Kotlina Kłodzka

września 11, 2005


Wybieramy się na urlop do Kotliny Kłodzkiej, dokładnie do Międzygórza. Znajdujemy tu spokojną, położoną na uboczu agroturystykę, gdzie wynajmujemy pokój. To dobra baza wypadowa w Masyw Śnieżnika.
Pierwszego dnia zwiedzamy ogród bajek w Międzygórzu. Patrycja wspomina, że kiedyś w dzieciństwie tu była i kojarzy jej się ze szklanymi zamkami. A że dziecięce wspomnienia często mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, to na miejscu okazuje się, że jest to skansen z kolekcją nie szklanych a drewnianych rzeźb, przedstawiających bajkowe miejsca i postacie. Miło jest tu jednak powrócić po latach.




Po bajkowym spacerze wspinamy się na górę Igliczną (845 m n.p.m.). Stamtąd idziemy na Czarną Górę a następnie resztkami sił schodzimy do Siennej. 

 


Jesteśmy wilczo głodne i mamy nadzieję znaleźć coś do jedzenia. Niestety jedyna knajpa jest tak oblężona przez turystów, że mając w perspektywie godzinne czekanie, wycofujemy się. Źle wyliczyłyśmy czas przejścia, krótki dzień niedługo się skończy, a czeka nas jeszcze powrót przez pasmo górskie. Wleczemy się drogą na przełęcz. Mija nas stary, rozklekotany maluch, a jego kierowca pyta czy nas nie podrzucić. Zbawienie! Oczywiście z ulgą wsiadamy do wehikułu i ruszamy w szaloną, pełną adrenaliny podróż górskimi drogami przez las. Nie wiemy jakim cudem maluch nie rozpadł się na wertepach, ale dowiózł nas cało w pobliże Międzygórza. Stąd już blisko do naszej kwatery. Jesteśmy uratowane!
Na drugi dzień w ramach odpoczynku jedziemy do Bystrzycy Kłodzkiej i do Kłodzka kupić kartę do aparatu, której zapomniałyśmy ze sobą zabrać. Zorientowałyśmy się dopiero, gdy aparat wyświetlił komunikat, że wewnętrzna pamięć zapełniona. Zwiedzamy miasto i podziemną trasę turystyczną. 
Potem jedziemy jeszcze do Błędnych Skał i na torfowisko Niknąca Łąka. Na koniec dnia jedziemy do Kudowy Zdroju i spacerujemy po parku zdrojowym.




Kolejnego dnia udajemy się do nieczynnej kopalni uranu w Kletnie.

 


Następnie idziemy szlakiem do Jaskini Niedźwiedziej. Udaje nam się dołączyć do grupy, która właśnie wchodzi. Zwiedza się jedynie mały fragment jaskini, większość jest niedostępna dla turystów.



Po wyjściu z jaskini jedziemy na przełęcz w stronę Siennej. Jest tu bacówka autentycznego górala z Tatr, który hoduje stado owiec i wyrabia sery. Kupujemy oscypki i na miejscu zjadamy z żurawiną.


Nazajutrz postanawiamy objechać czeskie miasteczka przygraniczne. Cały dzień nam mija u naszych południowych sąsiadów.
Na koniec pobytu w Masywie Śnieżnika postanawiamy wejść na najwyższy szczyt w okolicy. Nie jesteśmy zbytnio zaprawione w chodzeniu po górach, nie mamy porządnych butów ani kijków trekkingowych. Jest ciężko. Na Śnieżnik wchodzimy resztką sił.




Przy Białym Słoniu robimy pamiątkowe zdjęcia, uzupełniamy wodę ze źródła Moravy i ruszamy w mozolną drogę powrotną.





Chcąc zrobić skrót schodzimy ze szlaku i docieramy jakimś cudem po ciemku do miejscowości Jaworek. Drogę oświetlamy ekranami telefonów. Przeklinamy swoją głupotę, tym bardziej że praktycznie cały dzień jesteśmy bez jedzenia. 


Kiedy głodne i zmarnowane docieramy do kwatery zjadamy wszystkie sery kupione w Czechach i wypijamy zapas piwa. Tak oto świętujemy ostatni dzień urlopu w Kotlinie Kłodzkiej. Ta sytuacja nauczyła nas czegoś. Na przyszłość trzeba się o wiele lepiej przygotowywać i starać się nie być tak lekkomyślnymi.


Międzygórze, 3-9 września 2005

You Might Also Like

0 komentarze

Instagram