Wielkanoc na klifie
października 25, 2022Stęskniłyśmy się trochę za morzem więc pomimo zimnego kwietnia wskoczyłyśmy w Badylka i ruszyłyśmy do Gdańska. Miałyśmy pewne plany w okolicach Trójmiasta a poza tym chciałyśmy spotkać się ze znajomymi.
Dojechałyśmy do parkingu przy morzu w Gdyni Orłowo. W weekendy można tu parkować za friko. Miejscówka była bardzo spokojna i rano mogłyśmy od razu ruszyć trasą widokową po klifach orłowskich. Najpierw jednak wypiłyśmy na molo kawę z rowerowej budki Bike Coffee i zahaczyłyśmy o urbex pominięty podczas poprzedniej wizyty. Znajduje się tu zrujnowane dawne sanatorium, z którego roztaczają się piękne widoki na morze. Jeszcze niedawno można było tu zaglądać bezkarnie, obecnie jednak miejsce zostało otoczone płotem a teren jest pilnowany przez firmę ochroniarską. Znalazłyśmy dziurę w płocie i z nadzieją, że nam się upiecze, weszłyśmy na teren w celu popstrykania kilku zdjęć. Za wiele jednak nie zdążyłyśmy wskórać bo po chwili przyjechała ochrona i grzecznie lecz stanowczo nas wyprosili. Cała relacja z tego miejsca tutaj.
Śniadanie w Badylku
Orłowskie molo
Klif Orłowo
Ruszyłyśmy na przyjemny spacer niezwykłym klifem wśród drzew. Klif Orłowski w Gdyni jest niezwykły przez urwiste nabrzeże, które sięga około 40 metrów wysokości. Jednak z roku na rok Bałtyk zabiera metr terenu poprzez fale sztormu. Materiał, z którego zbudowany jest klif zostaje wymywany przez wodę i zmniejsza się jego powierzchnia. Prognozuje się, że następne pokolenie nie obejrzy Klifu Orłowskiego, bo się osunie.
Dalej przeszłyśmy przez Rezerwat Kępa Redłowska, aż do plaży. Ścieżką trafiłyśmy również na bunkry i stanowiska ogniowe. Te miejsca na pewno zaciekawią turystów uwielbiających tematykę militariów.
Kępa Redłowska to teren porośnięty gęstym i naturalnym lasem, położony niemalże w samym centrum dużej aglomeracji. Ta właśnie kępa, stykając się z morzem, uderzana sztormowymi falami, tworzy klif, urwisty brzeg, stale podmywany i stale wycofujący się pod naporem morza. Urwisko, cofając się, staje się coraz wyższe, w miarę jak zbliża się do najwyższej partii kępy.
Rezerwat Kępa Redłowska
Tymczasem w Orłowie zaroiło się od spacerowiczów. Wystawiono krzesła i stoliki przy kawiarniach. My skusiłyśmy się na smaczne wędzone śledzie w przystani rybackiej.
Klub gangstera Nikosia, o którym Netflix nakręcił film "Jak pokochałam gangstera"
Stocznia Gdańska
Naszym następnym celem była Stocznia Gdańska. Jakoś nigdy nie było okazji żeby zwiedzić ten wielki i ciekawy obiekt. Spotkałyśmy się tam z naszą koleżanką z Gdańska. Widać, że miejsce ma duży potencjał ale jeszcze nie do końca wykorzystany. Jest sporo fajnych projektów, jak awangardowe rzeźby czy budynki zaadaptowane na różnego rodzaje imprezy.
Po spacerze skoczyłyśmy z koleżanką do polecanej przez nią ramenowni. Objedzone michami pysznego ramenu miałyśmy jeszcze trochę miejsca żeby wcisnąć w siebie lody na deser w rzemieślniczej lodziarni. Przy okazji zwiedziłyśmy trochę dzielnicę Wrzeszcz.
Klif Mechelinki
Pomału trzeba było się przemieszczać na nocleg, który miał być największą atrakcją wyjazdu, a mianowicie klif w Mechelinkach. Jest to dzika (jeszcze) miejscówka, z której chętnie korzystają kamperowicze i miłośnicy vanlifu. Dojazd jest dość dziurawy ale spokojnie można wjechać każdym samochodem. Oprócz nas stała tu tylko terenówka z namiotem dachowym.
Dojazd na klif
Wieczorem było tak zimno, że musiałyśmy odpalić webasto i jakież było nasze rozczarowanie, kiedy okazało się, że nie działa. Nie dałyśmy jednak za wygraną i poszłyśmy w tym mrozie i ciemnościach zajrzeć pod maskę czy da się na szybko ogarnąć tą awarię. Okazało się, że kuna która często gości pod maską Badylka przegryzła kabelek zasilający webasto. Zrobiłyśmy na szybko prowizoryczną naprawę i już po chwili mogłyśmy się ogrzać. Spałyśmy jednak w czapkach i puchówkach bo ciągle było nam zimno. Rano okazało się, że nie domknęłyśmy drzwi i lodowate powietrze całą noc wchodziło szparą do środka, a żeby było śmieszniej w nocy był mega przymrozek. Za to udało nam się sfotografować fantastyczny wschód słońca. Dla takich właśnie widoków przyjeżdża się do Mechelinek. Podobno na ten klif ostrzy sobie już zęby deweloper i pewnie jest kwestią czasu kiedy miejsce zostanie ogrodzone i zagospodarowane.
Tego dnia wypadała akurat Wielkanoc. Miałyśmy jajka oraz białą kiełbaskę. Przygotowałyśmy wystawne śniadanie wielkanocne w Badylku. Przyjechała do nas koleżanka z Gdańska z pieskami żeby dotrzymać nam towarzystwa przy śniadaniu. Przywiozła też pyszny żurek. Zjadłyśmy wspólnie śniadanie i nawet pieski też coś dostały.
Widok z Badylka na morze
Reda - spływ kajakowy
Po śniadaniu koleżanka wróciła do Gdańska a my pojechałyśmy do Redy na wcześniej umówiony spływ kajakowy rzeką Redą do zatoki Puckiej (tutaj szersza relacja). Pogoda dopisała, spływ był bardzo przyjemny. Udało nam się wpłynąć do samej zatoki, pomimo oficjalnego zakazu. Zawróciłyśmy i pod prąd dopłynęłyśmy do mostu na rzece gdzie czekali na nas właściciele wypożyczalni.
Po odbiorze auta zamierzałyśmy tutaj wrócić i zwiedzić jeden ze znanych ptasich rezerwatów Beka. Tak też zrobiłyśmy.
Rezerwat Beka
Beka to dawna osada rybacka znajdująca się w gminie Puck, a utworzony tu w 1988 r. rezerwat faunistyczny chroni ssaki, gady, płazy i ptaki. Przygotowane są tutaj ścieżki piesze i trasy rowerowe. Na początku znajduje się bezpłatny parking. Najpierw zahaczyłyśmy o wieżę widokową, z której rozciągają się piękne widoki, a potem poszłyśmy trasą spacerową. Na rozlewiskach i łąkach harcowały całe stada siewek, gęsi, łabędzi, czajek i wszelakiego ptactwa. Historia nadmorskich łąk będących obecnie w granicach rezerwatu Beka sięga około 300 lat. Rolnicze wykorzystanie terenu i regularne wlewy słonych wód z Zatoki Puckiej (co roku w okresie jesienno-zimowym słona woda wlewa się na łąki) były motorem do wykształcenia się rzadkich i unikatowych na polskim wybrzeżu siedlisk roślinnych - słonaw. Stanowią one doskonałe siedlisko lęgowe dla ptaków wodno-błotnych. Spacerowałyśmy, urzeczone krajobrazem prawie do wieczora.
Po spacerze postanowiłyśmy poszukać noclegu i w tym celu zajechałyśmy do Rewy. Niestety nie było tu żadnego kameralnego parkingu, podjechałyśmy więc do wsi Mechelinki i tam stanęłyśmy na parkingu przy plaży. Nocka minęła oczywiście spokojnie.
Rewa
Cypel Rewski
Rano poszłyśmy na fajny, długi spacer wzdłuż plaży na cypel do Rewy. Cypel Rewski jest naniesionym przez prądy pasem piaszczystej łachy i stanowi sporą atrakcję bo teoretycznie można nim dojść (a częściowo dopłynąć) do Kuźnic. Raz w roku odbywa się Marsz Śledzia taką właśnie trasą.
Na szczęście nie było jeszcze prawie ludzi i mogłyśmy spokojnie puścić drona. Poszłyśmy potem na kawę z ładnym widokiem na morze. Wróciłyśmy przez Łąki Mechelińskie do samochodu, zrobiłyśmy śniadanie i ruszyłyśmy do Gdańśka.
Łąki Mechelińskie
Torpedownia Babie Doły
W drodze do Gdańska podjechałyśmy do Torpedowni. Ze względu na malownicze położenie jest ona obiektem rozlicznych zdjęć i pięknie się prezentuje.
Ruiny torpedowni, czyli powstałego w czasie II wojny światowej niemieckiego ośrodka badawczego, są jedną z najbardziej inspirujących atrakcji Gdyni. Torpedownia w Babich Dołach wybudowana została na kesonach zatopionych w odległości trzystu metrów od brzegu. Jednak nieremontowana i niewykorzystywana po wojnie popadła w ruinę, a basen portu uległ zamuleniu. Po wojnie zniszczono ostatni odcinek molo przy torpedowni, aby utrudnić dostęp do budynku.
Gdańsk - starówka
W Gdańsku spotkałyśmy się znów z koleżanką i połaziłyśmy po klimatycznej starówce. Potem poszłyśmy do knajpki meksykańskiej Pueblo na obłędnie pyszne jedzenie. Co prawda trzeba było trochę poczekać w kolejce na stolik ale zdecydowanie było warto. Nie omieszkałyśmy potem iść jeszcze na kawę z deserem do ciekawej kawiarni Matko i Córko.
Pokręciłyśmy się jeszcze trochę po starym mieście a na wieczór zaległyśmy w bardzo fajnej, klimatycznej kafejce Józef K. Tam spotkałyśmy się z naszym kolegą. Wieczór mijał niepostrzeżenie na rozmowach wszelakich i strasznie było nam szkoda kończyć spotkanie ale musiałyśmy znaleźć jeszcze miejsce na nocleg. Postanowiłyśmy jechać na dziką plażę na Westerplatte. Niestety na miejscu okazało się, że teren jest wykupiony przez dewelopera i opłotowany. Podjechałyśmy więc na plac parkingowy przy muzeum bo było już za późno żeby szukać czegoś fajniejszego. Miała to być nasza ostatnia noc nad morzem.
Kafejka Józef K.
Sopot - stare wille
Rano szybko się zwinęłyśmy i pojechałyśmy do Sopotu w poszukiwaniu morskich klimatów. Pospacerowałyśmy klimatycznymi uliczkami wśród starych, zabytkowych willi. Wstąpiłyśmy na kawę do kawiarni Mamma Mia z fajnym widokiem. Kawiarnia znajduje się na trzecim piętrze budynku zdrojowego. Można tutaj także napić się sopockiej wody solankowej.
Sopockie Molo
Od blisko 200 lat spacer po molo jest obowiązkowym punktem wizyty w Sopocie. Półkilometrowy dystans, jaki dzieli spacerowicza, który dotarł do końca mola od brzegu, pozwala na oglądanie rozległej panoramy Sopotu.
Sopockie molo to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. Jego historia zaczyna się tak, jak historia pomysłu utworzenia kurortu w małej, rybackiej wsi nad Zatoką Gdańską. Zrodził się on w głowie francuskiego lekarza, który osiedlił się w Sopocie. To właśnie on zainicjował w Sopocie stworzenie systemu kąpielowych i turystycznych atrakcji, do którego należał również pomost wychodzący w morze.
To najdłuższe drewniane molo spacerowe w Europie składa się z dwóch części - lądowej i drewnianej. Elementy lądowe to przede wszystkim Skwer Kuracyjny z zabytkową latarnią morską, arkadami i muszlą koncertową. Część drewniana obejmuje, oprócz głównego pomostu o długości 515 m, także pokłady dolne oraz boczne, które umożliwiają przybijanie statków pasażerskich.
Wracając z mola do samochodu szłyśmy promenadą wzdłuż plaży i wstąpiłyśmy w przystani rybackiej na zupę rybną oraz smażone szprotki. Wszystko było świeże i pyszne. Było to miłe zakończenie weekendu nad morzem.
Trójmiasto, 15-19.04.2022
1 komentarze
Magicznie wygląda to miejsce. Podróż z pewnością była udana.
OdpowiedzUsuń