Parma była jednym z punktów, które chciałyśmy koniecznie odwiedzić w naszej tegorocznej wędrówce przez Włochy. Przecież to stąd pochodzi najpyszniejsza szynka i ser jakie dane nam było jeść. Chciałyśmy skosztować Parmegiano Reggiano  i Prosciutto di Parma w miejscu, z którego pochodzą. Uprzedzając fakty – nie udało nam się tego dokonać! Zaparkowałyśmy na spokojnym miejskim parkingu i pojechałyśmy rowerami do centrum. 

Nie miałyśmy konkretnego planu więc snułyśmy się leniwie po parmeńskich uliczkach. Niestety był poniedziałek i wszystkie macelernie, czyli wędliniarnie z prawdziwego zdarzenia były po prostu zamknięte. Niestety nie miałyśmy zielonego pojęcia, że tak będzie. Tak więc przestrzegamy przed odwiedzinami Parmy w poniedziałki. Jedynie sklepiki typowo turystyczne w centrum oferowały tego dnia parmeńskie dobra. O zwiedzaniu wytwórni szynek czy parmezanu nie było mowy bo takie imprezownie z degustacjami trzeba wcześniej zarezerwować i zapłacić za nie niemało.

Bar z kanapkami, który namierzyłyśmy z mapy Google też akurat dziś musiał być nieczynny. Co za pech! W końcu dotarłyśmy do jakiejś knajpeczki, gdzie zamówiłyśmy kanapki ze specjalnością Parmy – pesto di cavallo, czyli tatar z koniny. Chleba było trochę za dużo żeby wyczuć smak mięsa, no i nie było ono jakoś szczególnie doprawione. Niestety nic lepszego nie udało nam się znaleźć w okolicy. Zresztą nie miałyśmy aż tyle czasu żeby szukać idealnego posiłku. Może następnym razem. 

Sama Parma jest dość ciekawa ale zbyt duża żebyśmy dały radę ją całą zwiedzić. Pokręciłyśmy się trochę po centrum, obejrzałyśmy Palazzo del Governatore, Basilica di Santa Maria, Piazza della Pace  a potem wróciłyśmy na parking a wkrótce jechałyśmy dalej. Dość późno dotarłyśmy do miasta La Spezia, gdzie zadekowałyśmy się na parkingu na obrzeżach. Szykowałyśmy się na jutrzejszy podbój Cinque Terre.

Toskania Badylkiem 2023, Parma 24.04.2023