Chełmsko w stylu slow
lipca 03, 2023Zaplanowałyśmy mały, spokojny wypad weekendowy bez forsowania się długimi szlakami. Taki wyjazd w stylu slow. Idealnie do tego celu nadawała się okolica nigdy przez nas nie odwiedzona – rewiry Unisławia Śląskiego, Mieroszowa i Chełmska. Nie są to bardzo znane turystycznie tereny dlatego też były przez nas pomijane a całkiem niesłusznie jak się okazało.
W piątek dotarłyśmy około 22:00 na parking przy nieczynnym kamieniołomie w Unisławie Śląskim i po prostu poszłyśmy spać. Noc minęła spokojnie a my nie spieszyłyśmy się z szykowaniem na szlak. Zrobiłyśmy śniadanie, celebrowałyśmy kawę a potem poszłyśmy ścieżką edukacyjną i dalej żółtym szlakiem w poszukiwaniu szczelin wiatrowych.
Szczeliny wiatrowe w Górach Kamiennych
Tak naprawdę to miałyśmy w planie obejrzeć szczeliny zimą, kiedy wylatuje z nich para i można podziwiać w całej krasie ten fenomen przyrodniczy. Jak głosi Wikipedia szczeliny wiatrowe to osobliwa sieć szczelin skalnych i spękań w górnej części stoku góry, w których występuje dwufazowa cyrkulacja powietrza, wdech i wydech. Wdech występuje w ciepłej porze roku, wówczas szczelinami wiatrowymi w pobliżu szczytu ciepłe powietrze zasysane jest do wnętrza góry, przepływając przez system spękań oziębia się i wypływa u podnóża góry. Wydech występuje w chłodnej części roku, zimne powietrze zasysane jest u podstawy góry, przepływając przez system kanałów ogrzewa się i wypływa szczelinami wiatrowymi w pobliżu szczytu. Zjawisko to zachodzi dzięki różnicy temperatur pomiędzy temperaturą skał we wnętrzu góry a temperaturą zewnętrzną. Najintensywniejszy ruch powietrza występuje, gdy różnica temperatur pomiędzy skałą a otoczeniem jest duża, wówczas ruch powietrza w szczelinach wytwarza akustyczne dźwięki zbliżone do buczenia.
Góry Kamienne słynne są ze swoich szczelin wiatrowych i już w dawnych czasach przyciągały turystów. Obecnie są już nieco zapomniane a szlaki świecą pustkami. Tym lepiej dla nas.
Już dawno nie szłyśmy w tak przyjemnych okolicznościach przyrody. Ciepły majowy dzień i brak turystów wystarczyły nam do pełni szczęścia. W drodze na Lesistą Małą minęłyśmy szczelinę wiatrową - Małą.
Szczelina wiatrowa Mała
Na szczycie góry puściłyśmy drona. Poszłyśmy potem na Lesistą Wielką i zmieniłyśmy szlak na niebieski. Doprowadził nas on do szczeliny wiatrowej - Wielkiej. Schodząc odbiłyśmy do jeszcze jednej szczeliny wiatrowej ale nie była już tak spektakularna. Za jakiś czas zrobiłyśmy kolejne odbicie ze szlaku na szczyt Wysokiej. Był tu fajny punkt widokowy. Kontynuowałyśmy niebieskim szlakiem, który po niedługim czasie zaczął się ostro wspinać.
Na szczycie Lesistej Małej
Lesista Wielka
Szczelina wiatrowa Duża
Szczelina Wiatrowa
Kiedy już groziła nam ostra zadyszka wdrapałyśmy się na Sokółkę, skąd roztaczają się przepiękne widoki na okoliczne góry. Nadal szłyśmy niebieskim szlakiem i dotarłyśmy na Dzikowiec Wielki. Niestety nie było tu punktu widokowego. Zawróciłyśmy więc i poszłyśmy do górnej stacji wyciągu gdzie stoi solidna wieża widokowa.
Trudno było stwierdzić czy wyciąg działa ale ktoś z obsługi siedział na posterunku. Krzesełka są chyba uruchamiane o określonych godzinach. Nas to nie interesowało, nie planowałyśmy z nich korzystać. Nie chciało nam się już wracać do szlaku zeszłyśmy więc leśnymi drogami do Unisławia Śląskiego a potem kawałek szosą do parkingu. Nie wzięłyśmy żadnego prowiantu i byłyśmy już porządnie głodne. Zjadłyśmy coś naprędce ale chciałyśmy wrzucić coś solidniejszego na ruszt.
Żmija Zygzakowata - prawie na nią nadepnęłyśmy
Mieroszów
Pojechałyśmy do Mieroszowa. Obeszłyśmy rynek z klimatycznymi podcieniami. Niestety nie było tu żadnej restauracji ani nawet kawiarni. Na szczęście działał jakiś lokalny punkcik gastronomiczny, gdzie w okienku można było zamówić kawę i tosty. Pasowało nam to.
Z Mieroszowa ruszyłyśmy w dalszą drogę. Bardzo nam się podobały wielkie domy sudeckie, najczęściej dość zrujnowane oraz stare kamienne figurki przy drogach. W Kochanowie natknęłyśmy się na opuszczony dworek, który można było swobodnie zeksplorować (link do relacji).
Głazy Krasnoludków
W Gorzeszowie odbiłyśmy do rezerwatu Głazy Krasnoludków. Są to fantazyjne formacje skalne, przybierające przeróżne kształty – maczugi, głowy, potwory, grzyby. Pomiędzy nimi poprowadzona jest ścieżka. Zastanawiałyśmy się przez chwilę nad noclegiem na tamtejszym parkingu bo jest tu bardzo fajna infrastruktura – wiaty, strumyk, wykoszona łąka i miejsce na ognisko. Niestety akurat hałaśliwa grupa facetów rozkładała się ze stosem jedzenia i alkoholu co oczywiście oznaczało całonocną libację.
Pojechałyśmy do Krzeszowa zrobić zakupy w Dino. Znajduje się tu przepiękny klasztor pocysterski, którego nie udało się zwiedzić ze względu na zbyt późną porę dnia ale koniecznie trzeba to będzie nadrobić następnym razem. Z Krzeszowa pojechałyśmy prosto do Błażejowa na upatrzoną wcześniej miejscówkę noclegową. Przy dwóch strumieniach znajduje się wiata i stół. Poza tym nie było nikogo, czyli coś czego najbardziej szukałyśmy. Zjadłyśmy przekąski kupione w Dino i delektowałyśmy się piwem. Wieczór był cieplutki a cisza tak wielka, że w nocy z samej ciszy budziłyśmy się co jakiś czas. Nic jednak nie zakłóciło nam odpoczynku a poranek wstał prześliczny. Zapowiadał się kolejny ciepły dzień.
Chełmsko
Znów nie mogłyśmy się wygrzebać i długo trwało zanim zjadłyśmy śniadanie (wcześniej ratując porwane przez potok chłodzone jajko), wypiłyśmy też kawę. Nie miałyśmy na dziś wielkich planów ale i tak praktycznie ich nie zrealizowałyśmy bo utkwiłyśmy w Chełmsku Śląskim na pół dnia.
Zaparkowałyśmy na rynku i poszłyśmy obejrzeć słynne domy tkaczy. Znane są też pod nazwą 12 Apostołów, choć jest ich tylko 11 a pierwotnie było 17. Niestety 6 nie doczekało naszych czasów, a biorąc pod uwagę historię tych terenów i tak cudem jest, że przetrwało 11.
Domy Tkaczy
Domy Tkaczy
Tkacze do Chełmska zostali sprowadzeni z Czech przez Cystersów, którzy z pobliskiego Krzeszowa władali tymi terenami. Jak wiadomo Cystersi inwestowali dużo i mądrze w rolnictwo. Posiadali odpowiednią wiedzę i szybko odkryli, że tereny Chełmska to wymarzone miejsce do produkcji lnu. Zbudowali więc w przemyślany sposób szereg domów służących obróbce tego cennego materiału. Z niewiadomych przyczyn wiele źródeł podaje jakoby jeden z domów spłonął co jest całkowitą nieprawdą. 11 domów zwanych Apostołami stoi obok siebie a Judasz, Maciej (który zastąpił Judasza) oraz 4 ewangelistów stało osobno.
Niestety po wojnie domy zamieszkali przesiedleńcy ze wschodu, którzy niezbyt dbali o powierzone mienie. 11 domów zostało na szczęście wpisane na listę zabytków co uchroniło je od rozbiórki. Jednak nadal 4 domy są zamieszkiwane przez ludzi, w jednym znajduje się kawiarnia i sklep z pamiątkami, w jednym Izba Tkacka, a reszta stoi pusta i niszczeje. Na samym początku zwiedzania zagadnęła nas starsza Pani z Izby Tkackiej i zaprosiła do środka. Wnętrze jest zachowane zgodnie z oryginałem. Mogłyśmy obejrzeć krosna i różna urządzenia służące tkaczom do produkcji lnu. Opowiedziała nam też dzieje domów i w ogóle dała rys historyczny tych terenów. Widać było, że jest pasjonatką. Obejrzałyśmy też produkty z lnu, zakupiłyśmy śliczną lnianą torbę i poszłyśmy dalej.
Chełmsko - Lniana Chata - Bomba
W kolejnym domu weszłyśmy do kafejki na słynną bombę czyli ciasto apostołów (coś a'la piernik z bitą śmietaną) i kawę. Tutaj zostałyśmy zasypane przez właściciela kawiarni (swoją drogą prawdziwego pasjonata i kolekcjonera pamiątek związanych z Chełmskiem) anegdotami, opowiastkami i występem na żywo, choć niestety tylko dla dwóch widzów.
Za domem, w ogrodzie znajduje się źródełko, z którego zaczerpnęłyśmy wodę do butelki. Całe zwiedzanie domów tkaczy zamiast paru chwil zajęło 3 godziny ale było bardzo fajnie. Szkoda, że domy nie stanowią większej atrakcji w skali kraju bo to miejsce jest rzeczywiście unikatowe i niestety kompletnie niewykorzystane.
W Chełmsku poszłyśmy jeszcze obejrzeć opuszczony kościół ewangelicki, niestety zamknięty i bez możliwości zajrzenia do środka.
Podjechałyśmy jeszcze do Uniemyśla, w którym zwiedziłyśmy urbex (link). Zaparkowałyśmy obok bardzo rzadkiego w tej okolicy domu przysłupowego, który kiedyś pełnił funkcję karczmy sądowej. Obok znajdowały się również ciekawe ruiny kościoła.
Na koniec dotarłyśmy do wioski na końcu świata, czyli Okrzeszyna. Gdyby droga była przejezdna aż do Czech pewnie odbywałby się tu spory ruch. Droga jednak jest zagrodzona szlabanem na granicy i można ją pokonać tylko pieszo albo rowerem. Zrobiłyśmy tam niewielki spacerek. Towarzyszyła nam cisza i całkowity brak ludzi. W Okrzeszynie udało nam się obejrzeć opuszczony kościół ewangelicki (link), do którego można było na szczęście wejść.
Wracając już do domu zatrzymałyśmy się jeszcze tylko w Grzędach przy łowisku na pstrąga z patelni i tym samym zakończyłyśmy weekend w Górach Kamiennych.
Chełmsko, 19-21.05.2023
3 komentarze
Takie podróże i spędzanie wolnego czasu to najlepsza z opcji. Super się ogląda takie widoki.
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki
OdpowiedzUsuńCudowna podróż
OdpowiedzUsuń