Macedonia na powrocie

lipca 15, 2024


Opuściłyśmy Jezioro Ochrydzkie od albańskiej strony i nie tracąc czasu pojechałyśmy od razu do Klasztoru Świętego Nauma, jednej z czołowych postaci dla kultury prawosławnej, ucznia Cyryla i Metodego.


Klasztor Świętego Nauma nad Jeziorem Ochrydzkim

Św. Naum jest ważną postacią dla prawosławnych. Oprócz tego, że był naukowcem i pisarzem, to także zajmował się krzewieniem chrześcijaństwa. Naum został świętym, ponieważ zasłynął z dokonania licznych cudów. Po tym, jak zmarł w 910 roku, został pochowany w klasztorze, który zresztą sam zbudował. Jego grób po dziś dzień jest ważnym celem pielgrzymkowym.
Cały kompleks utrzymany jest w stylu bizantyjskim. Na kompleks klasztory, oprócz murów i zabudowań mieszkalnych, składa się przede wszystkim kościół pw. św. Archaniołów czy stojąca nieco z boku cerkiew św. Petki (z cudownym źródełkiem, którego wody mają leczyć choroby oczu). Z murów okalających klasztor można podziwiać zachwycającą panoramę Jeziora Ochrydzkiego.
Na szczęście było wcześnie rano a poza tym po sezonie wakacyjnym, nie narzekałyśmy więc na tłumy ludzi. Za wejście do klasztoru należy zapłacić bilet wstępu my jednak weszłyśmy za darmo, nikt nie chciał od nas opłaty, być może ze względu na zerową frekwencję turystów albo być może dlatego, że byłyśmy tego dnia pierwszymi gośćmi. Pomimo, że nie należymy do osób religijnych to jednak klasztor robi spore wrażenie. Zeszłyśmy do podziemi. Znajdują się tu rzekomo szczątki świętego Nauma. Na ścianach złociły się ikonostasy, w powietrzu unosił się zapach kadziła a z głośników wydobywała się muzyka chórów sakralnych.



















Po wyjściu przespacerowałyśmy się trochę po klasztornym terenie. Na alejkach przechadzały się pawie. Podobno znajduje się tu kilka małych cerkwi oraz są ciekawe tereny spacerowe. Jest tu również hotel i restauracje. Zajrzałyśmy do jednej i gdyby nie wczesna pora to z pewnością skusiłybyśmy się na pstrąga z łowiska.




Zapakowałyśmy się do auta i ruszyłyśmy dalej. Miałyśmy zamiar dostać się do jeziora Prespa. Wiedzie do niego malownicza droga (płatna) przez park narodowy Galiczica. Bilet kosztuje w sumie jakieś nieduże pieniądze a widoki są z pewnością warte zapłaty za ten przejazd. Droga wznosi się stopniowo coraz wyżej. Podobno w najwyższym punkcie można puszczając drona zobaczyć oba jeziora. My niestety przegapiłyśmy ten moment ale za to zatrzymałyśmy się na śniadanie na pięknym punkcie widokowym, z którego podziwiałyśmy krajobraz.


















Jezioro Prespa

Po niedługim czasie zjechałyśmy prosto do jeziora Prespa z zamiarem wykąpania się w nim. Kiedy już znalazłyśmy dogodną plażę do zakoczowania, okazało się, że kąpiel nie wchodzi w grę w tym miejscu. Woda była bardzo zamulona i wejście do niej było nieprzyjemne. Poza tym czuć było intensywny zapach zgniłych małży więc kompletnie odechciało nam się moczenia. Jednak miejscówka była dzika i bardzo spokojna, idealna na vanlife.





Zjadłyśmy coś w rodzaju lunchu, w towarzystwie pieska, którego nakarmiłyśmy i postanowiłyśmy ruszać dalej, chociaż pierwotnie myślałyśmy o pozostaniu tutaj na noc. Okazało się to dobrą decyzją, ponieważ za chwilę dotarłyśmy do mega klimatycznego, opuszczonego hotelu Europa. Obiekt jest naprawdę olbrzymi i robi spore wrażenie. (relacja w kategorii urbex - link).








Następnie ruszyłyśmy w dalszą drogę dość monotonnymi, rolniczymi krajobrazami. Wszędzie ciągnęły się sady jabłoni i akurat odbywały się zbiory tych owoców. Zbliżałyśmy się do granicy serbskiej postanowiłyśmy więc zatankować do pełna. Benzyna w Macedonii ma taką samą cenę na wszystkich stacjach, co jest bardzo wygodne i na pewno jest tańsza niż w Serbii. Zatrzymałyśmy się jeszcze w przydrożnej restauracji na obiado-kolację. Nie miałyśmy lokalnej waluty, nie mogłyśmy też zapłacić kartą. Musiałyśmy więc zrealizować zamówienie za najniższy banknot euro jaki posiadałyśmy bo nie zależało nam na macedońskich dinarach. Zamówiłyśmy naprawdę obfity i smaczny posiłek, do tego wino i kawę. Z Macedonią się jakoś nie zaprzyjaźniłyśmy ale na pewno karmią tu bardzo dobrze, a ludzie są mili. W ubiegłym roku nasz ostatni wyjazdowy posiłek miał również miejsce w Macedonii, gdzie byłyśmy mile zaskoczone niską ceną i smacznymi daniami.






Pozostał nam do pokonania ostatni etap, składający się już tylko z przejazdu autostradami przez Serbię, Węgry, Słowację i Czechy. Ostatni nocleg wypadł nam nad Odrą w miejscowości Chałupki, skąd dojechałyśmy już prosto do domu. 

Serbia

Serbia

Serbia

Serbia - Zachodnia Brama Belgradu - Genex Tower




Albania 2022, powrót do domu 30.09-2.10.2022 

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram