Tajemnicza góra Słowian - Ślęża
grudnia 05, 2018
Chociaż nie imponuje rozmiarami to jest naprawdę magiczna. Zaprząta uwagę, fascynuje i emocjonuje zarówno badaczy, jak i zwykłych turystów.
Jej geneza od wieków intryguje geologów. Archeologów zastanawia rodowód kamiennych rzeźb. Badacze dziejów II wojny światowej mówią o ukrytych skarbach, a fascynaci metafizyki lokalizują na Ślęży jeden z czakramów – centrów energetycznych Ziemi. Mało która góra ma tak bogatą historię. Znaleziono na niej nawet ślady pobytu człowieka z epoki kamienia.
Nie pozostało nam więc nic innego jak odwiedzić to owiane tajemnicą miejsce. W niedzielę rano ładujemy się do Badylka i jedziemy do Sobótki. Po drodze zgarniamy jeszcze koleżanki z Wrocławia, które chętnie dotrzymają nam towarzystwa, ich pieseły również. Wybieramy szlak żółty z Sobótki, prowadzący przez Wieżycę (414m) na szczyt Ślęży (718m). Badylka zostawiamy na obszernym parkingu przy ul. Armii Krajowej i od razu ruszamy ostro pod górę. Okazuje się, że wybrałyśmy najbardziej strome podejście.
Mozaikowa makieta Masywu Ślęży na początku szlaku
Po krótkiej acz wyczerpującej wspinaczce docieramy do jednej z najbardziej charakterystycznych budowli w okolicy – dawnej Wieży Bismarcka. Wieże takie zaczęły powstawać w końcówce lat sześćdziesiątych XIX wieku. Niemcy chcieli w ten sposób oddać hołd "Żelaznemu Kanclerzowi", a jednocześnie wysłać w świat jasny sygnał: oto nasza ziemia. Ta na Wieżycy została wzniesiona w latach 1906–1907, liczy 15 metrów, a na szczycie miała kiedyś specjalną misę, w której przy okazji ważnych świąt rozpalany był ogień. Niestety nie udaje nam się wejść na wieżę ponieważ jest zamknięta.
Wieża Bismarcka
Wśród badaczy Ślęży panuje zgodność co to tego, że od pradawnych czasów była to święta góra. Porośnięta gęstwiną leśną, znikająca pod gęstymi chmurami i pojawiająca w pełnej krasie w pogodne dni. Ślęża jest miejscem, gdzie występuje największa w Europie częstotliwość burz z wyładowaniami elektrycznymi. Wszystko to czyni ją tajemniczą i napawającą lękiem. Ze zjawiskami tymi ściśle związana jest nazwa góry. Wywodzi się ona najprawdopodobniej od prasłowiańskiego słowa "ślęg", które oznaczało wilgoć, błoto, mokrą pogodę. Nasza grupka na własnej skórze doświadczyła genezy tej nazwy ale o tym później.
Kolejny przystanek naszego spaceru to zamknięci w ochronnej klatce panna z rybą i niedźwiedź z czasów, kiedy na tych ziemiach żyli jeszcze Celtowie. Druidzi wdrapywali się na Ślężę, by oddać cześć Słońcu, a na sąsiednią Radunię, by pokłonić się Księżycowi. Z panny już prawie nic nie zostało, ale za to ryba jest doskonale widoczna.
Panna z rybą
Kamienny niedźwiedź
Im wyżej wchodzimy, tym więcej śniegu pojawia się na szlaku i robi się zimno.
W końcu docieramy na samą górę. Z dawnych budowli pozostał tu jedynie kościół z przełomu XVII i XVIII wieku. Z tarasu widokowego na wieży kościoła można podziwiać rozległą panoramę okolic Wrocławia.
Starożytna rzeźba kultowa
Widok z tarasu kościoła
Widok z tarasu kościoła na schronisko (niestety zakaz wstępu dla psów oraz okropne jedzenie)
Widok z tarasu kościoła na wieżę widokową
Będąc na szczycie Ślęży warto odwiedzić jeszcze jedno miejsce, często omijane przez turystów ze względu na położenie na uboczu. Chodzi o wieżę widokową. Aby na nią wejść, należy za kościołem skierować się na szlak niebieski prowadzący przez widoczne poniżej Zbójeckie Skałki. Wieżę tą wybudowano w 1913 roku, jako punkt pomiarowy dla geodetów.
Kiedy docieramy do wieży ogarnia nas niesamowity ziąb. W tym miejscu wieje bardzo silny i lodowaty wiatr więc szybko zakładamy na siebie wszystko co mamy. Za to widoki z wieży są imponujące. Doskonale widać stąd całą Równinę Świdnicką.
Widok z wieży na kościół
Zarówno wejście jak i zejście z wieży jest trochę karkołomne. Włazy pomiędzy platformami są bardzo małe i ciężko przecisnąć się przez nie z plecakiem na plecach. Schody natomiast są wąskie i wchodzi się po nich pionowo jak po drabinie.
Zejście ze Ślęży kontynuujemy żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Tąpadła. Aż do przełęczy szlak cały czas prowadzi w dół leśną drogą. Na przełęczy znajduje się duży parking i bar. W tym miejscu odbijamy w lewo na szlak czarny, którym rozpoczynamy mozolną drogę powrotną do Przełęczy pod Wieżycą. Szlak ten łagodnie wznosi się aż do Rozdroża Holtei'a, przed którym dołącza do nas jeszcze jedna znajoma ze swoim psem.
Niestety znajoma przywiozła ze sobą deszcz i od tego momentu cała droga powrotna odbywa się już w strugach rzęsistego deszczu. Tutaj właśnie uświadamiamy sobie znaczenie słowa "ślęg" i żałujemy, że nie zeszłyśmy czerwonym szlakiem. Ta droga w deszczu i błocie zdaje się nie mieć końca. Każda z nas marzy już o tym by wyschnąć, ogrzać się i zjeść coś ciepłego. Dlatego gdy wreszcie docieramy do Schroniska pod Wieżycą jesteśmy mile zaskoczone, że można tu wejść z psami, można wysuszyć odzież przy rozpalonym piecu, no i podają smaczne posiłki. A do tego wszystkiego mają jeszcze swój własny browar więc i wybornego jasnego piwa z Wieżycy można skosztować.
Trasa zajęła nam 5,5 godz i 20 km marszu. Mapa szlaków wskazuje 14,5 km, co jest niedokładne i mylące. Trzeba brać na to poprawkę, planując sobie wcześniej wycieczkę.
W tych okolicach można spędzić wiele dni i nie nudzić się, bo nie sposób w trakcie jednego spaceru dotknąć wszystkich zagadnień związanych ze Ślężą. Ona prowokuje do powrotów i poznawania jej tajemnic. Nam pozostaje duży niedosyt.
Sobótka, 2.12.2018
2 komentarze
Wiele razy słyszałem o tym miejscu ale jeszcze nie byłem :(
OdpowiedzUsuńNo to koniecznie musisz nadrobić :)
Usuń