatów.




Wróciłyśmy do głównej drogi i ruszyłyśmy w kierunku mostu przez jezioro Szkoderskie. Dla tych widoków właśnie zdecydowałyśmy się poprzedniego dnia zatrzymać wcześniej i poczekać na światło dzienne. Zaparkowałyśmy przy jakiejś śmiesznej, małej wioseczce nad jeziorem i przeszłyśmy się jedyną uliczką. Wyglądała bardzo urbeksowo i malowniczo. Mieszkańcy przyglądali się nam zdziwieni bo turyści raczej nie nawiedzają tego miejsca.







Na moście stanęłyśmy przy kawiarni z pięknym widokiem na całe jezioro. Chciałyśmy wypić tu kawę ale niestety było jeszcze zamknięte, tak samo jak ryba u ZORANA. Jest to bardzo polecana smażalnia ryb, do której już kolejny raz jakoś nie udaje się nam dotrzeć.  Pojechałyśmy więc na kawę do znanej nam już miejscowości Virpazar. Tutaj z kolei ruch był jak na dworcu. Zjeżdżali się turyści chętni na przejażdżkę łodzią za jedyne 25 euro od osoby. W porównaniu do ceny za podobną przejażdżkę w Hiszpanii po Albuferze, gdzie płaciłyśmy po kilka euro od osoby, było to niesłychane zdzierstwo. Jak to zresztą w Czarnogórze. Może kiedyś wybierzemy się na przejażdżkę po Jeziorze Szkoderskim swoim kajakiem. Ale za to odwiedziłyśmy muzeum rybactwa w Virpazar, które o dziwo było darmowe. 



















Wioska Godinje i jej wybitny Vranac

Po krótkim pobycie w miasteczku Virpazar ruszyłyśmy drogą wzdłuż jeziora, tym razem w odwrotnym kierunku niż parę lat wcześniej. Droga była tak samo malownicza jak ją zapamiętałyśmy. Spotkałyśmy nawet małżeństwo z Polski, o mocno ornitologicznych zainteresowaniach. Z przyjemnością porozmawiałyśmy z nimi na temat ptasich obserwacji w różnych miejscach w Europie. Następnie udałyśmy się do niesłychanie malowniczej wioski Godinje, słynącej z przepysznego wina Vranac. W tym celu musiałyśmy wspiąć się autem wysoko na parking, a stamtąd pójść pieszo pomiędzy kamiennymi, starymi domami wprost do lokalnej winiarni. 
Vranac  to autochtoniczna odmiana winogron, rosnąca w regionie Jeziora Szkoderskiego od  XIV wieku. Idealna wysokość w połączeniu z nasłonecznieniem przez cały rok oraz wpływem morza i jeziora sprawiają, że okolica ta (Crmnica) jest głównym regionem winiarskim i ojczyzną Vranac. Region Crmnica jest dobrze znany z licznych rodzinnych winnic  produkujących Vranac. Do najpopularniejszych małych winnic w Crmnicy należą Garnet w Godinje,  Cermeniza  niedaleko Virpazar czy Buk w Bukovik. 
















Kiedy dotarłyśmy do winnicy, starszy pan zaprosił nas na degustację. Zakupiłyśmy u niego butelkę miejscowego wina za kwotę 15 euro. W zamian otrzymałyśmy butelkę wina pięknie zapakowaną w prezentowy karton.
Wino premium  Vranac  jest rubinowo-czerwone i zawiera aromaty owoców jagodowych, takich jak jagody i jeżyny. Najlepiej smakuje w temperaturze pokojowej 18 stopni Celsjusza, na podniebieniu jest owocowe i ma umiarkowaną strukturę tanin. Jeśli chodzi o łączenie potraw, Vranac najlepiej mieszać z czerwonym mięsem, dojrzałym serem, a Czarnogórcy szczególnie lubią go jadać z Njeguši Prosciutto, tradycyjnym suszonym mięsem produkowanym w dolinie góry Lovćen.








Dalszą drogę wzdłuż jeziora urozmaicały nam krótkie postoje w punktach widokowych. Zjechałyśmy też do wioski Murici,  nad samym jeziorem i postanowiłyśmy tam zażyć kąpieli. Pogoda była bardzo przyjemna, oprócz nas było parę vanów, nikt się jednak nie kąpał. Wyjeżdżając z wioski spotkałyśmy dwóch sympatycznych chłopaków z Polski. Jechali osobówką i pytali czy da się bez problemu dojechać. Planowali również kąpiel w jeziorze.
















Wróciłyśmy do głównej drogi i po niedługim czasie dojechałyśmy do punktu widokowego Livari. Miejsce było dobrze nam znane, miała tu swój straganik miejscowa starsza pani, u której kupiłyśmy poprzednio parę drobiazgów. Teraz jest tu kafejka, można posiedzieć i nawet skorzystać z wifi, czego nie omieszkałyśmy zrobić, gdyż nasza bałkańska karta internetowa nie działała w Czarnogórze. Wdałyśmy się w pogawędkę z siedzącym obok starszym panem. Od słowa do słowa dowiedziałyśmy się, że właścicielka przeszła na emeryturę a biznes przejął jej syn. Pokazałyśmy im zdjęcie, które zrobiłyśmy z właścicielką parę lat wcześniej i bardzo im się podobało (link). Śmiali się, a syn obiecał, że przekaże mamie pozdrowienia.



Livari





Dalsza droga robiła się coraz mniej dzika, coraz więcej wiosek pojawiało się w pobliżu. Dotarłyśmy wreszcie do punktu widokowego na końcu jeziora. Poprzednio nocowałyśmy w tym miejscu i teraz też postanowiłyśmy tu zanocować, tym bardziej, że dzień się pomału kończył. Wiatr kołysał samochodem ale nie przeszkodziło nam to zasnąć kamiennym snem. Rankiem nie zwlekając ruszyłyśmy w stronę niedalekiego już przejścia granicznego z Albanią. W Albanii zatrzymałyśmy się jeszcze na śniadanie i poprułyśmy dalej - prosto do Tirany



Kraina miodów

Nocleg na punkcie widokowym

Widok z okna 

Widok na Albanię

Wieczór w Badylku


Świt na punkcie widokowym





Albania 2022, Jezioro Szkoderskie - Czarnogóra, 20.09.2022

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Ta relacja jest rewelacyjna. Ukazuje doskonale piękno tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń

Instagram