Żeliwny spacer
października 03, 2018
Przejeżdżając przez dolnośląskie miasteczko przypadkiem zauważyłyśmy imponującą opuszczoną fabrykę, całą z czerwonej cegły.
Oczy nam się na jej widok zaświeciły i już odwrotu nie było. Nieważne jak ale wleźć tam jakoś musiałyśmy. Zaparkowałyśmy dla niepoznaki w sporej odległości od zabudowań, znalazłyśmy dogodne miejsce przejścia przez płot i już po chwili schowałyśmy się we wnętrzu pierwszej hali, by nikt nas nie zauważył.
Okazało się, że to nieczynna odlewnia żeliwa. Zastanawiające jest jak to wszystko kiedyś wyglądało i jak funkcjonowało. Ciężko to sobie wyobrazić, skoro dziś zamiast płynnego żeliwa, żaru i pary, hula tutaj tylko wiatr. Aktualnie toczy się tutaj całkiem inne, alternatywne życie, a odlewnia zaczyna wyglądać trochę jak ogród botaniczny.
Znalazłyśmy też pozostałości po kotłach i lejach, przez które najprawdopodobniej płynęło kiedyś żeliwo.
Konstrukcja budynku i opadający strzępami blaszany dach zrobiły na nas od samego początku duże wrażenie.
Po opuszczeniu tego tajemniczego pomieszczenia skierowałyśmy się ku innym zabudowaniom należącym do odlewni.
W jednym z budynków czekała na nas psychodeliczna niespodzianka - anioł i gwiazdor. Dziwna symbolika? Jak to odczytać?
Dotarłyśmy do jakiegoś ciemnego pomieszczenia, które wyglądało jak spalone. Sceneria jak na planie horroru. Było też dla kontrastu olbrzymie jasne pomieszczenie, wyglądające jak szklarnia. Takie jakby piekło i niebo. Ciekawe co się w nich mieściło.
W innym pomieszczeniu niewzruszenie kręcił się wentylator. Nie przestał, nie zatrzymał się, trwał...
23.09.2018
1 komentarze
Dzień dobry, pamięta Pani gdzie to było?
OdpowiedzUsuń