Albańska riwiera idealna na vanlife

czerwca 10, 2024

 Albania vanlife

Opuściłyśmy okolice Kanioni i Holtes i skierowałyśmy się na wybrzeże by trochę pochillować nad Morzem Jońskim. 
Po drodze w miejscowości Shtërmen zatrzymałyśmy się na śniadanie w Restauracji Merdani, a później skierowałyśmy się na Wlorę. Zmierzałyśmy do znanej już nam plaży Orikum.




Wlora






Plaże Albanii idealne na vanlife


Orikum Beach

Na plaży Orikum, na której nocowałyśmy rok wcześniej (link), zrobiłyśmy sobie przerwę na mały odpoczynek i kawę. Co prawda byłyśmy tam w obu przypadkach po sezonie ale plaża Orikum idealnie nadaje się na vanlife. Znajduje się tutaj duży, ciągnący się wzdłuż całej plaży darmowy parking, na którym można nocować. Na plaży panuje błogi spokój, a wzdłuż drogi ciągną się urocze knajpeczki i kafejki. Plaża jest co prawda ciut kamienista ale piękne widoki na półwysep Rodonit i góry rekompensują tą drobną niewygodę. Dodatkowo można poobcować z wylegującymi się na plaży końmi. Z Orikum ruszyłyśmy w dalszą trasę przez Llogara Pass. 






Llogara Pass

Na chwilę odbiłyśmy od morza by przejechać raz jeszcze przez pasmo Gór Cerauńskich widokową Llogara Pass. Kierowałyśmy się na nocleg na plażę Dhermi.











Dhërmiu Beach

Do plaży Dhermi dotarłyśmy późnym wieczorem. Mimo, iż było już po sezonie na plaży parkowało sporo campervanów i camperów. Nie przeszkodziło nam to jednak znaleźć Badylkowi jakiejś spokojnej miejscówki. Noc minęła bardzo spokojnie, a rankiem znów przywitały nas konie. Wyglądały na dzikie i wyjadały resztki ze śmietników. 
Przeszłyśmy się na spacer, potem zrobiłyśmy śniadanie z lokalnym kajmakiem i tak posilone ruszyłyśmy wzdłuż plaży by znaleźć jakieś przyjemne miejsce. Zamierzałyśmy spędzić na plażingu większość dnia. Dotarłyśmy do miejsca o nazwie Gjiri "Teodorit", które okazało się maleńką kamienistą zatoczką, odciętą od ludzi, całą tylko dla nas. By się do niej dostać trzeba było wdrapać się na małą skałkę a potem z niej zejść. Dodatkowo zatoczka była wprost wymarzona do snoorkelingu. 


Miejscówka noclegowa na plaży Dhermi











Nasza ukryta zatoczka


Nurkowanie między skałami



Zatoczka z lotu ptaka

Za tą dużą skałą znajduje się fajna jaskinia - niestety dostęp tylko od strony morza



Bunkry przy plaży usiane na skałach

Badylek 

Po miłym i leniwym dniu spędzonym na plaży postanowiłyśmy jeszcze odwiedzić stare, piękne Dhërmi, leżące na zboczu góry. W zeszłym roku jakoś nie miałyśmy czasu, a teraz z wielką ochotą chciałyśmy je pooglądać w wytchnieniu od palącego słońca, bo właśnie zbliżał się wieczór. Dhërmi nie bez powodu uchodzi za jeden z najpiękniejszych kurortów Albanii i do złudzenia przypomina greckie miasteczka z bielonymi domami. Rodowitymi mieszkańcami Dhërmi są bowiem etniczni Grecy. 
Wjechałyśmy na górę, zaparkowałyśmy Badylka na górnym parkingu i ruszyłyśmy na wspinaczkę w kierunku kościoła św. Marii. Krajobrazy, jakie się przed nami rozpościerały były niesamowite.















Scenki z diabłami



Zaczynało się ściemniać a my musiałyśmy jeszcze namierzyć miejscówkę na nocleg. Poszłyśmy jednak na łatwiznę i skorzystałyśmy z ubiegłorocznej, oddalonej rzut beretem stąd, czyli maleńkiej plaży w Porto Palermo. Zanim tam dotarłyśmy na nocleg postanowiłyśmy jeszcze coś zjeść na trasie. Padło na knajpkę z kuchnią grecką - Taverna Velco - w wiosce Himarë, w której zamówiłyśmy grillowaną rybę i ośmiornicę. Do Porto Palermo dotarłyśmy już w zupełnych ciemnościach. 

Himarë




Porto Palermo 

Noc na plaży Porto Palermo minęła bardzo spokojnie. Powitał nas piękny słoneczny poranek. W przeciwieństwie do ubiegłego roku (link), tym razem byłyśmy tu zupełnie same. Obejrzałyśmy pobliski urbex, a potem poszłyśmy do knajpki na poranną kawę. Jadąc dalej drogą wzdłuż wybrzeża w kierunku Borsh jest jeszcze jedna maleńka plaża Porto Palermo. Samochód można zostawić tam przy drodze i dojść kawałek. Wciąż można tu znaleźć spokój i naturę. Plażing zaplanowałyśmy jednak na innej plaży, na którą nie udało nam się dostać rok temu, a mianowicie Lambjano Bay - aktualnie Mateus Beach, leżącej tuż obok Porto Palermo. Postanowiłyśmy spróbować się tam dostać Badylkiem, a w razie gdyby się nie udało, zostawić go na drodze a resztę trasy pokonać pieszo. 















Mateus Beach

Zależało nam by dostać się na plażę Mateus, tak wychwalaną przez różnych vanliferów (posiadających napęd 4x4) jako bezludny raj na ziemi i miałyśmy cichą nadzieję, że przestały już istnieć koleiny i dziury, które w zeszłym roku nam to uniemożliwiły. Niestety znów dotarłyśmy do tego samego miejsca, gdzie droga stała się trudna do pokonania i miałyśmy świadomość, że jeśli zjedziemy niżej, może być ciężko nam wrócić. Zostawiłyśmy więc Badylka na poboczu i poszłyśmy dalej z buta. 







Kiedy dotarłyśmy na plażę, na półce skalnej stał tylko jeden terenowy samochód, potem dojechał jeszcze jeden. Na samą plażę nie da się wjechać samochodem, trzeba zejść kawałek w dół i można już cieszyć się idylliczną atmosferą. Zanim jednak tej atmosfery skosztowałyśmy, zafundowałyśmy sobie solidną dawkę adrenaliny. Skoczyłyśmy do basenu łodzi podwodnych, za przykładem pewnego Brytyjczyka, który namawiał na to wpierw swoją dziewczynę a potem nas. Niby to nie było jakoś mega wysoko ale strach, niepewność i mocne bicie serca studziły skutecznie nasze chojraczenie. Patrycja mimo to skoczyła od razu, a ja podchodziłam do brzegu i kilkakrotnie się cofałam mówiąc, że nie dam rady. Koniec końców po wielu okrzykach "you can do it" zmobilizowałam się, skoczyłam w "przepaść" i powiem wam, że była to mega emocjonalna frajda. Polecam jak tam będziecie. Wystarczy podejść w prawo do bunkra łodzi podwodnych. Swoją drogą bardzo fajnie byłoby go zwiedzić i wiem, że niektórym się to udało, jednak nie wiem jak tego dokonali. Może da się zanurkować pod wrotami?



Po prawej wlot do bunkra łodzi podwodnych 

Tutaj skakałyśmy




Po tych emocjach zaległyśmy już na całego na plaży i spędziłyśmy na niej większość dnia trochę się opalając, trochę leżąc w cieniu, trochę nurkując. Było bardzo przyjemnie. Po południu, gdy już słońce porządnie nas wymęczyło, zebrałyśmy się i ruszyłyśmy w dalszą trasę. 














Plaża Queparo

Zatrzymałyśmy się niedaleko na pobliskiej plaży Queparo. W zeszłym roku skupiłyśmy się na Górnym Queparo, a teraz chciałyśmy zobaczyć czy plaża Queparo nadaje się na vanlife ale niestety zabudowana jest hotelami i apartamentami jak typowy kurort. Raczej nie da się tu zakoczować. Natomiast gdyby komuś bardzo zależało by mimo wszystko zostać tutaj na jakiś czas to kawałek przed główną plażą znajduje się miły, spokojny camping Moscato, gdzie można postawić vana w cieniu oliwnych drzew. Camping znajduje się zaledwie kilka metrów od plaży i oferuje wyśmienity bar z tradycyjną kuchnią. My co prawda nie korzystałyśmy ale następnym razem na pewno odwiedzimy ten bar. 

Widok na Porto Palermo gdzie nocowałyśmy i na twierdzę obok

Upper Queparo na wzgórzu



Gaje oliwne



Upper Queparo w tle

Plaża Queparo




Plaża Borsh 

W zeszłym roku nocowałyśmy Badylkiem również na plaży Borsh (link). Jest ona wręcz idealna na vanlife. Wzdłuż drogi ciągnie się długa, szeroka plaża i każdy znajdzie tu miejsce dla siebie. Trzeba jedynie uważać na kozy, żeby nie zostawiły wam pamiątki na vanie. 
Tym razem zatrzymałyśmy się w Borsh tylko na kawkę w lokalnej atrakcji, czyli restauracji zbudowanej bezpośrednio nad wodospadem. Obok restauracji znajduje się źródło wody mineralnej i warto sobie w tym miejscu uzupełnić zapasy.






Piqeras

Z Borsh pojechałyśmy do Piqeras, które okazało się bardzo uroczą, starą wioską, pięknie położoną na wzgórzu. Troszkę ją obeszłyśmy, a potem zaległyśmy na posiłek w tawernie z  przepięknym widokiem. Z Piqeras można dotrzeć w dół do plaży, na której znajduje się źródło słodkiej wody i bunkry. Podobno jest to urocza dzika plaża, z dala od tłumów ale niestety nie miałyśmy okazji tego sprawdzić z powodu zbyt później pory. Goście Piqeras korzystają z pobliskiej bardzo znanej plaży Bunec. 


Piqeras


Stara publiczna pralnia przy głównej ulicy

















 
Z Piqeras przemieściłyśmy się późnym już wieczorem na kolejną znaną nam już plażę - plażę Lukove. W zeszłym roku bardzo nam się tam podobało (link), a teraz zamierzałyśmy wybrać się na mały trekking wzdłuż wybrzeża by odszukać kilka innych, ukrytych tam plaż. Ale o tym już w kolejnym wpisie (Lukove)  i (Ksamil).

Albania 2022, Albańska Riwiera - 23-25.09.2022

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Ta podróż z pewnością była bardzo udana. Relacja jest niesamowita.

    OdpowiedzUsuń

Instagram