Urwana pętla

czerwca 08, 2015

kajaki, szlak konwaliowy, spływ kajakowy, kanał Błotnicki, trzciny

Aby tradycji stało się zadość wybieramy się na szlak konwaliowy. W Wieleniu rozkładamy Bajdarkę, zostawiamy samochód i wodujemy się na jeziorze. Płyniemy jeziorami i kanałami do Samotni.
Jest przyjemny słoneczny dzień. Od samego początku witają nas różnorodne ptaki wodne oraz soczysta roślinność. Chłoniemy piękno szlaku.





Perkozy wysiadują już jajka.


Starsi panowie płyną kajakiem napędzanym nogami. Kto powiedział, że kajak musi mieć wiosła? Chętnie spróbowałybyśmy jak się pływa takim wynalazkiem.


Nie tylko my tego dnia wybrałyśmy się kajak. Mijamy jakiś większy zorganizowany spływ. Na szczęście płyną w przeciwnym kierunku.



Mijamy też pana na dmuchańcu. Idzie mu całkiem nieźle.


Chłopakom nie straszny upał. Cierpliwie wpatrują się w spławiki.


Trzciniaki prezentują swoje serenady przed samiczkami.


Jest klimat.


Jest też klimat, chociaż mniej fajny, na Kanale Błotnickim. Miny nam rzedną na jego widok. Czeka nas ręczne przeciąganie się po długim, gęstym trzcinowisku. Pociesza nas fakt, że już blisko do celu.






Dopływamy w końcu do Samotni. Tutaj zakładamy biwak i rozbijamy namiot.


Relaksujemy się w ciszy i samotności nad jeziorem. Oczywiście kąpiel obowiązkowa. Wieczorem z pobliskiej łąki słychać donośny klangor żurawi. Muszą być bardzo blisko. Zaglądamy przez płot i rzeczywiście są nieopodal, pod lasem. 



Następnego dnia pogoda płata nam figle i po złożeniu namiotu zaczyna padać. Przeczekujemy deszcz i wypływamy. Po chwili nadchodzą chmury deszczowe.



Dopływamy do Boszkowa i przeczekujemy kolejny deszcz. Pomimo, że to niedziela na plaży nie ma nikogo, pogoda odstraszyła wszystkich. Niebo wypogadza się więc płyniemy dalej. Na końcu jeziora Dominickiego przerzucamy kajak przez drogę i wpływamy do jeziora Krzywce.




Dopływamy do drogi i ładujemy Bajdarkę na wózek. Bez trudu transportujemy cały dobytek do Papierni.



Tutaj robimy sobie przerwę obiadową i płyniemy dalej z zamiarem przedostania się do Wielenia.




Niestety poziom wody jest tak niski, że nie jesteśmy w stanie przepłynąć jeziora Miałkiego. Nad powierzchnią mułu jest zaledwie kilka centymetrów wody. Po paru próbach brakuje nam sił więc wycofujemy się aż do Miastka.



Nie ma niestety możliwości przenoski dlatego kończymy spływ przy moście. Tutaj łapiemy stopa i jedna z nas jedzie do Wielenia po samochód. Ładujemy kajak na dach i wracamy do Leszna. Pierwszy raz nie udało nam się przepłynąć pętli do końca.



Pętla Konwaliowa, 6-7 czerwca 2015

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram