Bieszczady do zakochania

września 27, 2015


W końcu rzucamy wszystko i jedziemy w Bieszczady! Korzystając z ciepłego września decydujemy się na dość spontaniczny wyjazd w kultowe góry.

Bieszczady jesienią

Oczywiście znalezienie noclegu prawie z dnia na dzień w Bieszczadach Wysokich graniczy z cudem ale jakoś udaje nam się namierzyć dość fajną, kameralną kwaterę z klimatyczną starą kuchnią w Ustrzykach Górnych, niestety tylko od poniedziałku do piątku. Ruszamy więc w niedzielę i cały dzień jedziemy te 750 km. Za Soliną w Terce zatrzymujemy się w smażalni na słynnego pstrąga, o którym słyszałyśmy wiele dobrego. Pstrąg jednak nas rozczarowuje. Potraktowano go intensywnymi, bardzo niepasującymi przyprawami. Nie jest to danie godne polecenia.
Dojeżdżamy do naszych gospodarzy późnym wieczorem i zostajemy ulokowane w pokoju na piętrze z pięknym widokiem na pobliskie góry.


Bieszczady - spacer do źródeł Sanu szlakiem nieistniejących wsi

Rano postanawiamy zacząć do małego spaceru na rozruszanie mięśni szlakiem nieistniejących wsi do źródeł Sanu. Ciężko tam dojechać bez samochodu bo nie kursuje żadna komunikacja. Jedziemy przez słynne Muczne i dojeżdżamy do parkingu w Bukowcu.



Szlak prowadzi malowniczą trasą w dolinie Górnego Sanu. Co jakiś czas widać pozostałości dawnych wsi – kadź, szałas, studnie, cmentarz, cerkwisko.




Z tym miejscem wiąże się oczywiście historia wysiedleń z okresu II wojny światowej. Po wojennych zawieruchach wsie nie zostały odbudowane, w przeciwieństwie do ukraińskich. Dawne drogi pozarastały, pastwiska zdziczały, teren jest bardzo tajemniczy i klimatyczny. Umowne źródła Sanu znajdują się na granicy polsko-ukraińskiej. Trzeba uważać na patrole straży granicznej. Wracamy mocno już zmęczone tą dwudziestokilkukilometrową wyprawą.




 





Bieszczady - trekking z Wołosatego na Tarnicę i ratowanie konika huculskiego

Następnego dnia wstajemy o świcie i jedziemy do pobliskiego Wołosatego. Wiedzie stąd najkrótsza droga na Tarnicę. Nad łąkami unoszą się mgły, w oddali widać stada pasących się koni huculskich.

 


Jeden z koni zabłądził i wpadł do małego bajora przy szlaku. Widać, że spędził tam zimną noc bo jest cały zmarznięty. Dzwonimy do Bieszczadzkiego Parku Narodowego z prośbą o interwencję bo konik nie potrafi wydostać się z pułapki. Idziemy dalej ale martwimy się trochę o los konia. Niedługo jednak doganiają nas piechurzy i uspokajają, że konik został wydobyty z wody cało i zdrowo.


Droga na Tarnicę jest krótka ale dość męcząca. Ze szczytu rozciąga się piękna panorama gór. Wracamy okrężną drogą przez Halicz i Rozsypaniec. Nie idziemy zbyt szybko bo bez przerwy zatrzymujemy się i podziwiamy widoki na ukraińskie pasma górskie. Dochodzimy do punktu znajdującego się blisko granicy więc często widzimy wojskowe patrole. Schodzimy wygodnym szlakiem, który prowadzi nas do głównej drogi a potem do Wołosatego. Dzisiejszy dystans to ok. 23 km.










Bieszczady Trekking ze Smereka na Smerek i Połoniny Wetlińską i Caryńską

Kolejny dzień zaczynamy przed świtem i jedziemy lokalnym busem za Wetlinę do miejscowości Smerek. Razem z innymi turystami wspinamy się lasem na górę Smerek. Podejście jest niespodziewanie dość strome, słońce mocno przygrzewa i robi się gorąco.





Na szczycie góry zakładamy jednak kurtki bo zimny wiatr daje się mocno we znaki. Odpoczywamy chwilę na ławeczkach w towarzystwie świergotków górskich, które przylatują w poszukiwaniu pożywienia. Przed nami otwiera się niesamowity widok na połoniny. Piękna pogoda sprawiła, że ruch jest spory. Wędrujemy godzinami przez urokliwą Połoninę Wetlińską.
       
     
 



   

   



W słynnej Chatce Puchatka robimy przerwę na posiłek i herbatę. Dookoła mnóstwo ludzi, nawet z malutkimi dziećmi w nosidełkach. Pod Chatką Puchatka spotykamy dwóch chłopaków, z którymi rozmawiałyśmy na szlaku Górnego Sanu. Tam byli na rowerach, tym razem wędrują pieszo i planują wejść na Caryńską. My też się nie namyślamy za długo i po zejściu do Brzegów Górnych postanawiamy również iść na Caryńską. Jesteśmy świadome, że nie zdążymy zejść przed zachodem słońca.







Połoniny pięknie się prezentują przed zachodem. W dolinach słychać ryki jeleni, jest pełnia rykowiska. Wędrujemy grzbietami i zaczynamy zejście w kierunku Ustrzyk tuż po zachodzie słońca.







W lesie zrobiło się już całkiem ciemno, na szczęście przezornie wzięłyśmy czołówki. Idziemy w ciemności całkiem same. Dookoła roznosi się bardzo charakterystyczny zapach jeleni w rui. Docieramy dość późno, bardzo zmęczone. Dzisiejszy dystans to ok. 29 km.


Bieszczady trekking na Rawki i Krzemieniec z Przełęczy Wyżniańskiej

Ostatni dzień na szlaku postanawiamy spędzić w mniej ludnej okolicy. Jedziemy busem do Przełęczy Wyżniańskiej i wspinamy się na Rawki.

 


 

Potem zmierzamy na Kremenaros, czyli Krzemieniec – trójstyk graniczny Polski, Ukrainy i Słowacji. Nie chce nam się wracać tą samą trasą więc postanawiamy iść dalej niebieskim szlakiem granicznym, chociaż wiemy że nie damy rady dojść na Rabią Skałę a potem jeszcze do Wetliny.



Dochodzimy do przełęczy pod Czerteżem i robimy przerwę na posiłek. Jesteśmy już mocno zmęczone i zastanawiamy się co dalej robić. Nie mamy siły podchodzić na Rabią Skałę więc wspierając się mapą wyszukujemy słabo widoczną drogę prowadzącą do Moczarnego. Jest to obecnie ostoja zwierzyny i wiemy, że ryzykujemy mandatem jednak jest to najszybsze zejście do Wetliny. Droga jest bardzo malownicza, poprzecinana licznymi strumieniami i parowami. Za nami rozlega się co jakiś czas donośny tętent, co nie wpływa budująco na nasze morale. Wiemy, że jelenie mają rykowisko ale jakoś nie mamy ochoty być ścigane przez te wielkie zwierzęta, zwłaszcza podczas rui. W powietrzu roznosi się bardzo silnie wydzielany przez nie zapach. W tym dzikim zakątku możliwe jest nawet bliskie spotkanie z niedźwiedziem.



Po dłuższym czasie docieramy do starych, zniszczonych torów bieszczadzkiej kolejki. Osada Moczarne była ostatnim przystankiem kolejki. Po zaprzestaniu wyrębu drewna i ustanowieniu Parku Narodowego torowisko zarosło i jest systematycznie podmywane wodami strumienia. My wędrujemy szeroką drogą wprost do Wetliny. Na końcu dochodzimy do bramy zagradzającej wejście ale na szczęście można ją bez problemu obejść. Tym razem udało się bez mandatu.





Na głównej drodze wsiadamy w busa i dojeżdżamy do Ustrzyków Górnych. Po drodze mijamy bacówki sprzedające sery. Nie zastanawiając się długo, wracamy samochodem po te bieszczadzkie specjały.


Bieszczady - cudne sery od Nikosa  w Wańkowej - Czar PGR-u 

Następnego dnia pakujemy się i zmierzamy do miejscowości Wańkowa, do agroturystyki Czar PGR-u, gdzie Grek Nikos wyrabia jedne z najlepszych serów w okolicy. Degustujemy a potem kupujemy wielkie kawały bundza, świeżego i wędzonego. Z takim zaopatrzeniem możemy wracać do domu.



Bieszczady, 20-25 września 2015

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram