Jaskinie, diabły, legendy i siarkowa kąpiel – nasz dzień w Rodopach
października 07, 2025Plan na ten dzień był prosty - zobaczyć jaskinię Jagodińską, a potem ruszyć dalej w stronę zachodu. Dlatego noc spędziłyśmy niedaleko wejścia – prosto i praktycznie.
Jaskinia Jagodinska - perła Rodopów
Rano szybkie śniadanie, kawa na pobudzenie i już stałyśmy pod bramą… która była zamknięta na głucho. Trzeba było poczekać. Na szczęście chwilę później pojawił się przewodnik (na dodatek mówiący po angielsku) i razem z grupką innych turystów zeszłyśmy pod ziemię. Kiedy wreszcie przekroczyłyśmy próg, Jaskinia Jagodińska momentalnie wynagrodziła czekanie - robi ona niesamowite wrażenie. Co prawda udostępnione jest tylko około kilometra z aż 10.5 km trasy, ale i tak jest co podziwiać. Niby nie wolno robić zdjęć więc trochę musiałyśmy się nagimnastykować po kryjomu.
Znajduje się tutaj 22 z 28 formacji znanych na całym świecie. Nas najbardziej zachwyciły perły jaskiniowe – maleńkie cuda natury, które można obejrzeć w specjalnej gablocie – wyglądały naprawdę niesamowicie. Perły jaskiniowe to sferyczne formy powstałe na skutek osadzania się węglanu wapnia wokół okruchów skalnych, znajdujących się w poruszającej się wodzie, zazwyczaj w małych zagłębieniach na dnie. Niby drobiazg, a wygląda magicznie.
Garść informacji:
- Wstęp w 2023 roku kosztował 8 BGN za osobę dorosłą i 4 BGN dla dziecka lub studenta
- Jaskinia czynna jest cały rok, w sezonie zimowym 10-16 (od listopada do końca kwietnia), a w sezonie letnim 9-15
- Wycieczki odbywają się równo co godzinę
- Aby wycieczka się odbyła musi zebrać się co najmniej 6 osób w okresie zimowym oraz 10 osób w okresie letnim
Parking jest bezpłatny, a dojazd nie sprawi problemu żadnemu samochodowi.
Diabelska Ścieżka – spacer z dreszczykiem
Prosto z jaskini ruszyłyśmy wzdłuż rzeki Buynovskiej, malowniczym wąwozem, do miejsca polecanego nam dzień wcześniej przez poznanego w gorącej wanience Bułgara - Diabelskiej Ścieżki. To spacer, który z nazwy jest ścieżką, a w praktyce testem na odwagę - drewniane kładki i mostki zawieszone nad ogromną przepaścią.
Wspinałyśmy się po stromych, spróchniałych, krzywo skleconych deskach i co chwilę zastanawiałyśmy się, czy cała konstrukcja nie rozpadnie się za chwilę pod naszymi stopami. Adrenaliny nie brakowało, ale widoki wynagradzały wszystko. Na końcu czekał na nas wodospad, który można było podziwiać z mostku zawieszonego nad wąwozem. To prawdziwa, mało turystyczna perełka godna polecenia.
Diabelskie Gardło – Do Piekieł po Eurydykę
Choć czas gonił, nie mogłyśmy odpuścić drugiej, słynniejszej jaskini – Diabelskiego Gardła. Sława tego miejsca bierze się z legendy: to tu, według wierzeń, Orfeusz miał zejść do czeluści Hadesu po swoją ukochaną Eurydykę. Parking jest wygodny, wstęp płatny, a samo zejście jest tak strome, że faktycznie czułyśmy się, jakbyśmy schodziły na dno piekła. Antyczne posążki i nawiązania do trackiego bohatera tylko potęgowały to wrażenie.
Przy końcu tunelu słychać było huk spadającej wody. Dotarłyśmy do ogromnej przestrzeni - Komnaty Grzmotu – drugiej pod względem wysokości komnaty jaskiniowej w Bułgarii. Nie występują tutaj fascynujące formacje skalne jak w Jaskini Jagodinskiej, ale trzeba przyznać, że ogromna przestrzeń robiła wrażenie. Przez całą drogę towarzyszył nam szum płynącej, podziemnej rzeki. W tym miejscu znajduje się również największy na Bałkanach podziemny wodospad – aż 42 metry.
Żeby wydostać się z jaskini musiałyśmy pokonać 300 stopni w górę. W tym miejscu najbardziej słychać było huk wodospadu. Nie można go jednak zobaczyć w pełnej okazałości. Przez kolejne 400 metrów woda spływa ośmioma kaskadami, po czym znika w syfonie o głębokości 150 metrów. Następnie wpada do kolejnej, 60-metrowej jaskini i znika pomiędzy górskimi szczytami. Najdziwniejszym faktem jest to, że wszystko co wpływa razem z rzeką do Diabelskiego Gardła już nigdy z niego nie wypływa. Podejmowano liczne próby śledzenia kawałków drewna czy innych przedmiotów ale niestety nic nie znaleziono.
Wejście do jaskini jest oczywiście płatne a samochód można bez problemu zostawić na pobliskim parkingu.
Sery, siarkowa kąpiel i nocleg z widokiem
Choć pierwotnie planowałyśmy więcej jaskiń, życie i brak czasu zweryfikowały te zamierzenia. Ruszyłyśmy więc na zachód, robiąc po drodze przerwę na obiad i szybki przystanek w Borino w gospodarstwie produkującym sery. Oczywiście nie mogłyśmy się oprzeć i trochę tych lokalnych smaków wylądowało w Badylku.
Wieczorem dotarłyśmy do miasteczka Ogianowo. Tam czekała na nas prawdziwa perełka – publiczne baseny z gorącą siarkową wodą. Wejście kosztowało dosłownie śmieszne grosze (jeśli dobrze pamiętam ok 6 zł za wstęp). Po dwóch godzinach relaksu uznałyśmy, że nasze ciała i dusze są już wystarczająco wygrzane.
Na noc wybrałyśmy miejscówkę na wzgórzach, ponad miasteczkiem. Lokalizacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Idealna cisza, spokojna noc, a rano widok, który sprawił, że kawa smakowała dwa razy lepiej.
Na śniadanie zjechałyśmy znów do Ogianowa i postanowiłyśmy spróbować czegoś lokalnego – bozy, czyli napoju z fermentowanej pszenicy. Pierwsza próba była... średnia. Niestety, ta butelka nam nie posmakowała. Dopiero później, już w Turcji, miałyśmy odkryć, jak cudownie pyszny i orzeźwiający może być ten napój. Ale to już inna historia.
Jagodinska, Devil's Throat, Diabelska Ścieżka - Bułgaria 26.09.2023




































































1 komentarze
Zaciekawiło mnie to miejsce i chętnie je odwiedzę.
OdpowiedzUsuń