Biały weekend w „Pałacu Margot” – to nie jest tekst sponsorowany

marca 07, 2023


Pierwszy wyjazd w tym roku został zadedykowany górom i zimie. Mieszkając w Wielkopolsce jesteśmy zawsze poszkodowane brakiem śniegu, musimy więc sobie od czasu do czasu to rekompensować krótkimi wyjazdami.
Postanowiłyśmy połączyć przyjemne z przyjemnym i zarezerwowałyśmy nocleg w fajnym hotelu w Karpaczu, oferującym również strefę relaksu. Plan był taki, że po powrocie ze szlaku będziemy się moczyć w jacuzzi i wygrzewać w saunie. Tak też zrobiłyśmy. 


Hotel „Pałac Margot”

Hotel „Pałac Margot” znajduje się na obrzeżach Karpacza więc wszędzie jest daleko. Ale to praktycznie jedyna wada tego obiektu. Zaklepałyśmy nocleg przez Booking i w piątek po pracy pojechałyśmy na spotkanie zimy. Dotarłyśmy o przyzwoitej porze, nie zastanawiając się więc długo wskoczyłyśmy w szlafroki (oferowane przez hotel) i pomknęłyśmy do strefy spa. „Pałac Margot” posiada niewielki basen, grotę wrażeń, jacuzzi oraz trzy sauny (fińska, parowa i infrared). Dodatkowymi atrakcjami są grota solna i tepidarium gdzie można się wyleżeć i wygrzać. Dla chętnych jest też spora oferta masaży. Po wieczornym relaksie wróciłyśmy do pokoju i od razu padłyśmy.







Rano wstałyśmy dość wcześnie. Śniadanie jest tu serwowane od 8:00 i o tej właśnie wczesnej godzinie poszłyśmy coś zjeść. Miałyśmy plany na mały trekking. Śniadanie w postaci szwedzkiego stołu nie pozostawia nic do życzenia. Wybór jedzenia był przeogromny, wszystko było świeże i smaczne. Nie miałyśmy jednak czasu na dłuższą degustację. Przebrałyśmy się w ciuchy trekkingowe i podjechałyśmy na parking przy stacji wyciągu na Kopę ale wpierw namęczyłyśmy się ze skrobaniem kilkumilimetrowej twardej warstwy lodu na samochodzie. Oczywiście nie chciało nam się podchodzić pieszo na Kopę, poszłyśmy na łatwiznę i wjechałyśmy krzesełkiem.







Zimowe szlaki w Karkonoszach

Z Kopy na Śnieżkę i piwko w Loucni Boudzie - dzień 1

Niestety widoczność była prawie zerowa, wszędzie unosiła się gęsta mgła i było bardzo zimno. Ta pogoda miała jednak też swój urok. Przede wszystkim było mało ludzi, a ci których mijałyśmy wyłaniali się z mgły i znikali w niej za chwilę. Spotkałyśmy dwóch wyznawców Wima Hofa, którzy szli w samych szortach i butach. W tym przenikliwym lodowatym wietrze był to naprawdę wyczyn. Trochę im zazdrościłyśmy odwagi ale dla nas to był jednak zbyt wielki hardcore, mimo iż lubimy morsować.





















Po wejściu na Śnieżkę widoczność nie zmieniła się ani trochę, choć po cichu liczyłyśmy na okienko pogodowe i inwersję. Słoneczko wyraźnie chciało się przebić przez chmury ale nie dało rady. Pozostało nam więc zejść z góry i ruszyć szlakiem do czeskiego schroniska Lucni Bouda. Właściwszą nazwą niż schronisko byłby hotel górski. Obiekt jest bardzo duży, ceny są niemałe a rezerwacje trzeba robić z dużym wyprzedzeniem. My postanowiłyśmy tylko zdegustować piwo z lokalnego browaru Parohac. Było oczywiście pyszne. 








Po tym miłym relaksie ruszyłyśmy do czerwonego szlaku a potem niebieskim zaczęłyśmy zejście mijając po drodze schroniska Strzecha Akademicka oraz Samotnia. Zajrzałyśmy do środka obu obiektów. Było trochę za wcześnie na obiad więc nie zostałyśmy w środku. Nadal szłyśmy we mgle ale za to mogłyśmy się delektować bielą śniegu, której tak bardzo nam brakowało tej zimy. 





Strzecha Akademicka



Samotnia






Skręciłyśmy w zielony szlak, który nas doprowadził prosto do szosy przy dzikim wodospadzie skąd już było blisko do parkingu. Wróciłyśmy do hotelu i poszłyśmy na obiad do hotelowej restauracji (pyszny!) a potem resztę popołudnia i wieczór spędziłyśmy w strefie spa. Było to naprawdę wspaniałe odprężenie po całodziennym marszu i przemarznięciu na Śnieżce.

Dziki wodospad







Ze Świątyni Wang na Słonecznik - dzień 2

Nazajutrz poszłyśmy również wcześnie na śniadanie. Chciałyśmy skorzystać z pobytu w Karpaczu ile wlezie. Śniadanie było oczywiście znów królewskie, jak przystało na pałac. Spakowałyśmy się sprawnie, wymeldowałyśmy i pojechałyśmy do parkingu przy świątyni Wang. Niestety nie działał parkomat, nie mogłyśmy zapłacić za parking. Poprzedniego dnia też miałyśmy problemy z płatnością ale wtedy jakoś się udało. Tym razem nic się nie dało poradzić. Postanowiłyśmy się tym nie przejmować bo szkoda nam było czasu na szukanie kolejnego parkingu. 

Poranny widok z okna na Śnieżkę

Parking w okolicy Wang









Poszłyśmy niebieskim szlakiem prowadzącym do Polany. Tam skręciłyśmy w żółty szlak, mało popularny i praktycznie bezludny. Dziś mgła była trochę rzadsza ale nadal słońce nie mogło się przebić przez chmury. Nie przeszkadzało nam to jednak w napawaniu się bielą, śniegiem i ogólnie zimą. Minęłyśmy skały Pielgrzymy i doszłyśmy do Słonecznika. Zrobiłyśmy tu krótką przerwę na gorącą herbatę.













Słonecznik

Na czerwonym szlaku, czyli drodze Przyjaźni Polsko-Czeskiej pojawiło się trochę więcej ludzi, ale raczej nie było tłoku. Mijali nas też narciarze na biegówkach. Mglista ale bezwietrzna pogoda miała niesamowity, tajemniczy klimat. Co chwilę wyłaniały się przed nami fantazyjne kształty przykrytych śniegiem drzew. Gdyby nie tyczki na szlaku z pewnością byśmy się zgubiły. Była to bardzo przyjemna trasa, pomimo braku widoków. 
W pewnym momencie przez chmury na chwilę przebiło się słońce tworząc tym samym piękny, troszkę bardziej kolorowy krajobraz. Niestety dosłownie tylko na chwilę, po której znów nastała szarość, czerń i biel.












Po jakiejś godzinie dotarłyśmy do punktu, w którym wczoraj skręcałyśmy do Strzechy Akademickiej. Dziś też tędy zeszłyśmy ale nie zaglądałyśmy już do żadnego ze schronisk. Po pewnym czasie doszłyśmy do Polany i dalej niebieskim szlakiem prosto do parkingu. Na szczęście nie zarobiłyśmy mandatu za parkowanie bez biletu. 



Strzecha Akademicka 


Samotnia



Pozostało nam już tylko poszukać jakiegoś miejsca do zjedzenia obiadu, co niestety nam się nie udało. Karpacz był strasznie zatłoczony i nie mogłyśmy znaleźć parkingu. Ruszyłyśmy więc w drogę powrotną do domu a obiad zjadłyśmy w przydrożnym McDonaldzie, czego potem ogromnie żałowałyśmy. Za wyjątkiem ostatniego punktu weekend był trafiony w dziesiątkę. Jeśli chodzi o Hotel „Pałac Margot” w Karpaczu to z czystym sumieniem możemy polecić to miejsce na wypoczynek. Za cały pobyt zapłaciłyśmy z własnej kieszeni, tekst nie jest sponsorowany.


Karpacz, 27-29.01.2023

You Might Also Like

1 komentarze

Instagram